Podejrzewa się, że osoby, które ostatnio miały kontakt z koronawirusami wywołujący przeziębienie mogą być bardziej odporne na SARS-CoV-2 i łagodniej przechodzić chorobę COVID-19 – przyznał w wypowiedzi dla PAP prof. Paweł Kaliński, immunoterapeuta z Nowego Jorku. Wciąż jednak nie ma na to dowodów naukowych.
W ostatnich miesiącach w pismach specjalistycznych opublikowano na ten temat kilka badań naukowych przeprowadzonych w USA i Europie. Dwa z nich dotyczyły osób, które nie były zakażone i nie chorowały na COVID-19. Wykazano jednak, że miały one we krwi limfocyty T odpowiedzialne za komórkową odpowiedzialność odpornościową skierowaną przeciwko koronawirusom SARS-CoV-2.
Podejrzewa się, że zawdzięczają ją temu, że wcześniej były zakażone innymi koronawirusami, wywołującymi zwykle przeziębienie. Jest to możliwe, ponieważ zdarza się, że patogeny (podobnie jak niektóre szczepionki), mogą wywoływać tzw. reakcję krzyżową. Dochodzi do niej wtedy, gdy pod wpływem jednego drobnoustroju pojawia się także odporność na inny, który jest z nim spokrewniony.
Immunoterapeuta prof. Paweł Kaliński z Roswell Park Comprehensive Cancer Center w Nowym Jorku w wypowiedzi przesłanej PAP stwierdza, że duża część populacji, przynajmniej około 40 proc., ma limfocyty pomocnicze CD4 reagujące na koronawirusy SARS-CoV-2. Podejrzewa się, że te limfocyty zostały wytworzone w organizmie właśnie po wcześniejszym przeziębieniu spowodowanym przez koronawirusy.
„Znane są przynajmniej cztery koronawirusy, które wywołują zwykłe przeziębienia. Najpopularniejszy jest wirus OC43. Nie jest jednak pewne, na ile zabezpieczają one przez koronawirusem SARS-CoV-2, ale wygląda na to, że przynajmniej łagodzą przebieg choroby” – wyjaśnia prof. Kaliński.
Specjalista powołuje się na badania naukowców z La Jolla Institute for Immunology opublikowane w piśmie „Cell”. Wykryli oni, że silna reakcja odpornościowa wywoływana jest przez limfocyty T z antygenem CD4 i CD8. A z reguły dochodzi do niej u ozdrowieńców cierpiących na chorobę COVID-19.
Najciekawsze jest to, że tę samą reakcję odpornościową w postaci limfocytów T z antygenem CD4 wykryto w próbkach krwi u 40-60 proc. osób, które nie zetknęły się jeszcze z koronawirusami SARS-CoV-2. Pobrane próbki pochodziły z lat 2015-2018, czyli z okresu przed wybuchem pandemii. Podejrzewa się zatem, że tę odpowiedź odpornościową mogły wywołać koronawirusy powodują przeziębienia.
Prof. Kaliński przytacza również drugie badanie, przeprowadzone przez dr Andreasa Thiela i jego zespół ze szpitala uniwersyteckiego Charite w Berlinie (opublikowane przez portal medyczny medRxiv). Tym razem niemieccy specjaliści badali próbki krwi 68 osób, które nie były zakażone SARS-CoV-2. U 34 proc. z nich wykryli limfocyty typu T z antygenem CD4.
Limfocyty są wytwarzane w czerwonym szpiku kostnym, a potem dojrzewają w grasicy, skąd przechodzą do krwi obwodowej oraz narządów limfatycznych. Utrzymują się w organizmie od kilku miesięcy do kilku lat. Dzielą się na kilka typów. Limfocyty T wspomagają odpowiedź humoralną (w płynie bezkomórkowym) i komórkową (współdziałające m.in. makrofagami i granulocytami oraz innymi limfocytami). Stymulują też wytwarzanie przeciwciał bezpośrednio skierowanych przeciwko patogenom.
Krzyżowa odpowiedź odpornościowa wywołana przez koronawirusy przeziębienia, a skierowana przeciwko SARS-CoV-2 może być związana z białkiem o nazwie Spike znajdującym się na powierzchni wszystkich tych drobnoustrojów (dzięki niemu wnikają do atakowanych komórek układu oddechowego). Są one nieco inne w każdym z rodzajów koronawirusa, jednak mają wspólny składnik, tzw. podjednostkę S2.
Ta podjednostka jest nieco inna u poszczególnych koronawirusów, ale wydaje się, że mechanizmy odpornościowe organizmu człowieka ich nie odróżniają. Dotyczy to przynajmniej tzw. betakoronawirusów wywołujących przeziębienie, a także choroby SARS, MERS i COVID-19. Gdy pojawi się koronawirus SARS-CoV-2 układ immunologiczny może zareagować na niego tak samo szybko jak na batakoronawirusy, z którymi wcześniej się zetknął. Takie są sugestie dr Marka Sangstera z University of Rochester w USA, który badał tę zależność. Niedawno informował o tym łamach pisma „mBio”.
Hipotezę, że część osób może być bardziej odporna na SARS-CoV-2, trzeba jeszcze udowodnić. Potrzebne są kolejne badania, które by to potwierdziły, na razie nikt ich jeszcze nie przeprowadził.
Prof. Paweł Kaliński od wielu lat zajmuje się immunoterapią nowotworów, a po wybuchu pandemii zaczął kierować na zlecenie agencji rządowej USA zespołem pracującym nad terapią przydatną w leczeniu COVID-19. W 1991 r. ukończył medycynę na ówczesnej Akademii Medycznej w Warszawie. Studiował następnie immunologię na Uniwersytecie Amsterdamskim, a potem przeniósł się do Stanów Zjednoczonych.
Źródło: Serwis Nauka w Polsce – www.naukawpolsce.pap.pl, Autor: Zbigniew Wojtasiński