Co jakiś czas w mediach słyszymy o kolejnych doniesieniach z pogrążonej wojną Syrii. Ostatnio dość często mówi się o ataku chemicznym, gdzie zginęło wielu cywilów. Wielu też twierdzi, że aktualny konflikt to nic innego, jak kolejna wojna domowa. Prawda jest jednak taka, że to kolejny konflikt, który podzielił świat na dwie strony – na popierających rządy Al-Asada i rebeliantów nazywanych „Wolną Armią Syrii”. Bez wahania jest to kolejny wewnętrzny konflikt z globalnymi konsekwencjami. Z kim tak naprawdę walczy Syryjska armia? A o co walczy opozycja i dlaczego tak wiele stron jest zainteresowanych konfliktem?
Według doniesień zachodnich mediów, w tym polskich, sprawa wydaję się dość jasna i klarowna. Za całe zło jest odpowiedzialny obecny prezydent Baszszar al-Asad. Ale czy taka jest rzeczywistość?
Na początek należy zwrócić uwagę na rebeliantów. Dlaczego opozycjoniści walczą jedynie w miastach, a nie w lasach, na pustyniach i ogólnie rzecz biorąc – na otwartej przestrzeni? Powód jest bardzo prosty. Walczą w miastach dlatego, że ukrywając się wśród cywilów, wojska rządowe mają utrudnione zadanie. Na operacje przeciwko rebeliantom syryjski rząd wysyła jedynie oddziały piechoty, aby maksymalnie zminimalizować ryzyko zabijania postronnych osób. Nikt z sił rządowych nie używa ciężkiego sprzętu, gdy prowadzone są walki w miastach. Owszem, zdarzają się wypadki, że cywile zginą z rąk wojsk rządowych. Lecz czy ktokolwiek wie o tym, że rebelianci wystrzeliwują rakiety z tych miejsc gdzie jest bardzo dużo cywili w okolicy? Wiadomo, że w czasie wojny liczy się każda sekunda – nie ma zbyt wiele czasu na weryfikację wielu informacji. W związku z tym wojsko przeprowadza szybki kontratak w to miejsce, skąd wyszedł atak . Stąd właśnie biorą się informacje, jakoby koalicja rządząca przeprowadza ataki na ludność cywilną.
Czytaj także: Geostrategia, czas na radykalne zmiany
Warte zwrócenia uwagi jest również to, gdy rebeliantom kończą się środki do walki, porywają ludność cywilną, aby zażądać okup. Są to najczęściej pieniądze, broń, amunicja, a czasami nawet żywność. Gdy po umówionym czasie okup nie jest dostarczany, cywile są po prostu zabijani. Co chwilę w Syrii można znaleźć grupowe mogiły na terenach zajmowanych przez „wolną armię”. Nie tylko cywile zabijani są dlatego, że ich rodziny nie dostarczyli okupu. Znane są przypadki, jak to rebelianci zabijają cywilów tylko dlatego, że ci nie chcą dołączyć się do rewolty lub zabijają ich bliskie osoby, które występują po stronie prezydenta Syrii.
Zadajmy sobie w końcu pytanie kim są żołnierze tzw. „Wolnej Armii” i o co walczą? Pewien francuski lekarz, który wyjechał do Syrii pomagać Syryjczykom ma do czynienia z rannymi opozycjonistami. Co ciekawe, sam lekarz mówi, że większość rannych rebeliantów to zagraniczni najemnicy. Leczył Francuzów, Saudyjczyków, Turków itp. Rebelianci mówią otwarcie, że chcą obalić rządy al-Asada po to, aby wprowadzić państwo islamskie na prawach szariatu. Na potwierdzenie słów opozycjonistów powinien wpłynąć fakt, iż w ich szeregach występują liczne jednostki „dżihadystów”. Gdyby to był jedynie konflikt czysto polityczny, to nie słyszelibyśmy z ust rebeliantów po każdym strzale lub udanej akcji słów: Allah Akbar!
Nasuwa się pytanie. Co zrobić, by przywrócić pokój w Syrii? Według al-Asada rozwiązanie jest proste. Wystarczy odciąć od broni, żywności i pieniędzy rebeliantów, a sytuacja uspokoi się w ciągu tygodni. A jak odciąć rebeliantów od pomocy? Otóż, trzeba przemówić do rozumu rządzącym Turcją i innym krajom wrogim Syrii, aby zaprzestali sponsorować przeciwników prezydenta.
Zachód i przeciwnicy Syrii z różnych względów chcą obalić rządy Asada. Twierdzą, że to jest gwarantem pokoju w tym kraju, ale podobna retoryka występowała w Afganistanie i Iraku. Na przestrzeni czasu widzimy doskonale, jak obalenie ówczesnych rządów w wyżej wymienionych krajach przyniosły skutki. Takiej skali przemocy w tamtych rejonach jeszcze nigdy nie było.