Gdy 24 maja 2014 roku Real Madryt pokonał w finale Ligi Mistrzów swojego domowego rywala, Atletico, spełniło się marzenie wielu działaczy i kibiców: Królewscy sięgnęli po nagłośnioną do granic możliwości La Décimę, czyli dziesiąty puchar najważniejszych europejskich rozgrywek klubowych. Jest to najlepszy wynik w historii europejskich klubów (drugi w kolejce jest AC Milan z siedmioma tytułami). Wielkość Realu mierzy się poprzez zatłoczoną przez trofea gablotę, które napływały do stołecznego klubu; książka Phila Balla pokazuje jednak, jak trudną i wyboistą drogę przeszli Los Blancos, aby zasłużyć sobie na miano najlepszej drużyny XX wieku.
Kluczowe dla książki „Real Madryt. Królewska historia najbardziej utytułowanego klubu świata” jest nastawienie autora do futbolu i zespołu Królewskich. Jak wiadomo Real jest zespołem, wobec którego nie można przejść obojętnie – frazes „albo kochać, albo nienawidzić” jest tutaj jak najbardziej na miejscu. Tak więc w przypadku, gdyby autor był wiernym fanem, od lat młodzieńczych wychowanym w duchu uwielbienia wobec białych trykotów, książka szybko stałaby się piękną laurką wystawioną dla zespołu, która owszem – uradowałaby fanatyków Los Blancos, jednak nie byłaby pracą obiektywną i jej odbiór nie mógłby być na dłuższą metę poważny. Z drugiej strony, gdyby publikacja wypłynęła spod pióra Hiszpana spoza centrum kraju, który w genach ma zakodowaną – skrytą bądź jawną – niechęć do Królewskich, również otrzymalibyśmy pracę zmanipulowaną i fałszywą. Na szczęście Phil Ball (o nieskazitelnie futBALLowym nazwisku) nie jest ani Hiszpanem (chociaż mieszka w tym kraju od 19 lat, co pozwoliło mu zrozumieć mentalność tego podzielonego społeczeństwa), ani nie był nawet fanem zespołu – jak sam pisze, zauroczył się grą kilku piłkarzy podczas Mistrzostw Świata w 1986 roku, a później poszerzył horyzonty zainteresowań na hiszpańską piłkę. Dzięki tym cechom Brytyjczyka powstała książka bezpretensjonalna, w której zakrywanie ciemniejszych plam w historii klubu jest ograniczone do minimum.
Jeśli podobnie jak ja, będąc fanami Realu nie zgłębiliście się w dzieje tego klubu, to lektura „Królewskiej historii” będzie wręcz idealnym początkiem z literaturą futbolową. Ball powziął się zadania spisania ponad stuletniej historii Królewskich, która rozpoczęła się w 1902 roku i doprowadza ją do czasów najnowszych, gdy José Mourinho ustąpił miejsca Carlo Ancelottiemu. Na przestrzeni wielu lat autor prezentuje przed czytelnikiem barwną opowieść o trudnych początkach zespołu, który wcale nie był najlepszy na hiszpańskim podwórku. Niezwykle ciekawie przedstawia płomienny początek rywalizacji na linii Real-Barcelona, gdzie informuje kto tak właściwie zaczął, chociaż nie wydaje jednoznacznego wyroku, kto zawinił. Uważam, że ogromnym plusem książki Balla jest tło historyczne, o którym – na całe szczęście! – Brytyjczyk ani nie zapomniał, ani go nie zignorował. Jest to szczególnie ważne przy zrozumieniu, dlaczego niektóre kluby hiszpańskie i ich kibice tak zawzięcie się nienawidzą, i dlaczego niebezpiecznie jest nosić koszulki odmienne od sympatii tutejszych. W tym aspekcie autor zachowuje się jak rasowy historyk, który waży swoje słowa i nie wydaje pochopnych wyroków odwołując się do źródeł i snując hipotezy, które mogą być przyczynkiem do kolejnych badań.
Jeśli w tym momencie przestraszyliście się, że „Królewska historia” jest pracą naukową, która przygniata faktografią i wieje w niej nudą, muszę Was miło rozczarować – Phil Ball napisał książkę w zaskakująco pięknym stylu, a ją samą czyta się przyjemnie niczym wciągającą powieść. Pomimo, że sam autor zauważa, że dewizą klubu jest „Real to instytucja” oraz „nie ma nic ponad sam klub”, to szybko można zauważyć, że główne epoki blasku Królewskich kręcą się wokół kilku nazwisk, które Ball uznał za kluczowe i poświęca im sporo miejsca. I skupia się nie tylko na aspektach sportowych – anegdoty dotyczące wydarzeń pozaboiskowych dodają tylko pikanterii takim legendom klubu jak Santiago Bernabéu, Alfredo Di Stéfano czy chociażby Raúl (któremu dedykowany jest jeden rozdział o wiele mówiącym tytule „Raúl Madryt”). Bohaterowie książki stoją przed czytelnikiem jak żywi i Balla w tym zasługa, że odtworzył przed młodszymi kibicami zamglony świat, który zapewne dla wielu wydaje się być zamierzchłą erą dinozaurów.
Pisząc w sposób interesujący, nie stroniąc od ironicznych żartów i przedziwnych cytatów, Phil Ball popełnił książkę, którą czytało mi się z niekłamaną przyjemnością. Dzięki niemu odbyłem podróż w czasie do przedwojennej Hiszpanii, gdzie Królewscy – jakby to powiedzieli fani eufemizmów – znajdowali się w okresie rozwoju. Worek z tytułami rozwiązał się, gdy nadeszła epoka Di Stéfano, niekwestionowanego lidera zespołu. Następne złote epoki – bo tak dzieli się historię w Realu – czyli Yé-Yé, Eskadra Sępa i dwie generacje Galaktycznych są niestety stopniowo coraz słabiej opisane i tylko przez to książka nie jest dla mnie ideałem. Wraz ze zbliżaniem się do przełomu wieków autor wpada w chaotyczność relacji i w ten sposób Ball nie zaspokoił mojego apetytu na rzetelną analizę epoki pierwszych Galácticos, która jest o tyle ciekawa, co skomplikowana. Możliwe, że autor nie chciał przegrać z natłokiem historii, która równie dobrze mogłaby się rozwinąć w kolejną książkę. Tym bardziej, że Brytyjczyk sprawia wrażenie kompetentnego, niezależnego arbitra wobec zespołu, który w sercach wszystkich kibiców budzi przypływ adrenaliny (w wyniku euforii bądź nienawiści). Nie boi się wsadzić kij w mrowisko tam, gdzie niektórzy by się zatrzymali, podając jednocześnie wiarygodne argumenty, dzięki którym jego słowa są czymś więcej niż domysłami. Porusza kwestie polityczne i kulturalne, tak ważne dla zdecentralizowanej Hiszpanii, a jednocześnie mam wrażenie, że słabo rozumiane przez kibiców z reszty świata. Nie boi się Realu skrytykować, jak i nie boi się z szacunkiem wypowiadać o jego przeciwnikach. „Real Madryt. Królewska historia” to książka, po którą zdecydowanie warto sięgnąć, jeśli Wasze serca biją w rytmie futbolu. Jeśli zaś dopingujecie Los Blancos, to jest to pozycja obowiązkowa; przed Wami bowiem pasjonująca historia zespołu, który przeszedł do historii sportu na zawsze.
Fot.: wsqn.pl