W ostatnim czasie nasiliły się niepokoje o możliwe dołączenie Białorusi do inwazji na Ukrainę. Zdaniem gen. Romana Polko, gdyby Łukaszenka chciał się na to zdecydować, zrobiłby już dawno. Obecnie bardziej prawdopodobne wydaje się, że nie chce dołączać do Putina, który wydaje się przegrywać tę wojnę.
Białoruś oficjalnie nie bierze udziału w inwazji na Ukrainę, chociaż rosyjscy żołnierze i sprzęt korzystają z jej terytoriów. Sam Aleksander Łukaszenka deklaruje oczywiście wsparcie dla Rosji, ale jednocześnie podkreśla, że Białoruś jest nastawiona pokojowo i zamierza co najwyżej bronić swojego terytorium.
W ostatnim czasie spekulacje dotyczące możliwego białoruskiego ataku znów się nasiliły. Aleksander Łukaszenka zadeklarował w ubiegłym tygodniu, że na podstawie umów Państwa Związkowego tworzy wspólne, rosyjsko-białoruskie oddziały. Jednocześnie media donoszą o całych konwojach rosyjskich żołnierzy, którzy mają być transportowani na Białoruś. Rosną obawy o to, że ponownie nastąpi próba ataku na Kijów.
Zdaniem gen. Romana Polko, białoruski dyktator wcale nie ma ochoty dołączać do inwazji. „Gdyby Łukaszenka miał zaatakować, to już dawno by to zrobił. Snuje on jakieś opowieści o zagrożeniach, ale nie chce dołączyć do przegranego jakim już jest Władimir Putin i stara się w jakiś sposób ratować własną skórę” – stwierdził.
Były dowódca GROM uważa, że Łukaszenka obawia się własnego społeczeństwa. „Gdyby Łukaszenka dokonał powszechnej mobilizacji i wysłał swoich żołnierzy na front, to podejrzewam, że musiałby się obawiać bardziej własnego społeczeństwa i armii niż Putina, ponieważ morale żołnierzy rosyjskich jest fatalne, a morale żołnierzy białoruskich jeszcze gorsze. Gdyby zaczęli ginąć, to pewnie by się odwrócili i uderzyli w samego Łukaszenkę” – dodał.
Czytaj także: Chiny wykonują nagły ruch ws. Ukrainy. Eksperci: Przed nami eskalacja wojny
Źr.: Interia, TVP Info