Magdalena Adamowicz planuje pojawić się na finale WOŚP. W styczniu 2019 r. podczas „Światełka do Nieba” zamachowiec trzykrotnie ugodził nożem jej męża. Prezydent Gdańska zmarł w wyniku odniesionych obrażeń. Wdowa przyznaje, że jej córki nie są zachwycone jej pomysłem.
Magdalena Adamowicz w programie #Newsroom w Polsat News zapewniła, że tragedia sprzed roku nie sprawi, że zaprzestanie wspierania WOŚP. „Będę chodziła z puszką na WOŚP. W listopadzie po raz kolejny zarejestrowałam się jako wolontariusz.” – oświadczyła europosłanka. Polityk chce także pojawić się na „Światełku do nieba”. „Mam nadzieję, że nie zabraknie mi siły.” – stwierdziła.
Czytaj także: Magdalena Adamowicz spotka się z matką zabójcy swojego męża? Jest warunek
Żona Pawła Adamowicza przyznaje, że tragedia nadal silnie wpływa na jej córki. „Trochę żartujemy, że założę pod ubranie kamizelkę kuloodporną. Starsza córka nie chce w tym roku uczestniczyć w WOŚP, to dla niej bardzo trudne.” – mówiła Magdalena Adamowicz.
Czytaj także: Wyjątkowy finał WOŚP w Gdańsku. Głos zabrała Magdalena Adamowicz: Paweł jest ze mną [WIDEO]
Nie można wstydzić się łez Wdowa po Pawle Adamowiczu przyznała, że po śmierci męża najtrudniejszym dniem był dla niej 23 grudnia. „Bałam się tych świąt. 23 grudnia był najsmutniejszym dniem w tym roku, oprócz śmierci Pawła. Przepłakałam cały dzień. (…) Były przy mnie córki. Tereska zawsze mnie pociesza, (…) Antonina przytula i czasem również płacze.” – przyznała.
„Wiem, że dzieje się dużo złego i postanowiłam, że chcę coś zmienić, żeby kolejne tragedie się nie wydarzyły, żeby inne dzieci i żony nie musiały płakać. Stąd moja akcja „Imagine there is no hate”.” – wyjaśnia Magdalena Adamowicz.
Źr. polsatnews.pl