Od 1748 r., czyli daty wydania O duchu praw przez Monteskiusza, w której to zdefiniowany został trójpodział władzy, minęło prawie 300 lat. Francuski filozof w swym podziale nie uwzględnił roli mediów. W dzisiejszych czasach informacja ma zszokować, to ona jest głównym towarem, często wręcz deficytowym. Dlatego mass media stają się nie czwartą – jak wielu sądzi, a pierwszą władzą na świecie. Z kolei manipulacja ma pomóc zapełnić sakiewki prezesów medialnych gigantów.
Każda manipulacja zawierać musi co najmniej dwa elementy. Pierwszym jest nośnik – ten musi być dobrany w taki sposób, aby owa informacja dotarła do jak najszerszego grona odbiorców; drugim z kolei jest treść – kojarząca się z wieloma rzeczami, łatwo zapamiętywalna, krótka. Oczywiście elementy te muszą zostać wykorzystane w odpowiedni sposób. Niezbędne jest również tworzywo, którym będziemy manipulować – w tym przypadku są to ludzie. Nie wolno się też łudzić, że nie ma osób, których nie można zmanipulować – są tylko takie, u których ten proces trwa nieco dłużej.
WŁADZA, MEDIA I GOEBBELS
Zgodnie z tym, co przywódca III Rzeszy – Adolf Hitler, napisał w Mein Kampf, manipulacja nie może stosować rozwiązań połowicznych – albo jest pozytywna, albo negatywna. Minister propagandy wcielił tę zasadę w życie – zapobiegał on powstawaniu wątpliwości, dotyczących przyjęcia danej postawy – wybór miał się ograniczać do dwóch stwierdzeń – „tak” albo „nie”. Odrzucenie jednej skutkowało przyjęciem drugiej, w ten sposób każda dyskusja nad podjętą decyzją była zbędna.
Goebbels tworzył jednocześnie dwa rodzaje manipulacji opisywanych przez Führera – pozytywną i negatywną. Tę pierwszą stosował wobec samego Hitlera, III Rzeszy, ustroju państwa, a co najważniejsze – ideologii nazistowskiej. Z kolei druga miała służyć przeciwko wrogowi – jego ideologii, wodza, narodu. Należy to rozumieć jako budzenie nienawiści w stosunku do Związku Radzieckiego, bolszewizmu i samej postaci Stalina. Jak sam Goebbles mawiał – Im większe kłamstwo, tym ludzie łatwiej w nie uwierzą.
Pokazywano również ogromne kontrasty pomiędzy „nami” – czyli narodem niemieckim – nadrzędnym, a „nimi” – czyli bolszewikami, ludźmi podrzędnymi. W ten sposób kreowano myślenie przeciętnego obywatela III Rzeszy. Goebbels wartościował cechy swego państwa, porównując obecną sytuację, do tej przed I wojną światową – wytworzył on w ten sposób iluzję mocarstwa, którego siła ma być sprawdzona w nadchodzącej wojnie. Wojna ta jest więc niezbędna.
Kina objazdowe, prasa, radio, telewizja – wszystkie środki masowego przekazu wykorzystywane były przez nazistowskich propagandzistów. Kina ustawiano najczęściej na wsiach, wśród niewykształconych chłopów, którzy nierzadko pierwszy raz widzieli tak duży ekran.
Głodne kurczaki nasze, bo Reagan zabrał im paszę
Manipulacja nie była wyłącznie domeną nazistowskich Niemiec, ale także komunizmu – i tego w ZSRR, i tego który od 1945 r. rozpanoszył się na ziemiach polskich. Można powiedzieć, że manipulacja ta była skuteczniejsza od tej faszystowskiej z jednego powodu – coraz więcej ludzi miało dostęp do środków masowego przekazu, a w szczególności do telewizorów.
Metody działania komunistów niewiele różniły się od tych, które były stosowane przez faszystów. Zmienił się tylko „wróg” – teraz były nim państwa „zgniłego zachodu”, czyli kapitalistyczne, a wzorem do naśladowania był wódz partii komunistycznej.
Nie bez znaczenia była tutaj retoryka używana przez peerelowskich propagandzistów. Największe zasługi w tej dziedzinie mają ówcześni dziennikarze, którzy przekazywali „fakty” zgodnie z nakazami komunistów. Nie tłumaczono racjonalnie problemów, a jeśli takowe zaistniały, były skutkiem działań krajów imperialistycznych. To kończyło wszelką dyskusję.
Propaganda sukcesu, którą prowadził Edward Gierek, jest ciekawym sposobem manipulacji narodem. Wyolbrzymiano wówczas dokonania partii rządzącej, a milczeniem pomijano kwestie problematyczne tudzież te związane z niepowodzeniami gierkowskiego rządu. Głównym nośnikiem manipulacji stał się „Dziennik Telewizyjny”. Telewizyjna propaganda wzmocniła się po zakończeniu „cudu gospodarczego” w 1976 r. i nasilających się strajkach robotniczych (powstanie KOR). Strajkujących nazywano wówczas „warchołami” i „przeciwnikami narodu”…
Odwrócenie rzeczywistości, czyli kot do góry nogami
25 lat temu Polska stała się „wolnym” państwem. Wolnym w rozumieniu takim, że wszelkie inwestycje realizowane są raczej wolno. Uniezależniliśmy się od Związku Radzieckiego tylko dlatego, że w 1991 r. zmienił swą nazwę na Federację Rosyjską i kilka państw stało się samodzielnymi bytami. Aktualnie jesteśmy uzależnieni od rosyjskiego gazu. Przybraliśmy natomiast, jakby to rzekł Gombrowicz, inną „gębę”. Staliśmy się również uzależnieni od Zachodu, od państw Unii Europejskiej.
W polskich mediach zmieniło się jedynie tyle, że są one nie prosowieckie a prozachodnie. Nie zmieniło się natomiast jedno. Zamiast rozliczać władzę, rozlicza się opozycję. To co w PRL nazywano „warcholstwem”, zostało ubrane w mniej drażniące słowa. Sukcesy rządu ogłaszane są z niesamowitą fetą, z kolei wpadki partii opozycyjnych stają się aferami na miarę Watergate. Odwrotna sytuacja, odwraca również zachowanie mediów – afery rządu są komentowane zdawkowo – dla podtrzymania złudzenia „niezależności”.
Nie zmieniła się jeszcze jedna rzecz – zdrajcy byli patriotami, patrioci zaś zdrajcami. Z pewnością nie jest to tak silnie widoczne, jak w czasach słusznie minionych, w pewnych sytuacjach można jednak tę retorykę zauważyć. Doskonałym przykładem jest tutaj stacja telewizyjna założona przez p. Waltera. Skrót nazwy tej telewizji miał oznaczać „telewizja »(TV)« niezależna »(N)«”, niektórzy jednak przekornie rozwijają ten skrót jako „Tusk Vision Network”. W rzeczy samej, wystarczy przez tydzień prześledzić informacje nadawane przez tę stację. Natężenie „ważności” danego newsa zmienia się wraz z tym, kogo ta wiadomość dotyczy.
„Bójka pijanego posła Wiplera”, „Afera madrycka”, „Marsz Niepodległości”, „Wejście protestujących do siedziby PWK” – podobne wydarzenia można wymieniać bez końca. Sprawa posła Nowej Prawicy „wałkowana” była przez co najmniej trzy dni – red. Kajdanowicz w swym programie (Fakty po Faktach, 6 listopada 2014 r.) wręcz wmawiał Wiplerowi, że ten wszczął bójkę. „Afera madrycka” – jak to szumnie komentują media, czyli wyjazd trzech posłów PiSu, porównywany był niemal do afery Watergate. „Taśmy prawdy” to przy tym pikuś! Marsz Niepodległości po raz kolejny okazał się zbiorowiskiem wściekłych narodowców, których zadaniem jest zniszczenie Warszawy. Zaś wejście protestujących osób do siedziby PWK nie wymaga większego komentarza…
Mainstream w Polsce ukazuje bowiem swoją rzeczywistość, którą kierują wedle swych potrzeb. Każdy sprzeciw jest niemile widziany. Albo popieramy, to co media mówią, albo jesteśmy przeciwko nim. Jest to sytuacja zero-jedynkowa – czy to nie przypomina peerelowskiej propagandy i zaklinania rzeczywistości?
Manipulacji, jakich dzisiaj dopuszczają się media, jest znacznie więcej. W szczególnej mierze mają one za zadanie wpłynąć na to w jakich kategoriach powinien myśleć przeciętny Kowalski. Podobnie jak reklamy mają zachęcić do kupna danego produktu, tak media mają „zaprogramować” swoich widzów, aby szokowały ich nagłaśniane afery, interesowały mało istotne sytuacje, a naprawdę poważne, skomplikowane problemy były odstawiane na boczny tor. W pewien sposób realizowane są tutaj założenia nazistowskiej propagandy – „tak” albo „nie”. W ten sposób dziennikarze pozbywają się tłumaczenia wielowątkowych i wielopłaszczyznowych wydarzeń.
Fot. Wikimedia Commons