Spisek żarówkowy
W dzisiejszym świecie, pieniądz dominuje każdą dziedzinę życia. Niezależnie od tego, czy mówimy o potrzebach życia codziennego, czy też o wydatkach niekoniecznych. Dojście do potęgi – szczególnie finansowej – to nie spacerek po bułki do sklepu. Wie o tym każdy. Tak samo jak i każdy chce mieć pieniądze. Posiadać ich na tyle wiele, by móc pozwolić sobie na luksusy. Dawno, dawno temu, kiedy jeszcze nie było mnie na świecie… W czasach gdy moi rodzice, byli małolatami, a o mnie nawet ptaszek nie ćwierkał, Mercedes wdrożył do produkcji przełomowy model. Mowa o popularnych Mercedesach W123 zwanych „Beczkami„.
„Beczka” – był to samochód bardzo wygodny, często występujący w roli taksówki. Centymetr po centymetrze, wykonany w najwyższej jakości co do najmniejszej śrubki. Pojazd niepowalający osiągami, w jakiejkolwiek wersji silnikowej by nie był. Natomiast w zamian oferował możliwość wykonania milionowych przebiegów bez remontu. Wprost świetne auto dla przeciętnego „Pana Kowalskiego” czy też „Herr Helmut’a„. Pewnie większości wydaje się, że ten model można zaliczać do sukcesów marki. Posłużę się tutaj moim ulubionym wyrazem, jaki jest w stanie określić wiarygodność tej tezy – „PÓŁPRAWDA”. W123 zostało wyprodukowane w serii 2 696 915 sztuk. Delikatnie ponad dwa i pół miliona egzemplarzy! Trudno nie powiedzieć, iż rozeszły się jak ciepłe bułeczki w ciągu dziesięciu lat produkcji. Wzór niezawodności. Ojciec lub jak ktoś woli matka legendy „NIEMIECKIE – SOLIDNE„.
Sukces, czy jednak nie?
I nadal wydaje się, że był to sukces producenta. Nic bardziej mylnego. Ten samochód o mały włos doprowadziłby do bankructwa duży koncern. Nawet niemieccy obywatele, zarabiający pieniądze – tak jak i dziś – znacznie większe w porównaniu do nas Polaków tak bardzo pokochali szlachetną „Beczkę” za jej niezawodność i wygodę jaką oferowała, że nie chcieli nawet słyszeć o nowym samochodzie. Mimo tego, że stać ich było aby zakupić nawet dwa nowe Mercedesy. „Dlaczego mielibyśmy wymienić ten samochód na nowy, skoro ten nadal jest w świetnym stanie?” Efektem powstania tak wspaniałego pojazdu było znacznie niższe zainteresowanie nowszy Mercedesem 190 w przeciągu 3-4 lat po zakończeniu produkcji W123. Liczby nie kłamią. W124 – bo tak nazwano następce „Beczki” został wyprodukowany jedynie w 2 000 000 egzemplarzy, czyli o około 20 % mniej egzemplarzy.
Kolejne następstwo „wspaniałości Beczki” to ilość sprzedawanych części zamiennych. Może nie każdy o tym wie, ale najwięcej zarabia się nie na sprzedaży samochodu, a na jego serwisie i produkcji części zamiennych do niego. A tych sprzedawano bardzo mało w stosunku do konkurencji. Dlatego niemieccy producenci poszli po rozum do głowy. Z modelu na model, samochody są coraz bardziej usterkowe. Ba! Nawet lepiej, wytrzymałość części jest „wyliczona” w taki sposób, by psuły się one przy konkretnych przebiegach, by wytrzymywały pewną ilość kilometrów. Podobnie Volkswagen stracił na produkcji nieśmiertelnych 1.9TDi w latach 90’tych.
Dziś kupując nowego Mercedesa – za sto, czy dwieście tysięcy złotych – po roku użytkowania „otrzymujemy” rdzewiejące nadwozie gratis. Kupując nowego Volkswagena 2.0TDi po 150 000-200 000 kilometrów zaczynają się psuć pozornie błahe, a zarazem dość drogie elementy. Jeśli zobaczycie „Beczkę” na ulicy, uśmiechnijcie się, pomyślcie o niej w duchu, bo być może kręci właśnie trzeci, a może nawet piąty milion kilometrów.
Dokąd zmierza dzisiejszy świat w pogoni za pieniądzem?
fot. Wikimedia