Kanclerz Angela Merkel rozmawiała z Alaksanderm Łukaszenką na temat sytuacji na granicy polsko-białoruskiej. Spotkanie skomentował były prezydent Bronisław Komorowski. – Z jednej strony pokazała kij, a z drugiej strony być może jakąś marchewkę – stwierdził.
Konflikt na granicy Litwy, Łotwy oraz Polski z Białorusią zyskał już dawno ogólnoeuropejski charakter. Unijni przywódcy coraz bardziej angażują się w rozwiązanie konfliktu i powstrzymaniem Alaksandra Łukaszenki.
W poniedziałek media informowały o próbie mediacji, której podjęli się prezydent Francji Emmanuel Macron z prezydentem Rosji Władimirem Putinem oraz kanclerz Niemiec Angela Merkel z przywódcą Białorusi Alaksandrem Łukaszenką.
O komentarz do spotkania tej drugiej pary poproszony został były prezydent Bronisław Komorowski. – Angela Merkel może, jestem pewien, że poprowadziła rozmowę na tej zasadzie, że z jednej strony pokazała kij, a z drugiej strony być może jakąś marchewkę – ocenił w TVN24.
W opinii Komorowskiego kanclerz Niemiec jest zręcznym dyplomatą. – Tym kijem są dalsze sankcje i dalsze ograniczenia gospodarcze w stosunku do reżimu na Białorusi, a marchewką może być jakieś, powiedziałbym, zatrzymanie ew. karania, także w obszarze ważnym dla rozwoju gospodarczego i funkcjonowania gospodarki białoruskiej – zaznaczył.
Nie wszyscy są jednak zgodni z taką argumentacją.
Właśnie o to chodziło też Łukaszence (i Putinowi za jego plecami) – by ważni zachodni liderzy rozmawiali z nim i tym samym traktowali go nie jak fałszerza wyborów, ale prezydenta Białorusi. Błąd Merkel
— Roman Imielski (@romanimielski) November 15, 2021
Merkel 50 minut rozmawia z bandytą o "uchodźcach" z Trzeciego Świata. Losem Białorusinów i Polaków prześladowanych i mordowanych przez Łukaszenkę się nie przejmowała
— Grzegorz Kuczynski (@KuczynskiG) November 15, 2021