Zeina Khalaf to jedna z migrantek, które znalazły się na polsko-białoruskiej granicy. Kobieta wraz z rodziną wróciła do Iraku, ale w rozmowie z Associated Press nie ukrywa, że gdyby miała wybór, spróbowałaby kolejny raz przedostać się do Europy. Jednocześnie opowiedziała, jak Białorusini traktują migrantów.
Zeina Khalaf przebywa obecnie w obozie namiotowym niedaleko miasta Dahuk w północnym Iraku, gdzie mieszka od 2014 roku. Niedawno była jednak w grupie migrantów przebywających na polsko-białoruskiej granicy. Spędziła tam z rodziną 13 dni, po czym zdecydowała się na powrót do Iraku. Wraz z nią wrócił mąż, teściowa oraz troje dzieci.
Kobieta w rozmowie z Associated Press ujawniła, w jaki sposób Białorusini traktują migrantów. „Utknęliśmy na 13 dni między dwoma granicznymi płotami Białorusi i Polski. Każdego wieczoru Białorusini mówili nam, żebyśmy przygotowali się i ruszyli w stronę Polski. Mówiliśmy im, że mamy chorych ludzi i dzieci. Oni mówili: nie, musicie iść” – powiedziała.
Zeina Khalaf ujawnia również, że Białoruś bardzo utrudnia migrantom powrót. „Wraz z przybyciem nowych grup, byli tu też ludzie z Kurdystanu, niektórzy z południa Iraku. Wszystkim tym grupom mówiono, żeby przecięły płot i przeszły. Szczerze to rząd Białorusi jest bardzo zły. Napadali na nas i dalej to robią na ludziach, którzy tam zostali. Uniemożliwiają też im powrót” – przyznała.
Jednocześnie kobieta zadeklarowała, że gdyby miała okazję, spróbowałaby po raz kolejny dostać się do Europy Zachodniej. „Gdyby to było w moich rękach, spróbowałabym jeszcze raz. Gdyby dzieci i nasi seniorzy nie byli chorzy, próbowałabym dalej z mężem i nie wracała tu, bo nasz rząd nic dla nas nie zrobi. Gdyby coś zrobili, to nie zostalibyśmy w tym obozie przez osiem lat” – stwierdziła.
Nagranie z fragmentami rozmowy można zobaczyć TUTAJ.
Czytaj także: Rosja zaatakuje za dwa miesiące? Niepokojące doniesienia
Żr.: WP