Mychajło Dianow, obrońca Mariupola i zakładów Azowstal na antenie Polsat News opowiedział o walkach z Rosjanami. Mężczyzna stał się znany po tym, jak media obiegły jego zdjęcia po wyjściu z rosyjskiej niewoli. Był niezwykle wychudzony i miał poważny uraz ręki.
Dianow przyznał, że z perspektywy obrońcy Azowstali nie było wiadomo, że ich walkę obserwuje cały świat. „Nic nie wiedzieliśmy. Wiedzieliśmy, że Rosjan jest całe mnóstwo i mają mnóstwo broni. My nie mieliśmy nic, wszystko nam się kończyło. Ukraińcy są mocniejsi niż Rosjanie, tak będzie zawsze” – powiedział.
„Jesteśmy żołnierzami, bronimy swojej ziemi. Oni mają ogromne państwo. Mają dwa oceany, mają mnóstwo wszystkiego. Po co im Ukraina? Gdyby wzięli Ukrainę, to co? Poszliby do Polski? Uwielbiam Polskę, jesteśmy prawdziwymi siostrami i braćmi” – kontynuował Dianow.
Obrońca Azowstali przyznał, że wojna „jest straszna”. „Wojna sama w sobie jest straszna. Jeśli ktoś powie, że jest inaczej, to jest to kłamstwo. Strasznie jest umrzeć, strasznie zostać rannym, wszystko jest straszne. Rosjanie nie są potrzebni na terytorium Ukrainy, Polski, Szwecji. Ale my jesteśmy facetami, żołnierzami i będziemy walczyć za swój kraj i rodzinę” – powiedział Dianow.
Przyznał również, że warunki, w jakich żyli oblężeni były fatalne. Dysponowali jedynie wodą techniczną. „Gotowaliśmy na niej, ale wszyscy wiedzieliśmy, że będziemy mieli biegunkę i nic z tym nie zrobimy” – powiedział.
„Zabijaliśmy ich tak, jak tylko mogliśmy. Jestem dumny ze swoich przyjaciół, kolegów. Po prostu w przypadkowy sposób stałem się znany. Takich jak ja jest całe mnóstwo. Byli z nami Ukraińcy, ale i Polacy” – stwierdził.
Źr. Polsat News