Za każdym razem, gdy ktoś martwi się o to, czy będziemy mieli z czego się śmiać, odpowiadam: żyjemy w Polsce. I faktycznie, mam rację. Kolejnym, który daje nam powód do śmiechu, raczej przez łzy, jest prezydent Wrocławia Rafał Dutkiewicz.
Otóż Dutkiewicz wymyślił sobie, że ułatwi życie mieszkańcom Wrocławia i nie zrobi z niego drugiego Krakowa. Pan Prezydent dba o zdrowie swoich wyborców i postuluje uwolnić centrum miasta od starych samochodów. Myślicie może, że oznacza to usunięcie zdezelowanych, ledwojeżdżących, kopcących na kilometr pojazdów z serca miasta? Nie. Oznacza to, że do centrum Wrocławia nie mogły wjeżdżać samochody wyposażone w silnik diesla starsze niż 6 lat oraz benzynowe starsze niż 16. Cóż, ja swoim 12-letnim ropniakiem nie będę mógł zabrać wybranki serca na romantyczną podróż po centrum Wrocławia.
Jednak ja to ja, do Wrocławia mam ponad 300 kilometrów, więc przeżyję. Problem mają mieszkańcy miasta i okolic. Bowiem zakaz wjazdu do centrum może dotyczyć nawet co trzeciego samochodu we Wrocławiu. Jak wynika z zeszłorocznych danych średnia wieku pojazdu we Wrocławiu to 17 lat. A urzędnicy postulują jego rozszerzenie na okolice parków i terenów zielonych czy też obszary zabytkowe o dużym znaczeniu kulturowym.
Czytaj także: Arrinera Hussarya - pierwszy polski super samochód - wywiad z Łukaszem Tomkiewiczem
Rozumiem, że Rafał Dutkiewicz robi to w trosce o dobro mieszkańców. Ta troska jest tak wielka, że pan prezydent zgodzi się zablokować wjazd do centrum miasta dla około 120 tysięcy pojazdów. W poszukiwaniu czystego powietrza dzielny polityk użyje wszystkich dostępnych środków. Dofinansowanie z Unii Europejskiej, luki w przepisach, remonty dróg, likwidacja miejsc parkingowych w centrum to tylko niektóre z możliwych oręży.
Dbanie o środowisko to rzecz ważna, jednak czy aby na pewno metoda proponowana przez prezydenta Wrocławia jest dobra? Wjazd do centrum ma być przywilejem dla bogatych? Nie oszukujmy się, mało kogo stać na zakup nowego samochodu. Ktoś powie „kup 10-letniego benzyniaka, pojeździsz po centrum dłużej”. Odpowiadam: kto da mi gwarancję, że w przyszłym roku władze nie rozszerzą zakazu?
Zastanawia mnie tu jedna kwestia. W chwili, gdy USA czy Chiny mają w głębokim poważaniu kwestię ograniczenia produkcji CO2, Europa, która produkuje go mniej, robi wszystko, by jeszcze bardziej to ograniczyć. W Krakowie zakazali palić węglem w kominku, a ja w Chełmży codziennie widzę jak ludzie palą śmieciami i leci żółty dym. Czemu nikt z tym nie walczy? Odpowiadam: bo właściciel mieszkania nie ma obowiązku wpuścić interweniującego w tej sprawie funkcjonariusza. Dochodzi do sytuacji, że pan Jan Kowalski może sobie palić plastikowe butelki, opony i Bóg wie co jeszcze, bo policjant nie ma możliwości wypisania mandatu, a pan Kamil Nowak przestrzega prawa, pali węglem i wychodzi na tym finansowo o wiele gorzej.
Dlatego proponuję, by pan Dutkiewicz podjął na forum publicznym dyskusję o środowisku, jednak zostawił w spokoju te 120 tysięcy samochodów i skupił się na prawdziwych trucicielach. Policja i straż miejska powinna mieć prawo interweniować, gdy dostaje zgłoszenie o paleniu śmieciami w kominku. Tak samo dlaczego największe koszty za wywóz śmieci ponoszą zwykli Polacy? Czy to moja wina, że kupiłem trzy ciastka, a producent opakował je w plastikowy pojemnik, w który by wszedł słoń? Najłatwiej jest uderzać w tych, którzy się nie bronią, dlatego kibicuję kierowcom we Wrocławiu. Bo ministerstwo już planuje wprowadzić podobne przepisy w całej Polsce…