Niepokojące sygnały napływają z Serbii. Na tamtejszych ulicach coraz głośniej mówi się o wojnie w celu odzyskania Kosowa.
Kosowo odłączyło się od dawnej Jugosławii w 1999 roku, natomiast niepodległość ogłosiło 9 lat później. Serbowie nadal uważają ten kraj za swoją prowincję. Do tego mają duży żal do NATO, które de facto pomogło Kosowianom. Belgrad do tej pory uważa ten fakt za potwarz.
Nastroje w Serbii wobec NATO są chłodne, by nie powiedzieć wrogie. Tamtejsze władze otwarcie bratają się z Rosja i nie widzą w tym nic zdrożnego. Oba państwa dobrze się ze sobą dogadują.
Finde #Putin in #Belgrad pic.twitter.com/SEWm6uOURW
— Lina Verschwele (@LinaVerschwele) May 8, 2022
Na terenie Kosowa mieszka dziś mniejszość serbska, która zlokalizowana jest w północnej części kraju. Reszta część państwa jest zamieszkiwana przez Albańczyków. Na ulicach Serbii coraz głośniej mówi się jednak, że Kosowo powinno wrócić do macierzy…
Kolejna wojna w Europie? Kosowo w strachu
Prezydent Republiki Serbskiej, Milorad Dodik, już od jakiegoś czas powtarza, że „byłoby całkowicie historycznie uzasadnione, aby kraje, w których większość ludności reprezentuje naród serbski, zjednoczyły się w jedną strukturę”.
Premier Kosowa, Albin Kurti, w dyplomację się nie bawi. – Ryzyko nowej wojny jest realne – przyznaje bez ogródek przygotowując tym samym Europę, że za chwilę wojna na Ukrainie wcale nie musi być jedynym konfliktem tlącym się na Starym Kontynencie.
Wojna w Kosowie byłaby z pewnością na rękę Rosji, która mogłaby odwrócić uwagę świata od Ukrainy. Zapewne również NATO musiałoby się w jakimś stopniu zaangażować w te działania. Czy do tego dojdzie? Czas pokaże.