Siergiej Andriejew, ambasador Rosji w Polsce, nie stawił się w polskim MSZ pomimo wezwania. Pojawiły się mocne propozycje dotyczące tego, co obecnie powinny zrobić polskie władze. Były rzecznik MSZ mówi, że to „opcja atomowa”.
Rosyjski ambasador Siergiej Andriejew zignorował zaproszenie polskiego MSZ ws. naruszenia polskiej przestrzeni powietrznej przez rosyjską rakietę, do którego doszło kilka dni temu. Eksperci twierdzą, że ambasador konsultował swoją decyzję z Moskwą.
Po ujawnieniu tej informacji w polskich mediach pojawiło się wiele komentarzy. Niektórzy z internautów sugerowali, że właściwą reakcją polskich władz powinno być wydalenie dyplomaty z naszego kraju.
Innego zdania jest Łukasz Jasina, były rzecznik MSZ, który piastował swoją funkcję w czasach rządów Zjednoczonej Prawicy. W jego ocenie decyzja o wydaleniu Andriejewa z kraju byłaby niekorzystna dla Polski.
„Opcja atomowa” ws. rosyjskiego ambasadora w Polsce
– Odmówiłem wizyty w polskim MSZ, ponieważ uznałem, że nie ma sensu poruszać tego tematu bez przedstawienia dowodów. Nadal czekamy na dowody strony polskiej, że to rosyjski pocisk manewrujący wleciał w polską przestrzeń powietrzną. Nie dostaliśmy na to dotychczas żadnego potwierdzenia. Zaproponowałem moim polskim kolegom, że jeśli chcą, to mogą przesłać odpowiednią notę dyplomatyczną pocztą lub kurierem – powiedział Andriejew w rozmowie z agencją RIA Nowosti.
Łukasz Jasina, były rzecznik MSZ, przyznaje, że pomysł dotyczący wydalenia ambasadora Rosji z Polski jest nietrafiony. – Wydalenie ambasadora jest krokiem ostatecznym. Jeśli nasza polityka zakłada, że pozwalamy rezydować ambasadorowi Andriejewowi w Polsce w zamian za to, że nasz ambasador, Krzysztof Krajewski, może przebywać w Moskwie, to z taką decyzją należy czekać do samego końca. Przed jej podjęciem jest możliwe wydalenie innych przedstawicieli rosyjskiej dyplomacji – powiedział Łukasz Jasina w rozmowie z serwisem Gazeta.pl.
– To była także opcja atomowa (wydalenie ambasadora – przyp. red.) w czasach ministra Raua (poprzedniego szefa resortu spraw zagranicznych – przyp. rde.), gdy mieliśmy do czynienia z różnymi działaniami ze strony Rosji. Faktem jest, że nigdy wcześniej pan ambasador Andriejew nie odważył się ignorować wezwania ministra, a wzywany był często. Żartowaliśmy nawet, że powinien mieć w resorcie własny pokoik. Zdarzały się zachowania nie do końca licujące ze statusem dyplomatycznym – ignorowanie tego, co do niego mówił minister, jakieś uśmiechy – dodał Jasina.