Mokotowska załoga Dee Facto albumem Mokotovo żegna się ze swoimi słuchaczami. Szkoda, bo byli niewątpliwie wyróżniającym się składem pośród masy polskich, punkowych zespołów.
Dee Facto zostało założone w 1989 roku na warszawskim Mokotowie z inicjatywy wokalisty Bartka „Żółtego” Żółkosia, gitarzysty Huberta „Bździcha” Pilicha i perkusisty Roberta „Połówy” Dorosza. Z czasem do zespołu dołączyli: Piotrek „Pitosz” Małecki, odpowiedzialny za instrumenty klawiszowe i basista Mariusz „Bidon” Lipiński. Wszyscy w zespole byli do jego końca i zagrali na Mokotovie. Skład na płycie uzupełnili muzycy grający na instrumentach dętych: trębacz Kacper „Kazio” Niziołek, saksofonista Przemek „Przemo” Karczyński i waltornista Kamil „Bocian” Karaszewski.
Od razu dęciaki mogą się skojarzyć z Armią, może z Kultem albo ze współczesnymi Bladymi Lokami. Pierwsze skojarzenie jest jak najbardziej słuszne, chociaż Dee Facto stylistycznie jest bliższe kapelom z USA grającym melodyjny punk, chociaż czuć wpływy grup z Wielkiej Brytanii. Pierwsze dwie płyty zespołu: Dee Facto (1993) i Wirus (1994) były ciekawym, świeżym spojrzeniem na granie punk rocka z elementami hard core’u i ska. Niestety grupa rozpadła się.
Powrócili w 2004 roku wydając zremasterowane utwory z pierwszych LP, by potem przystąpić w latach 2006 – 2007 do rejestracji kompletnie nowych kompozycji, które niestety długo nie mogły znaleźć swojego wydawcy. Ale w końcu w 2012 roku zostały opublikowane nakładem Mamoc Records, a dopiero w ostatnich tygodniach trafiły do naszej redakcji.
Dee Facto w latach dziewięćdziesiątych było kapelą zaangażowaną i to się nie zmieniło w następnej dekadzie. I tak, otwierająca płytę po krótkim intro Polska Młodzież jest swoistym manifestem traktującym o słabości młodego pokolenia, które daje się łatwo manipulować: bo my polska młodzież/jesteśmy zawsze pełni siły/jesteśmy wszyscy podzieleni/wzajemnie się nienawidzimy/bo my polska młodzież /opanowani przez dziennikarzy/nie panujemy nad naszym życiem/jesteśmy manipulowani. Sam kawałek to czysty punkowy strzał. Warto nadmienić, że pierwotnie nagrany został na debiucie, ale tekst jest nieustannie aktualny. Podobnie następny, wściekły Głos nie bierze jeńców, chociaż słychać w nim elementy ska.
No właśnie – sporo tego ska jest na płycie. HC Story muzycznie jest doskonałym graniem w tym stylu, chociaż refren nawiązuje do tytułowego hard core’u. Mokotovo to już czyste ska, z delikatnymi naleciałościami reggae. Skagopuunka to swoisty przekładaniec, jest sporo dęciaków, ska, karaibów i punka. Jeden z najciekawszych kawałków na płycie, z tekstem opisującym niezwykłe właściwości pewnej rośliny.
W podobnym klimacie na płycie jest jeszcze Lion z początkowym motywem wyjętym niczym z muzyki filmowej. Taki Sam za to przynosi wesołe reggae. Taki sam gatunek, ale kompletnie z innym klimatem prezentuje kolejny niezwykle zaangażowany kawałek o wszystko mówiącym tytule Krzyk. Warto pochylić się nad tekstem – manifestem: jedzenie zamiast bomb/edukacja to nowa podstawa/aby ukoić ten wstyd/nie potrzebna im broń/tylko woda i ziemia uprawna/żeby spokojnie móc żyć/jak możesz patrzeć gdy miliony z głodu wyciągają ręce. Teksty Bartka Żółkosia są jedną z mocniejszych stron płyty.
Drugie oblicze płyty, obok grania ska i reggae, to czysty punk, który można przyrównać do Bad Religion, UK Subs czy – rzecz jasna – do polskiej Armii. Są to prawdziwe petardy, jednak pełne dobrych melodii i punkowych tekstów. I tak, w Ogniu wokalista wyśpiewuje o ciężkim położeniu młodych ludzi startujących w dorosłość i generalnie nie zgadza się on z tym stanem rzeczy: gorący ogień w naszych sercach/codzienności zmieni los /i da nam razem siłę/by pokonać zło. Kolor Flag protestuje przeciwko faszyzmowi i rasizmowi. To tradycyjny hymn punkowy, w sam raz do pokrzyczenia na koncertach. Podobną tematyką głosi Kobevanh. Okablowane Umysły przynoszą zimno-falowy riff, i sporo elektroniki, co nie powinno dziwić, zestawiwszy muzykę z tekstem sprzeciwiającym się globalizmowi.
No cóż, jeśli ktoś nie lubi punkowego grania, pełnego zaangażowanych i lewicujących tekstów, to nie powinien sięgać po Mokotovo. Szczególnie jeśli ten ktoś ideologicznie jest na kompletnie przeciwnym biegunie. Jeśli słuchacz jest obojętny, albo nie przedkłada poglądów ponad muzykę – tak jak niniejszy recenzent – to warto spędzić te kilkadziesiąt minut z ostatnim dziełem Dee Facto. Płyta Mokotovo to eklektyczna mieszanka punka, reggae i ska z ciekawymi tekstami, zmuszającymi do myślenia, nie będącym bezsensownym potokiem słów o niczym. Do tego dochodzą dobre melodie, riffy i doskonała sprawność techniczna muzyków, co wśród punkowców nie zawsze się zdarza. No i dęciaki, dodające niewątpliwie pewną oryginalność. Szkoda, że Dee Facto już niczego nie nagra. Chociaż… nigdy nie mówi się nigdy.
Foto: MaMoc Records.