Wiele wskazywało, że do tego w końcu dojdzie. Ciesząca się bardzo dużą popularnością aplikacja „Mój Pociąg” zawiesza funkcjonowanie. Powodem są ciągnące się spory z Polskimi Liniami Kolejowymi.
Już od jakiegoś czasu Polskie Linie Kolejowe dążyły do zablokowania działania aplikacji „Mój Pociąg”. Tłumaczyły to względami bezpieczeństwa danych oraz chęcią wykorzystywania ich zgodnie z prawem. Zdaniem PLK, aplikacja podszywała się pod przeglądarkę i łamała zabezpieczenia.
Aplikacja „Mój Pociąg” korzystała z ogólnodostępnego Portalu Pasażera. Zdaniem twórcy, działała dokładnie tak samo, jak zwykła przeglądarka internetowa. Aplikacja umożliwiała użytkownikom planowanie podróży pociągiem, pokazując jednocześnie ich opóźnienia. To właśnie tych opóźnień nie pokazuje inna aplikacja tego typu, czyli Koleo, do którego używania zachęca teraz twórca „Mojego Pociągu”.
Czytaj także: To koniec popularnej aplikacji z rozkładem PKP! \"Na autora nasłano policję\
Twórca aplikacji przesłał do Polskich Linii Kolejowych pismo z prośbą o dostęp do danych w celu dalszego prowadzenia aplikacji. Wtedy jednak otrzymał odpowiedź, że będzie to kosztowało 26 tysięcy złotych jednorazowo oraz 1,8 tysiąca złotych każdego miesiąca. Kwota była nie do zaakceptowania, chociaż przewoźnik tłumaczył to koniecznością przeprowadzenia m.in. prac deweloperskich oraz kosztów licencji serwisowych.
Ostatecznie twórca aplikacji „Mój Pociąg”, Adrian Łubik, postanowił wycofać ją ze sklepu. – Obchodzenie blokad zajmowało kilka godzin dziennie – tłumaczył. – Jesteśmy zmuszeni tymczasowo „odpublikować” aplikację w Google Play. W międzyczasie polecamy korzystanie z Koleo. Pamiętajcie, że w Koleo nie ma opóźnień pociągów, więc bądźcie wyrozumiali – dodał.
Czytaj także: Blisko 250 produktów ze znakiem Jakość Tradycja