„Nie ma innej sztuki, której jeden rząd uczy się wcześniej od drugiego, niż sztuka drenażu pieniędzy z ludzkich kieszeni”- powiedział kiedyś Adam Smith wybitny szkocki myśliciel i filozof. Od tamtego czasu upłynęło ponad 200 lat, ale zdanie to wciąż nas prześladuje. Kolejni rządzący bezwzględnie ściągają z nas coraz wyższe podatki, ograniczają wolność, a wszystko to tłumaczą troską o dobro narodu. Omamiają nas bezczelną propagandą, a kłamstwem i obłudą kupują sobie wygodne życie nie oglądając się na interes obywateli, a tym samym państwa. Do czego jeszcze są zdolni?
W minionym tygodniu paliliśmy kopie PIT-ów pod urzędem skarbowym na znak protestu wobec uciążliwego podatku dochodowego. W czasach Adama Smitha jeszcze go nie było. Kto by przypuszczał, że inwencja ludzka przekształci system podatkowy w tak skomplikowaną i niewydajną machinę. Podatki często są za wysokie, ale prawdziwym nieszczęściem stają się, gdy są dodatkowo bezsensowne. Potrzebną skarbowi państwa kwotę można wyegzekwować od obywateli w różnych podatkach, lecz muszą być one efektywne. Podatek dochodowy jest w swoich założeniach absurdalny (stanowi karę za przedsiębiorczość i pracę), a od strony technicznej nieefektywny (wiele kosztuje, a proporcjonalnie mało wnosi do budżetu państwa). Dlaczego nikt więc nie może zdobyć się na jego likwidację?! Marazm i nieudolność polityków są nam powszechnie znane, lecz tu istotny być może także element kontroli obywateli. Podatek dochodowy stał się ku temu idealnym narzędziem. Państwo ręką urzędników dowiaduje się o nas bardzo dużo – za dużo.
Największym paradoksem podatku dochodowego jest to, że w praktyce zostają nim obciążeni najbiedniejsi obywatele. Bogate przedsiębiorstwa i spółki państwowe stosują przeróżnego rodzaju zabiegi optymalizacji podatkowej, i zdolne są poświęcać na to olbrzymią część swojego czasu i energii. Ale jak mają się powstrzymywać, gdy zabiegi takie można wykonywać legalnie korzystając z luk w prawie, a dochód jest stosunkowo łatwy do ukrycia? Cała rzesza ekspertów pomaga przedsiębiorcom zatajać dochody i wykazywać niewielkie zyski, a efekty tego odbijają się na tych obywatelach, którzy zapłacenia podatku nie są w stanie uniknąć. Wielkie firmy zatrudniają armię księgowych i prawników po to tylko, by płacić mniejsze podatki, a ci dodatkowi pracownicy też kosztują – i to nie mało. Takie zabiegi, przy skomplikowanym systemie podatkowym jednak się opłacają, tym bardziej, że łatwo jest narazić się na mandat lub grzywnę. Najlepszym przykładem jest to, że nawet urzędnicy i sędziowie, bazując teoretycznie na tych samych przepisach wydają sprzeczne ze sobą orzeczenia. Z myślą o najbiedniejszych wprowadzono kwotę wolną od podatku, lecz w Polsce jest ona skandalicznie niska! Znacznie niższa niż w innych krajach europejskich, nawet po uwzględnieniu wyższych płac naszych zachodnich sąsiadów. W dodatku przy uwzględnieniu inflacji, kwota ta przez ostatnie lata uległa w praktyce zmniejszeniu! Machina podatkowa jest więc dla najuboższych wyjątkowo brutalna.
Czytaj także: Stan współczesnej oświaty. Czy czas na radykalne zmiany?
Ale nie tylko podatek dochodowy należy zlikwidować. Kulą u nogi społeczeństwa stały się obowiązkowe ubezpieczenia emerytalne. Choć nie zwykło się ich oficjalnie nazywać podatkiem, tak muszą zostać określone, gdyż wysokość składki nie determinuje wysokości otrzymywanej emerytury. Czy ludziom naprawdę nie można zostawić swobody dysponowania pieniędzmi według własnego rozeznania? Jakby tego było mało zabrane pieniądze zostały już przez państwo wydane, a konieczność spłaty spadła na następne pokolenia, obciążając je kolejnymi daninami. W założeniach opodatkowane zostały nawet te osoby, które jeszcze nie przyszły na świat! Przy niskim wskaźniku dzietności skutki takich działań mogą stać się dla państwa wyjątkowo zgubne.
Kolejnymi absurdalnymi podatkami są podatki konsumpcyjne takie jak VAT czy akcyza. Zróżnicowany procentowo VAT powoduje zmiany systemu ekonomicznego. Dodatkowo obciążony jest nim prawie każdy towar i usługa na polskim rynku, co powoduje, że ludzie muszą za nie płacić wygórowaną cenę. Oczywiste jest, że przy tendencji obywateli do wydawania pieniędzy, po obniżeniu tego podatku kupowali by więcej towarów nakręcając w ten sposób koniunkturę i prowadząc do powstawania nowych miejsc pracy. Ponadto niski VAT (Unia Europejska narzuca minimalną stawkę 15%) niewątpliwie pomógł by polskim przedsiębiorcom zwiększyć konkurencyjność na rynku międzynarodowym. Spójrzmy jeszcze na akcyzę – jest podatkiem o charakterze prewencyjnym, której podstawowym celem stało się ograniczanie konsumpcji niektórych dóbr ze względu na ich szkodliwość, bądź też towarów rzadkich, o ograniczonym limicie produkcji i luksusowych. Nietrudno jest więc sobie wyobrazić jak bardzo podwyższanie akcyzy wpływa na stale rozwijającą się szarą strefę. Swoją drogą – jak kuriozalne jest podejście naszego rządu do nas – obywateli – skoro za towar luksusowy uznaje np. węgiel? Podstawowy materiał opałowy, bez którego wielu z nas nie przetrwało by zimy, jest według rządzących DOBREM LUKSUSOWYM.
System podatkowy nadaje się do gruntownej przebudowy i to natychmiast! Tymczasem premier Donald Tusk oświadcza w telewizji, że o radykalnych obniżkach podatków nie może być mowy. Obnaża w ten sposób swą zupełną ignorancję dla zasad ekonomii, a także cynizm wobec oczekiwań obywateli przygwożdżonych obecnym systemem. Ciężko jednak uwierzyć w aż tak olbrzymie niekompetencje i brak wiedzy premiera, który jeszcze do niedawna deklarował się jako zagorzały liberał. Pozostaje więc zadać sobie pytanie – czyj właściwie interes zamierza realizować?! Dzisiaj żadna z partii mainstreamowych nie chce podatków obniżać. Niektóre nawet chwalą się, że będą je podnosić. Trzeba zrozumieć, że w tych partiach nie ma ekonomicznych ignorantów. Oni doskonale zdają sobie sprawę z konsekwencji takich działań. Znają zasady funkcjonowania demokracji i wiedzą, że mogą objąć władzę na jedną, może dwie kadencje, lecz później… do władzy dojdzie opozycja, i to ona z pozostawionymi problemami będzie się musiała zmierzyć. Żeby władzę objąć, trzeba mieć czym przekupić rodaków – a na to potrzeba pieniędzy i to z naszych kieszeni! Rządzący zabierają nam miliony, a oddają tysiące, wmawiając, że coś od nich dostaliśmy.
Jak powiedział Monteskiusz „Nic nie wymaga większej mądrości i ostrożności niż ustalenie tego, co należy brać od poddanych, a co im pozostawić”. Oby obecni rządzący wzięli sobie tę sentencję do serca!
Obserwuj autora na Twitterze: