Zbliżają się Święta Wielkanocne. To czas wzmożonej aktywności Polaków w supermarketów. Jeden z jego pracowników ujawnia, że wiąże się to dla niego i jego koleżanek oraz kolegów z dużym obciążeniem psychicznym.
Przed Świętami Wielkanocnymi sklepy wielkopowierzchniowe w Polsce pękają w szwach. Wpadamy wówczas w wir zakupów, korzystamy z oferowanych przez supermarkety promocji i – niekiedy bez opamiętania – wydajemy pieniądze.
To ciężki czas nie tylko dla naszych portfeli, ale i pracowników supermarketów, którzy muszą obsłużyć rozgorączkowanych klientów. Okazuje się, że nie wszyscy potrafią zachować się kulturalnie.
Serwis Wirtualna Polska przytacza wypowiedź Mateusza, pracownika jednego z dyskontów w Bydgoszczy, która przyznaje, że zachowanie niektórych klientów odbiega od ogólnie przyjętych norm. Mężczyzna zdradził m.in., jakie słowa słyszy pod swoim adresem w okresie przedświątecznym.
Pracuje w supermarkecie. Powiedział, co słyszy od ludzi przed świętami
Mateusz przyznaje, że rozgorączkowani klienci wykrzykują pod adresem jego oraz jego kolegów oburzające słowa. Są zwykle sfrustrowani faktem np. długich kolejek w sklepie i – ich zdaniem – wolnej obsługi.
– Zdania „Szybciej, szybciej. Śpieszy mi się” czy „Upośledzony jesteś, że tak wolno to kasujesz?” są przed świętami tzw. klasykiem. Na to, co się dzieje wtedy w sklepach, nie da się psychicznie przygotować – powiedział pracownik jednego z bydgoskich supermarketów w rozmowie z Wirtualną Polską.
Jedna z pracownik sklepu w Krakowie ujawnia z kolei, że tam przedświąteczne szaleństwo trwa już od kilku dni. – Ludzie dosłownie szaleją z zakupami. Robią je tak duże, jakby sklepy miały być zamknięte co najmniej miesiąc. Już wczoraj obsługiwałam rodzinę, która miała całkowicie zapełnione dwa kosze, bo „sklep będzie zamknięty aż trzy dni” – powiedziała. – Awantury są o wszystko. Zaczyna się od tego, że na półkach brakuje produktów, bo albo są już wykupione – i nic dziwnego, jeżeli klienci przychodzą ostatniego dnia przed przerwą świąteczną, albo po prostu nie mamy czasu ich wykładać. Wszyscy jesteśmy wtedy wzywani na kasy, bo kolejki do nich przekraczają 3/4 długości sklepu – dodała.
Wiele wskazuje więc na to, że pracownicy dyskontów spożywczych muszą naszykować się na trudny czas. Możemy jednak oszczędzić im niemiłych wrażeń zachowując się po prostu, jak ludzie…