Prezydent Chorwacji Zoran Milanović stanowczo wypowiedział się przeciwko wejściu Ukrainy do NATO. Stwierdził, że w przypadku eskalacji konfliktu na granicy rosyjsko ukraińskiej, jego kraj odwoła wszystkich swoich żołnierzy.
Groźba rosyjskiej inwazji na Ukrainę wciąż wydaje się realna. Z danych wywiadowczych wynika, że przy granicy zgromadzonych jest już ponad 100 tysięcy żołnierzy. Moskwa domaga się od NATO gwarancji, że Ukraina nigdy nie zostanie przyjęta do Sojuszu. Z kolei zarówno Stany Zjednoczone, jak i część krajów NATO zapewnia, że w przypadku agresji, Rosja musi liczyć się z poważnymi sankcjami.
Tymczasem zupełnie inaczej do sprawy podchodzi prezydent Chorwacji Zoran Milanović. Podczas radiowej rozmowy uderzył on w Ukrainę stwierdzając, że jest ona skorumpowanym krajem. Wydarzenia na Majdanie, do których doszło na przełomie 2013 i 2014 roku określił on mianem „zamachu stanu”. „Będąc głównodowodzącym chorwackiej armii, obserwuję raporty, z godnie z którymi NATO zwiększa swoją obecność i wysyła różne okręty zwiadowcze. Nie mamy z tym nic wspólnego i gwarantuję, że nie będziemy mieli. Chorwacja nie tylko nie wyśle żadnych sił, ale w przypadku eskalacji odwoła wszystkich swoich żołnierzy” – powiedział.
Milanović wprost stwierdził również, że dla Ukrainy „nie ma miejsca w NATO”.
Strona ukraińska zareagowała już na słowa chorwackiego przywódcy. Tamtejsze MSZ wydało komunikat, w którym domaga się sprostowania wypowiedzi prezydenta.
Czytaj także: Rosja jednak nie zaatakuje Ukrainy? Zaskakujące słowa ambasadora
Żr.: TVP Info