Niektórzy sportowcy są jak wino: im starsi – tym lepsi. Sport jest dla nich całym życiem, a końca ich kariery jakby nie było widać. W obecnym sezonie w sportach zimowych ważną rolę odgrywają dwaj weterani: biathlonista Ole Einar Bjoerndalen oraz skoczek narciarski Noriaki Kasai. Na pierwszy rzut oka łączą ich tylko narty, jednak w swoich dyscyplinach są prawdziwymi legendami. Co więcej, wciąż utrzymują się w światowej czołówce.
Sportowiec, który wygrał wszystko
Ole Einar Bjoerndalen urodził się 27 stycznia 1974 w Drammen. Narty towarzyszą mu od najmłodszych lat. Swój niebywały talent objawił już na Mistrzostwach Świata Juniorów w 1992 roku, gdzie zdobył swój pierwszy złoty medal. 18 marca 1993 w Kontiolahti zadebiutował w Pucharze Świata, a jego dominacja rozpoczęła się w sezonie 96/97. Do tej pory w swojej bogatej kolekcji Norweg ma 6 tytułów mistrza olimpijskiego i 19 mistrza świata. 6-krotnie sięgał też po Kryształową Kulę. W zawodach Pucharu Świata triumfował aż 94 razy, na podium stawał aż 168-krotnie. Bez wątpienia jest najbardziej utytułowanym biathlonistą w historii. Doczekał się własnego pomnika, trasy olimpijskiej, a mimo to wciąż jest w grze. Nawet słabszy sezon 2012/2013 nie zraził go do zakończenia tej wspaniałej przygody. Chce wystąpić na Igrzyskach w Soczi i robi wszystko, by cel ten osiągnąć. W tym sezonie znów pokazał się z bardzo dobrej strony, trzykrotnie stawając na podium zawodów Pucharu Świata. Był nawet o włos od zwycięstwa – ze swoim rodakiem, Emilem Hegle Svendsenem, przegrał o zaledwie 0,4 s. Jeśli utrzyma taką dyspozycję, to na olimpiadzie może odnieść kolejne sukcesy. Ciekawe, jaka będzie decyzja Bjoerndalena odnośnie jego kariery po tegorocznych igrzyskach.
Czytaj także: Skoki narciarskie: Podsumowanie sezonu 2013/2014
Samuraj z Shimokawy
Przed nim swoje kariery kończyli Małysz, Peterka, Goldberger czy Martin Höllwarth. Może nie jest tak utytułowany jak Bjoerndalen, jednak Igrzyska w Soczi będą już jego siódma olimpiadą. Oprócz niego tylko rosyjski saneczkarz, Albert Demczenko, będzie mógł pochwalić się takim wyczynem. Noriaki Kasai to ikona skoków narciarskich. Japończyk urodzony 6 czerwca 1972 na arenie międzynarodowej jest nieprzerwanie od 1988 roku. Jest srebrnym medalistą IO z Lillehammer oraz sześciokrotnym medalistą mistrzostw świata. W swoim dorobku ma również tytuł Mistrza Świata w lotach z Harrachova z 1992 oraz zwycięstwo w Turnieju Nordyckim z 1999. Od swojego debiutu do wczoraj 45 razy stawał na podium Pucharu Świata, a 15 razy zwyciężał. Skakanie na nartach ciągle sprawia mu przyjemność. W przeciwieństwie do Norwega, Japończyk nie deklaruje zakończenia kariery. I bardzo dobrze, ponieważ skoki Japończyka są miłe dla oka. Jego sylwetka w locie może stanowić wzór dla młodszych skoczków. Podobnie jak w przypadku Bjoerndalena, po słabszym sezonie jego forma zaczęła wrastać. Można by rzec, że przeżywa drugą młodość. Świadczą o tym przede wszystkim jego wyniki w obecnym sezonie. Zajmując 3. miejsce w Titisee-Neustadt, został najstarszym zawodnikiem, który stanął na podium. Jednak w dzisiejszym konkursie pokazał wszystkim, że wiek nie ma znaczenia i w pięknym stylu wygrał zawody rozgrywane w Tauplitz. Było to jego 16. zwycięstwo w karierze. Reakcja czołówki Pucharu Świata oraz trenerów i kibiców po skoku Japończyka mówi sama za siebie. Kto wie, czy w Soczi takimi właśnie skokami nie wmiesza się w walkę o medale?