Specjalnie dla portalu wMeritum.pl Paweł Stawinoga opowiada o swoim nowym filmie. „Safari” to opowieść o łowcach pedofilów, która ma szansę na realizację. Potrzeba tylko trochę dobrej woli.
Cezary Bronszkowski: Chce Pan wraz z grupą znajomych stworzyć film o łowcach pedofilów. Skąd wziął się ten pomysł?
Paweł Stawinoga: Przeczytałem kiedyś artykuł w gazetce kryminalnej o modzie na amatorską walkę z pedofilią w Rosji. Potem sięgnąłem do Internetu po materiały wideo grupy, która przeprowadza polowania na pedofilów nazywane „safari”. To co zobaczyłem totalnie mnie zafascynowało i zdecydowałem się, że to będzie temat na mój film dyplomowy.
Rozumiem, że to Pan jest autorem pomysłu. Jak udało się Panu namówić znajomych do wejścia w ten projekt?
Tak, jestem autorem tego pomysłu. Namówienie znajomych nie było trudne. Kiedy pokazałem im te same materiały, które przeglądałem i powiedziałem, jaki mam na to pomysł od razu miałem ich pełne poparcie. Mój operator – Marek Świerczek ma podobny gust filmowy do mnie. Obaj lubimy mocne, wyraziste kino. Dla Piotra Bogusza – producenta, jest to z kolei duże wyzwanie. Zebrać fundusze na film o takiej tematyce? Ciężka sprawa. Dla niego to jedynie dodatkowa motywacja. Poza tym sądzę, że ten film, jeśli będzie miał szanse powstać, bardzo się będzie wyróżniał na jakichkolwiek festiwalach i na pewno każdy go zapamięta. Myślę, że to również przyciąga kolejne osoby, które chcą mi pomóc na planie i nawet straszą mnie, że mi nie darują jeśli z tej pomocy nie skorzystam. To bardzo miłe.
Wychodzi na to, że film może liczyć na realizację. Co według Pana przyciąga nowe osoby do współpracy? Możliwość wypromowania siebie czy bardziej niespotykana tematyka filmu? A może jedno i drugie?
Wciąż zbieramy niezbędne środki i daleko nam jeszcze do celu, ale są szanse na realizację, jak najbardziej. Myślę, że jedno i drugie. Każdy z nas chce w branży filmowej zajść jak najwyżej i realizować jak najlepsze filmy. A film to wynikowa pracy wszystkich osób na planie. Dlatego wiem, że każda z tych osób da z siebie wszystko. Oczywiście, im większy sukces filmu tym lepiej dla jednostki. Tematyka filmu, moim zdaniem, to największy wabik dla aktorów. Role obleśnego pedofila, charyzmatycznego lidera grupy łowców czy też jego kochanki, która prowokuje do najgorszego, to nie są role często spotykane i dla aktora stanowią ogromne wyzwanie.
Właśnie. O ile reżyser jest mózgiem filmu, o tyle aktorzy to jego serce i dusza. Odbędą się castingi? A może już ma Pan kilka nazwisk, które zobaczymy na ekranie?
Główną rolę zagra Bartłomiej Myca, aktor teatru im. Juliusza Słowackiego w Krakowie, którego widz również rozpozna z wielu ról serialowych. Jednego z pedofilów (bo pojawi się ich więcej) zagra Paweł Budziński, twórca i aktor krakowskiego teatru Bakałarz oraz głośny uczestnik poprzedniej edycji programu „Mam Talent”. Na pewno zorganizujemy castingi na rolę żeńską, o której wspomniałem wcześniej. Może nie powinienem tego mówić, ale odpowiednia osoba w tej roli może ukraść ten film.
Na początku wspomniał Pan, że będzie to Pana film dyplomowy. Co się kryje pod tym sformułowaniem? Czyżby będzie to Pana praca dyplomowa?
To film, który każdy z reżyserów i operatorów realizuje na zakończenie szkoły.
Rozumiem. Produkcja prawdopodobnie będzie jedynym tego typu filmem w Polsce. Skąd więc ma Pan zamiar pozyskać pieniądze? Ludzie dobrej woli? Wsparcie unijne?
Ze względu na tematykę, głównie liczymy na prywatne środki ludzi dobrej woli, stąd nasza kampania na portalu polakpotrafi.pl. Jesteśmy otwarci na wszelkie źródła finansowania i na każdą możliwą współpracę. Jeśli ktoś nie jest w stanie wspomóc nas finansowo (a można nas wesprzeć choćby kwotą 1zł) to może to zrobić w inny sposób – promując nasz projekt na portalach społecznościowych czy dzieląc się informacją gdzie lub do kogo możemy się z nim zgłosić.
Gdyby udało się Panu zebrać odpowiednią ilość pieniędzy oraz zatrudnić pełną obsadę, to na jak długi film możemy liczyć?
Założona kwota pozwoli nam na zrealizowanie 30-stki. W wielu wypadkach krótkie metraże są dla reżyserów punktem wyjścia do stworzenia pełnego metrażu więc kto wie, być może kiedyś będziemy mogli obejrzeć tę historię w kinach w zupełnie innym wydaniu.
Mógłby Pan przybliżyć Czytelnikom, jak wyglądają takie polowania na pedofilów?
Grupa przyjmuje prosty plan działania – jej członkowie na portalach randkowych podszywają się pod nieletnich amatorów miłości z dorosłymi. Czasem wystarczy nazwa użytkownika typu Maciek12 albo Kasia10. Po kilku minutach pojawiają się „wujkowie” i umawiają na spotkanie. Kiedy pedofil pojawia się w umówionym miejscu zostaje schwytany. „Wujek” nie ma szans. Czasem trzeba go poturbować, ale zazwyczaj nie stawia oporu. Najwyżej próbuje uciekać. Potem zaczyna się przedstawienie. Jest torturowany aż do momentu przyznania się do swoich zbrodni przed kamerą. Zarejestrowany materiał trafia do sieci, wywołując społeczny lincz. Łowcy organizują także tzw. „safari”. Po zapłaceniu wpisowego każdy chętny obywatel może wziąć udział w polowaniu na zboczeńców i samodzielnie wymierzyć im sprawiedliwość.
Mówił Pan, że pierwszy raz spotkał się z tematem w gazetce opisującej grupę w Rosji. Czy takie grupy działają również w Polsce?
Nic mi na ten temat nie wiadomo. Ja jedynie zainspirowałem się historią z Rosji i stworzyłem fikcję osadzoną w polskich realiach.
Czy rosyjskie służby m.in. policja, nic nie robią z łowcami? Co by nie patrzeć, to, choć w słusznej sprawie, podczas „safari” łamie się prawo.
Właśnie to jest w tym wszystkim najciekawsze. W Rosji pedofilia to wyjątkowo poważny problem. To kraj z ogromnymi różnicami majątkowymi. Z jednej strony jest dużo bogatych i wpływowych pedofilów, a z drugiej – mnóstwo dzieci z biednych, rozpadających się rodzin, którymi nie interesuje się państwo. Rosyjska władza dyskutuje o skali problemu tylko przy okazji wielkich afer. Jak mówi lider grupy, na którym wzoruje głównego bohatera mojego filmu, „państwo śpi, jest skorumpowane i słabe, więc weźmy sprawy w swoje ręce i sami ukarzmy zboczeńców.” To bardzo podoba się ludziom. Ten człowiek to dziś w Rosji niemal celebryta. Krąży między studiami telewizyjnymi, wszędzie występuje jako bojownik o bezpieczeństwo dzieci. A jeszcze dwa-trzy lata temu pojawiał się w telewizji wyłącznie w relacjach z sali sądowej. Pokazywano go w klatce jako najgroźniejszego skinheada Rosji.
W Polsce prawdopodobnie taka grupa byłaby szybciej złapana przez policję niż pedofile…
Zapewne.
Wróćmy jeszcze do filmu. Który reżyser wywarł na Panu największe wrażanie? Kim będzie się Pan inspirował? Pasikowski? Wajda? A może sam Pan sobie sterem, żeglarzem, okrętem?
Wojtek Smarzowski jest zdecydowanie moim ulubionym polskim reżyserem. Jego styl, w którym bezpardonowo łączy się (czasami czarne) poczucie humoru i groza jest niepodrabialny. Na pewno w jakimś stopniu będę się inspirował jego filmami, ale opowiem tę historie swoim językiem jasnym dla wszystkich, a zarazem bardzo dosadnym i wyrazistym. Zdam się również na własną intuicję, która rzadko mnie zawodzi.
Zapowiada się bardzo ciekawa produkcja. Życzę powodzenia w realizacji projektu i sukcesu w dalszej pracy.
Dziękuję serdecznie i zachęcam do śledzenia postępów.
Jeśli chcą Państwo wesprzeć produkcję filmu oraz dowiedzieć się o nim więcej, zapraszamy TUTAJ.
Fot. Paweł Stawinoga