Dyrektor generalny firmy Pfizer Albert Bourla zabrał głos ws. czwartej dawki szczepionki przeciwko koronawirusowi. Chodzi o wariant omikron, który jakiś czas temu zdiagnozowano na świecie.
Bourla przyznał, że w kontekście rozprzestrzeniającego się wariantu Omikron być może konieczne będzie podanie czwartej dawki preparatu przeciwko koronawirusowi. Początkowo firma Pfizer przewidywała, że czwarta dawka będzie potrzebna około 12 miesięcy po przyjęciu trzeciej, jednak teraz, w obliczu rosnącego zagrożenia, sytuacja może ulec zmianie.
„Na razie opieramy się na testach przeprowadzonych na syntetycznej, laboratoryjnej kopii wariantu omikron, dlatego potrzeba więcej danych z badań przeciwko prawdziwemu wirusowi. Te rzeczywiste wyniki będą dokładniejsze. Oczekujemy ich w ciągu najbliższych dwóch tygodni” – powiedział szef Pfizera na antenie telewizji CNBC.
Głos ws. wypowiedzi Bourli zabrał lekarz dr Leszek Borkowski, z którym rozmawiali dziennikarze serwisu WP abcZdrowie. Twierdzi on, że zapowiedzi szefa Pfizera to nie mrzonki. W jego ocenie konieczność szczepienia przeciwko koronawirusowi faktycznie może okazać się częstsza i nie skończy się na dwóch czy trzech dawkach.
„Jeśli SARS-CoV-2 będzie uaktywniał się i pojawią się kolejne ogniska zakażenia, to będzie trzeba szczepić się tak, jak w przypadku grypy, czyli raz w roku. Jeśli zaś po wygaszeniu pandemii okaże się, że koronawirus nie uaktywnia się, nie atakuje ludzi, to będzie można przystopować ze szczepieniami” – powiedział Borkowski. Więcej TUTAJ.