Sabaton konsekwentnie kroczy wojenną ścieżką ku chwale metalu. Skład zespołu poważnie się zmienił, lecz nie wpłynęło to ani na morale, ani na brzmienie Szwedów, które dalej oscyluje pomiędzy pompatycznością a power metalowym czadem. Heroes, nowy krążek nie przynosi rewolucji, a stanowi raczej delikatną ewolucję dotychczasowego stylu grupy. Po kursie historii Szwecji na poprzednim LP – Carolus Rex, Joakim Bröden tym razem opowiedział słuchaczom o bohaterach wojen i bitew XX-wiecznych.
Oczywiście nie zabrakło polskiego wątku na płycie. Piosenka Inmate 4859 opowiada o rotmistrzu Witoldzie Pileckim. Można się spierać o to, czy ten utwór jest zwykłą komercyjną zagrywką zrobioną pod polskich fanów, czy też inspiracja do jego stworzenia była zgoła odmienna. Nie można jednak odmówić jakości tej kompozycji, która jest fajnym, kroczącym metalowym walcem z tekstem opisującym wojenne czyny Pileckiego: Inmate in hell or a hero in prison?/Soldier in Auschwitz who knows his name/Locked in a cell, waging war from the prison/Hiding in Auschwitz who hides behind 4859.
A co prezentują pozostałe kawałki? Otwierający płytę Night Witches opowiada o 588 Pułku Nocnych Bombowców Sił Powietrznych ZSRR. Historia o tych pilotach nie byłaby niczym szczególnym, gdyby nie fakt, że w skład pułku wchodziły tylko kobiety. Stąd nazwa „Nocne wiedźmy”. Muzycznie kawałek ten niczym się nie wyróżnia – klasyczne heavy z chóralnymi, typowymi dla Sabatonu, zaśpiewami. Kolejny na playliście No Bullets Fly kontynuuje wątki lotnicze. Utwór opowiada o niemieckim pilocie, który nie dobił uszkodzonego B-17, tylko pozwolił amerykańskiemu lotnikowi wrócić bezpiecznie do Anglii. Obaj piloci spotkali się po wojnie i zostali przyjaciółmi. A sama muzyka, to nic tylko kolejna Sabatonowa sztampa, czyli metalowo-taneczny rytm z chórem w refrenie. Smoking Snakes nie przynosi odkrycia. Power metalowy czad z nadętym refrenem.
Wesoły To Hell and Back nie zaskakuje niczym, no chyba, że negatywnie. Tekst opowiada o amerykańskim bohaterze II wojny światowej – Audiem Murphym. Rytmika rodem z dyskoteki z irytującym, skocznym motywem klawiszy w refrenie niczym z dzikiego zachodu. Na plus w tym kawałku trzeba zapisać doskonałe solo gitary. The Ballad Of Bull jest – jak tytuł wskazuje – balladą. Niestety głos Joakima Brödena nijak ma się do pościelowych klimatów, które zaproponowali nam muzycy. I ten tekst! Aż pozwolę sobie zacytować: Sometimes war is killing/Sometimes it’s saving lives/It’s the judgement of fate/It’s nothing that man can dictate. Zaiste, głębia tekstu poraża.
Singlowy Resist And Blue zamazuje wrażenie koszmaru z poprzedniej piosenki. I nie dziwię się, że ten utwór został wybrany do promocji. Słychać w nim fajne riffy, chociażby jak temat zagrany w wysokich rejestrach otwierający utwór. Cała kompozycja zagrana jest z odpowiednią mocą i co najważniejsze, kilogramy patosu nie wylewają się z głośników. Do tego dochodzi kolejne dobre solo gitary. Tekstowo Resist And Blue jest belgijskim 40:1. Opowiada on Chasseurs Ardennais, formacji piechoty, która podczas inwazji na Belgię w 1940 roku postawiła twardy opór niemieckim agresorom.
Soldier of 3 Armies to zrywny, klasyczny kawałek opowiadający o Laurim Törnim. Był on fińskim żołnierzem, który przewinął się przez przez 3 armie: ojczystą, Waffen SS i amerykańskie Zielone Berety. Kończący płytę Hearts of Iron zachowany jest w wolnym tempie, a sam utwór jest łudząco podobny do Uprising z Coat of Arms. Na końcu płyty nie ma nic wartego naciśnięcia przycisku „repeat”.
No cóż, Heroes jest idealnym albumem dla fanów Sabatonu i dla tych, którzy chcą rozpocząć przygodę z muzyką Szwedów. Nic się nie zmienia na pokładzie grupy. Kompozycje są łudząco do siebie podobne, oparte na szablonie zwrotka – refren (koniecznie z chórem i z tandetnymi klawiszami) – zwrotka. Każdy utwór musi mieć wzniosłą melodię i tekst, który ociera się często o grafomanię, a próby odświeżenia stylu kończą się porażką (The Ballad Of Bull). Oczywiście jest kilka kawałków wartych wyróżnienia (Resist And Blue, Inmate 4859, Night Witches), nie zmienia to jednak obrazu całości. Podsumowując – lektura obowiązkowa dla fanatyków grupy. Ci, którzy nie lubią power metalu – trzymać się z daleka.
Foto: Nuclear Blast/Warner Music Poland.