31. kolejka T-Mobile Ekstraklasy, pierwsza po podzieleniu tabeli na grupę mistrzowską i spadkową zainaugurowana została spotkaniem Korony Kielce i Ruchu Chorzów. Spośród tych dwóch drużyn trudniejszą sytuację przed spotkaniem miał Ruch, który na koncie miał zaledwie „oczko” przewagi nad będącym w strefie spadkowej PGE GKS-em Bełchatów. W drugim pojedynku Jagiellonia Białystok podejmowała na własnym obiekcie Śląsk Wrocław.
Korona Kielce – Ruch Chorzów
Mecz, który rozpoczął się o godzinie 18. od początku miał bardzo niemrawy przebieg. Inicjatywa była dość niespodziewanie po stronie drużyny „Niebieskich”. Jednak kibice przed telewizorami i na stadionie w Kielcach na pierwsze zagrożenie bramki musieli czekać niemalże pół godziny. Wówczas próbę zawodnika Korony Siergieja Pilipczuka z dystansu z dużym trudem wybił bramkarz Ruchu. Kilka chwil później szansę mieli chorzowianie, ale Eduards Visnakovs oddał strzał minimalnie obok dalszego słupka bramki „Złocisto-krwistych”. W 38. minucie Luis Carlos mógł zdobyć cudownego gola z woleja, ale tym razem świetnie w bramce spisał się Matus Putnocky. Wszystko wskazywało na to, że obie drużyny zejdą do szatni nie zdobywając żadnego gola, lecz Ruch jednak wykorzystał ostatnią sytuację przed przerwą. Do piłki ustawionej 25 metrów przed bramką kielczan podszedł Filip Starzyński i kapitalnym strzałem z rzutu wolnego nie dał szans Vytautasowi Cerniauskasowi. Pierwsza, dość rozczarowująca połowa zakończyła się prowadzeniem gości 1:0.
Czytaj także: T-Mobile Ekstraklasa: Wielkie Derby Śląska na remis. Hit w Białymstoku również
Obraz gry piłkarzy z województwa świętokrzyskiego po przerwie nie uległ diametralnej zmianie. W zasadzie w drugich 45. minutach mieli jedną doskonałą sytuację, by doprowadzić do remisu. Przed taką szansą stanął Siergiej Pilipczuk, lecz Ukraińcowi zabrakło „zimnej krwi” i uderzył bardzo nieczysto w futbolówkę. W 71. minucie drugi raz piłka znalazła się w siatce piłkarzy Korony, ale tym razem sędzia spotkania słusznie odgwizdał pozycję spaloną Grzegorza Kuświka. Dwanaście minut później Ruch dobił jednak gospodarzy. Marek Zieńczuk oddał fantastyczny strzał z dystansu, na który bramkarz Korony nic nie mógł totalnie poradzić. Chorzowska drużyna pokonała Koronę Kielce 2:0 i tym samym zrównała się punktami z kielczanami. Jest to na pewno duży krok legendarnej drużyny ze Śląska do utrzymania się w T-Mobile Ekstraklasie.
Korona Kielce – Ruch Chorzów 0:2 (0:1)
Filip Starzyński (45+1), Marek Zieńczuk (83)
Korona Kielce: Vytautas Cerniauskas – Paweł Golański (72′ Lukas Klemenz), Piotr Malarczyk, Kamil Sylwestrzak, Leandro – Luis Carlos, Vlastimir Jovanović (80′ Marcin Cebula), Aleksandrs Fertovs, Siergiej Pilipczuk (82′ Przemysław Trytko), Olivier Kapo – Rafael Porcellis.
Ruch Chorzów: Matus Putnocky – Paweł Oleksy, Rafał Grodzicki, Michał Helik, Martin Konczkowski – Roland Gigołajew, Bartłomiej Babiarz, Łukasz Surma, Filip Starzyński, Eduards Visnakovs (71′ Marek Zieńczuk) – Grzegorz Kuświk (90+3′ Michał Efir).
Żółte kartki: Vlastimir Jovanović, Paweł Golański, Rafael Porcellis (Korona) oraz Grzegorz Kuświk (Ruch).
Sędzia: Bartosz Frankowski (Toruń).
Widzów: 5531.
Jagiellonia Białystok – Śląsk Wrocław
Początek spotkania w Białymstoku nieco niespodziewanie należał do podopiecznych Tadeusza Pawłowskiego. Ofensywny napór „Wojskowych” nie trwał jednak długo i już po kilku minutach gra się bardziej wyrównała, choć stroną bardziej pewną w tym meczu nadal wydawała się drużyna Śląska Wrocław. Dopiero w 40. minucie Flavio Paixao miał przyzwoitą okazję, by otworzyć wynik, ale piłka po jego strzale z pola karnego trafiła wprost w rękawice młodego bramkarza Bartłomieja Drągowskiego. Pierwsza, mało emocjonująca połowa się bez goli, a nawet bez dogodnych okazji do ich zdobycia. Kibice przed telewizorami, jak i na stadionie mieli nadzieję, że druga połowa będzie dużo bardziej atrakcyjna.
Chwilę po wznowieniu gry w drugiej połowie Przemysław Frankowski wykorzystał błąd obrony Śląska i znalazł się oko w oko z Mariuszem Pawełkiem i nie miał większych problemów z jego pokonaniem. Białostoczanie chcieli ewidentnie pójść za ciosem i zdobyć drugiego gola, ale Mariusz Pawełek za każdym razem ratował swoją drużynę. Dominacja Jagiellonii trwała jednak zaledwie około dziesięciu minut. Wtedy piłkę z prawego skrzydła dośrodkował Krzysztof Ostrowski, a skutecznie główkował Robert Pich i niespodziewanie na stadionie w Białymstoku drużyna Śląska doprowadziła do remisu. Mecz w końcówce niestety stracił nieco na jakości. Obie drużyny nie miały dogodnych sytuacji do wyjścia na prowadzenie. Wyjątkiem była okazja z 83. minuty, kiedy Piotr Celeban w ostatniej chwili wybił z pola karnego. Mimo jednak ofensywnego usposobienia obu drużyn mecz zakończył się remisem 1:1.
Jagiellonia Białystok – Śląsk Wrocław 1:1 (0:0)
Przemysław Frankowski (46) – Robert Pich (55)
Jagiellonia Białystok: Bartłomiej Drągowski – Filip Modelski, Michał Pazdan, Sebastian Madera, Jonatan Straus – Igors Tarasovs, Łukasz Tymiński (71′ Taras Romanczuk), Karol Mackiewicz, Maciej Gajos, Jan Pawłowski (60′ Nika Dzalamidze) – Przemysław Frankowski (60′ Patryk Tuszyński).
Śląsk Wrocław: Mariusz Pawełek – Paweł Zieliński, Tomasz Hołota, Piotr Celeban, Mariusz Pawelec (71′ Dudu Paraiba) – Tom Hateley, Krzysztof Danielewicz Krzysztof Ostrowski (56′ Marco Paixao), Robert Pich, Mateusz Machaj (56′ Peter Grajciar) – Flavio Paixao.
Żółte kartki: Igors Tarasovs (Jagiellonia Białystok) oraz Mariusz Pawelec, Paweł Zieliński, Mateusz Machaj (Śląsk Wrocław).
Sędzia: Daniel Stefański (Bydgoszcz).
Widzów: 11 416.