Wojciech Mann postanowił w swoim stylu skomentować głośną w ostatnich dniach sprawę „taśm Daniela Obajtka”. Prezenter zadrwił z prezesa Orlenu, odnosząc się do pracy w spółkach Skarbu Państwa.
Tzw. „taśmy Obajtka” nie schodzą w ostatnich dniach z nagłówków mediów. Nagrania opublikowane przez „Gazetę Wyborczą” mają pochodzić z czasów, gdy Daniel Obajtek był wójtem Pcimia. Do całej sytuacji w kontekście pracy w spółkach Skarbu Państwa postanowił odnieść się Wojciech Mann.
Prezenter, który nie kryje się z brakiem sympatii do obozu rządzącego, zadrwił z całej sytuacji tworząc historyjkę. „Ostatnio coraz częściej słyszałem wokół, że naprawdę spore pieniądze można zarobić w różnych spółkach skarbu państwa. Chcąc podreperować swoją sytuację finansową postanowiłem złożyć podanie o pracę w dużej państwowej firmie. Napisałem, że „Uprzejmie proszę o wzięcie pod uwagę mojej kandydatury…” i tak dalej i tak dalej” – czytamy.
Mann stwierdził, że jego „podanie” zostało odrzucone. „W dość krótkim czasie otrzymałem odpowiedź, że prezes firmy niestety nie zauważa stosownych kwalifikacji i że moja prośba zostaje odrzucona. Nie ustawałem w wysiłkach i rozbudowałem drugie podanie o pełniejszy wykaz moich wcześniejszych zajęć i umiejętności łącznie ze znajomością niektórych języków. Niestety, reakcja firmy była taka sama. Brak kwalifikacji” – napisał.
Mann: „Postanowiłem się zemścić”
„Do trzeciego pisma w tej samej sprawie dołączyłem więc wszystkie posiadane przeze mnie dyplomy oraz znakomite opinie moich poprzednich szefów w różnych miejscach pracy. Firma była niewzruszona” – pisze dalej Mann. „Pan prezes w dalszym ciągu nie widzi wystarczających kwalifikacji” – brzmi odpowiedź, jaką miał usłyszeć.
W końcu Wojciech Mann przechodzi do puenty całej historii. „Zdenerwowany dałem w końcu za wygraną, ale postanowiłem się zemścić. Mój ostatni list do firmy brzmiał: „Mam was wszystkich w du**e, k***a wasza mać”. Pół godziny później otrzymałem odpowiedź. Pan prezes zaprasza na spotkanie w wygodnym dla Pana terminie” – kończy.