Dawid Tomala zdobył złoty medal podczas tegorocznych igrzysk olimpijskich w Tokio. Jego zwycięstwo cieszy tym bardziej, że mało kto się go spodziewał. Polski mistrz przed kamerami zadedykował złoto swoim rodzicom, których jednocześnie… przeprosił.
To była z pewnością jedna z największych sensacji tegorocznych igrzysk olimpijskich w Tokio. Dawid Tomala, który w chodzie na dystansie 50 kilometrów startował dopiero po raz drugi w życiu, zdobył złoty medal. W pewnym momencie odskoczył od stawki, zdobywając 3-minutową przewagę. Wystarczyła mu ona do mety, na którą dotarł kilkadziesiąt sekund przed drugim zawodnikiem.
Tomala swoje złoto odebrał na stadionie olimpijskim w Tokio, mimo że same zawody odbywały się w Sapporo. Polak dzień po triumfie nie ukrywał, że był niezwykle obolały. „To mi jednak nie przeszkadza, bo jestem niesamowicie szczęśliwy. Mam to, na co pracowałem całe życie. Teraz zacznie się świętowanie. Będzie biba. Dla mnie to był dopiero drugi występ na 50 kilometrów w karierze. Nie wiedziałem, czego się spodziewać. Inni zawodnicy nie wiedzieli z kolei, czego mogą spodziewać się po mnie i to mogło zadziałać na moją korzyść” – stwierdził.
Tomala przeprosił rodziców. „Muszą znosić moje wybuchy”
Dawid Tomala nie ukrywał, że podczas samych zawodów upały bardzo mocno dawały się we znaki. On sam wyznał, że nie mógł kontrolować swojego tętna, ponieważ… zepsuł mu się zegarek. „Ktoś mi powiedział, że w pewnym momencie szedłem na rekord świata. Nawet nie zdawałem sobie sprawy z tego, jak szybko szedłem. W pewnym momencie padł mi zegarek. Nie widziałem swojego tętna. Nie miałem zatem w głowie tego, że trzeba uważać” – powiedział.
Tomala złoty medal zadedykował swoim rodzicom. Przy okazji ich… przeprosił. „Czasami bywam bardzo niemiły dla nich. I przepraszam ich za to. Muszą znosić moje wybuchy” – stwierdził.
Czytaj także: Bartosz Kurek w końcu skomentował igrzyska w Tokio. „Boli i będzie bolało”
Żr.: Onet