Już kampania przedwyborcza Donalda Trumpa sygnalizowała jasne plany w kontekście polityki celnej. Obóz republikańskiego kandydata podkreślał konieczność zaostrzenia kursu względem wielu państw.
Okazuje się, że nowa administracja nie porzuciła tego pomysłu. W ubiegłym tygodniu Trump podpisał rozporządzenia wykonawcze nakładające wysokie cła na towary importowane z Meksyku, Kanady i Chin. W przypadku tego ostatniego państwa do poziomu 10 proc., zaś co do pozostałych do poziomu 20 proc.
Meksyk i Kanada zapowiadają działania odwetowe. Z kolei ekonomiści przekonują, że ostra polityka celna może nieść ze sobą negatywne skutki dla Amerykanów. Jak wskazują liczne analizy, w tym te z Instytutu Petersona, cła te mogą prowadzić do wzrostu cen dla amerykańskich konsumentów. Typowe gospodarstwo domowe może odczuć podwyżki rzędu ponad 2600 dolarów rocznie na zakupach produktów objętych cłami.
Nie tylko Meksyk, Kanada i Chiny. Trump ma już kolejny cel
Jednak Trump nie zamierza najwidoczniej zmieniać wcześniej obranego kursu. Ostatnio zapowiedział bowiem, że wysokie cła wprowadzi także na towary z Unii Europejskiej. Prezydent USA uważa, że jego kraj jest poszkodowaną stroną w relacjach z UE.
– Nie mam jeszcze daty, ale to nastąpi niedługo. Na pewno zrobię to wobec Unii Europejskiej, ponieważ naprawdę nas wykorzystują. To co robi UE jest okrucieństwem – powiedział na nagraniu opublikowanym przez Marka Wałkuskiego z PR24.pl.