24-letni mężczyzna, który sam zgłosił się na policję jest podejrzewany o to, że zabił dwie osoby w powiecie międzychodzkim. Choć on sam nie przyznaje się do winy pojawiły się pierwsze informacje dotyczące kulis całego dramatycznego zdarzenia.
24-letni Marcin W. jest podejrzewany o to, że dokonał morderstwa dwóch osób w powiecie międzychodzkim w województwie wielkopolskim. Mężczyzna był poszukiwany, jednak ostatecznie sam zgłosił się na policję i oddał w ręce organów ścigania.
– Śledztwo obejmuje podejrzenie podwójnego zabójstwa. Są podejrzenia co do poczytalności podejrzanego. Do marca tamtego roku przebywał w zakładzie psychiatrycznym. Dwukrotnie przedłużano jego pobyt w Pabianicach w szpitalu psychiatrycznym – informuje poznańska prokuratura.
Więcej informacji w całej sprawie podaje „Fakt”, który opisuje jak mogło dojść do tej ogromnej tragedii. Kulisy są wstrząsające.
Podwójne morderstwo. Jak do niego doszło?
– Wszystko działo się w środę. Około godziny 18 miał przyjść pieszo z Międzychodu do Muchocina. Tam zapukał do mieszkania 22-letniego Partyka G. Gdy ten mu otworzył, zadawał na oślep ciosy nożem – informuje dziennik „Fakt”.
Następnie, żeby zamaskować zbrodnię, mężczyzna podpalił mieszkanie. Sąsiedzi, świadkowie zdarzenia, relacjonowali, że widzieli zakrwawionego mężczyznę, który najpierw uciekał, a następnie odjechał autem. Jak się później okazało, był to pojazd należący do ofiary.
Niedługo później z rąk tego samego człowieka miała zginąć Iwona M. Napastnik miał pójść do jej domu, gdzie mieszkała z partnerem oraz dzieckiem. Gdy ta otworzyła drzwi, sprawca rzucił się na nią. – To była masakra, krew się lała, a wszystko działo się na oczach partnera Iwonki i jej młodszego syna – relacjonuje jeden z sąsiadów w rozmowie z „Faktem”. Następnie napastnik porzucił skradziony samochód i uciekł do lasu.
Jakie mogły być motywy zabójcy? Okazuje się, że syn Iwony M. i siostra Patryka G. mieli być dręczeni przez Marcina W. Mężczyzna miał mieć nawet wytoczoną sprawę sądową, a ofiary były świadkami w sprawie. Zanim doszło do ostatecznej rozprawy, Marcin W. trafił do szpitala psychiatrycznego. Niedawno opuścił jego bramy.