Czy wojna w Polsce to realny scenariusz? Słowa Walerija Pekara, ukraińskiego naukowca, w rozmowie z Wirtualną Polską mogą niepokoić.
Walerij Pekar, ukraiński naukowiec, udzielił wywiadu dla Wirtualnej Polski. Podczas rozmowy komentował bieżące wydarzenia związane z wojną na Ukrainie, ale i kwestie dotyczące Polski w kontekście rosyjskiej ekspansji na zachód.
Ukrainiec przyznaje, że w obliczu obecnej postawy USA należy skupić się na budowaniu innych sojuszy. – Strategia ukraińskiej dyplomacji polega na tym, by zająć wypośrodkowane stanowisko i kupić jak najwięcej czasu na wzmocnienie relacji z Europą. Kijów będzie nadal szukał możliwości dialogu z Białym Domem, ale ciężar relacji sojuszniczych już jest przenoszony na UE – powiedział.
Pekar przyznaje, że Ukraina i Europa muszą ze sobą współpracować. W przeciwnym razie razem pójdą na dno. W tym kontekście wypowiedział dość niepokojące słowa. Czy wynika z nich, że wojna w Polsce jest możliwa?
Wojna w Polsce? „Dla Putina jest celem numer jeden”
– W Ukrainie rośnie przekonanie, że takie umowy, jak ta o wydobyciu surowców, lepiej podpisać z Europą i z nią budować przyszłość. To logiczne, bo Ukraina i Unia Europejska płyną w jednej łódce. Albo razem utrzymamy się na powierzchni, albo razem pójdziemy na dno. Jesteśmy potrzebni sobie nawzajem. Europa chce, żeby wojna się zakończyła i żeby Rosja nie stanowiła dla niej zagrożenia. Bo w przyszłości rosyjska agresja na Zachód to bardzo prawdopodobny scenariusz, a Polska dla Putina jest celem numer jeden – powiedział Walerij Pekar.
Naukowiec wskazuje też, że Ukraina posiada obecnie najlepsze i najbardziej zaprawione w boju wojsko w całej Europie. Skrytykował także decyzję Polski o zakupie czołgów. Jego zdaniem, gdyby wojna w Polsce faktycznie miała miejsce, nie byłyby one przydatne.
– Nie będzie już wojen z szerokim zastosowaniem ciężkiego sprzętu. Oceniam, że nie ma sensu kupować np. koreańskich czołgów, jak robi to Polska, bo na polu bitwy przeżyją krótko. Każdy centymetr frontu jest teraz monitorowany przez drony, a to oznacza, że jak tylko ciężki sprzęt rusza z ukrycia, natychmiast zostaje zniszczony, a straty idą w miliony – uważa.
– Nie będzie już wielkich kolumn. Będą rakiety, setki dronów. Będą ataki na infrastrukturę krytyczną, cyberataki, blackout i chaos, który może doprowadzić do upadku struktur państwowych. O to właśnie chodzi Rosji. Nie o fizyczne zajęcie terytorium, tylko o sianie zamętu. Zmuszenie milionów ludzi do ucieczki, co pociągnie za sobą kolejne problemy. Nasze symulacje pokazują, że jeśli z Polski do Niemiec jednocześnie trafi 10 milionów uchodźców, a jest to możliwe, to system zarządzania krajem złoży się, jak domek z kart – dodał. Cała rozmowa TUTAJ.