Co się dzieje, kiedy para decyduje się na wspólne mieszkanie przed ślubem? To zagadnienie poruszył ostatnio o. Adam Szustak. Poza zakonnikiem wypowiedzieli się także inni duchowni. – Najbardziej cierpią wtedy kobiety – podkreślił jeden z nich. Dlaczego?
Nieformalne związki są coraz częstszym zjawiskiem także w Polsce. Wiele osób decyduje się nawet na wspólne mieszkanie przed ślubem. Co na to Kościół Katolicki? Ostatnio na ten temat postanowił wypowiedzieć się o. Adam Szustak. W jego opinii nie jest to „dobry pomysł”.
Co ciekawe jednak, zakonnik wprost przyznaje, że nie przekonuje go argument kościelny o „zgorszeniu publicznym” rozsiewanym przez takie pary.
Swoim zdaniem podzielił się także ks. Rafał Główczyński, znany w sieci jako „Ksiądz z osiedla”. Już na wstępie podkreślił, że pary takie zamieszkujące razem i współżyjące popełniają grzech i nie mogą otrzymać rozgrzeszenia. Dodatkowo, jego zdaniem, taka sytuacja sprzyja przejściu do sfery intymnej. – Parze, która coś do siebie czuje, raczej trudno poprzestać na rozmowach – przekonuje w rozmowie z o2.
Wspólne mieszkanie przed ślubem. Księża komentują
W ocenie duchownego wiele tego typu związków kończy się rozstaniem. – Najbardziej cierpią wtedy kobiety. Dużo trudniej jest im poukładać sobie wszystko na nowo. Mężczyźni zazwyczaj znajdują sobie młodsze partnerki. Kobietom przychodzi o wiele trudniej znalezienie nowego partnera. Nie jest im również łatwo zaufać drugiej osobie – wyjaśnił.
Jeszcze inaczej argumentuje ks. Bogdan Bartołd, proboszcz parafii św. Jana Chrzciciela w Warszawie. – Są sytuacje, gdy w jednym mieszkaniu są trzy pokoje i mieszkają tam znajomi, przyjaciele, wówczas wygląda to zupełnie inaczej – wyjaśnia.
– Jeśli jednak mieszka dwójka osób pod jednym dachem, nawet zachowując czystość, to należy wziąć pod uwagę dwie kwestie. Pierwsza to zgorszenie publiczne. Ci ludzie obracają się wśród swoich znajomych i mogą wywoływać wśród nich zgorszenie taką postawą. Druga to kwestia narażania na pokusę – dodał.