Zgodnie z wydanym już jakiś czas temu rozporządzeniem, personel medyczny otrzymał tzw. dodatki covidowe w wysokości 100 procent pensji. Jak podaje „Fakt”, w rozporządzeniu pominięto cały personel pomocniczy. Dziś sanitariusze, salowe czy opiekunki medyczne otrzymują co najwyżej kilkadziesiąt lub kilkaset złotych – o ile w ogóle dostają jakiekolwiek dodatki.
Nie tylko lekarze i pielęgniarki walczą na pierwszej linii frontu przeciw COVID-19. W specjalne kombinezony na co dzień ubrany jest również cały personel pomocniczy, w tym opiekunowie i opiekunki medyczne, salowi i salowe, sanitariusze i sanitariuszki. Nie traktuje się ich tak samo – nie obejmują ich tzw. dodatki covidowe przyznane przez Ministerstwo Zdrowia. Mogą liczyć jedynie na dodatki uznaniowe przyznawane przez dyrektorów szpitali.
Nie trzeba dodawać, że w wielu miejscach nie ma ich wcale, lub są niewielkie. „Obecnie w swojej placówce dostaję 360 zł tzw. dodatku covidowego” – mówi „Faktowi” jedna z opiekunek medycznych ze szpitala wolskiego w Warszawie. „To śmieszne pieniądze za pracę, którą codziennie wykonuję. Cieszy deklaracja ministra, ale powinniśmy dostać wyrównanie od początku pandemii. To, co przeżyliśmy, powinno nam zostać zrekompensowane” – dodała.
Minister zdrowia faktycznie zapowiedział w końcu przyznanie podwyżek personelowi pomocniczemu w wysokości tysiąca złotych. „Pracujemy ciężko, wraz z pielęgniarkami i lekarzami. Dlaczego nie traktuje się nas tak samo? Z dodatku covidowego otrzymujemy 700 zł brutto, czyli „na rękę” dostajemy 500 zł i to jeszcze z opóźnieniami” – mówi jedna z sanitariuszek.
A to i tak wysokie dodatki. Jak podaje „Fakt”, jedna z salowych za pracę na oddziale covidowym szpitala w Sanoku otrzymała dodatek w wysokości… 43 złotych. Szpital tłumaczy, że wysokość dodatku uzależniona jest między innymi od średniej miesięcznej liczby pacjentów na oddziale covidowym.
Czytaj także: Morawiecki podał termin szczepień wszystkich chętnych pełnoletnich
Źr.: Fakt