Film wyemitowała Telewizja Trwam, a suchej nitki nie zostawiła na nim „Gazeta Wyborcza”, której nie pierwszy raz w sukurs przyszedł wegetariański poseł z PiS, Krzysztof Czabański. Co kryje się za ideologią prozwierzęcą? Jaki biznes można rozkręcić na empatii do zwierząt i jaką postawę prezentują „animalsi” w przypadku ochrony prawnej nienarodzonych dzieci? Takie właśnie zestawienie walki o życie zwierząt i jednocześnie o śmierć ludzi nie spodobało się elitom od Michnika i Czabańskiego.
WIDEO: https://www.youtube.com/watch?v=XfxZkmQo82c&t=354s
„Główne problemy, z którymi my się dzisiaj zmagamy, to tzw. ekoterroryzm i inne niebezpieczne trendy, które pod płaszczykiem ochrony świata zwierzęcego czy roślinnego dążą do detronizacji człowieka, czyli redukują człowieka do zwierzęcia, natomiast zwierzę wstawiają w miejsce człowieka” – mówi w „Zaćmieniu” ks. prof. Tadeusz Guz, filozof.
„Z takiego postawienia sprawy, z zanegowania podstawowych wartości wynika napęd dzisiejszych ruchów ekologicznych, które mówią w jednym zdaniu: prawem kobiety jest przerywanie ciąży, zabijanie płodu, a nie ma prawa, żeby zabić pieska, kotka, świnkę, krówkę czy konia. Czyli nie można zabijać istot żywych, ale można zabijać człowieka, który się pocznie” – twierdzi z kolei red. Witold Gadowski, dziennikarz śledczy i komentator wojenny i dodaje, że „Są ekoterroryści, którzy działają w imieniu interesów np. Rosji, Niemiec czy dużych koncernów (…).”
Jeden z wątków w „Zaćmieniu” posłużył do zilustrowania świata biznesu, polityki i ideologii. To projekt nowelizacji ustawy o ochronie zwierząt, gdzie z inicjatywy organizacji prozwierzęcych i zaprzyjaźnionego z nimi posła Czabańskiego, planuje się likwidację wszystkich (nawet spełniających najwyższe standardy) ferm norek, lisów czy szynszyli.
„Jeśli ekoterrorystom uda się zrealizować ich cele, budżet państwa straci miliardy złotych. Straci też rynek pracy. Dla przykładu sam rynek hodowli zwierząt futerkowych to jest bezpośrednio kilkanaście tysięcy miejsc pracy. Pośrednio co najmniej kilkadziesiąt tysięcy” – wylicza dr Marian Szołucha, ekonomista.
„Działalność takich organizacji jak Otwarte Klatki czy Fundacja Viva!, które szafują hasłami ochrony zwierząt i dbania o dobrostan zwierząt… cóż, czasem czuje się wręcz zażenowany oglądając materiały przez nich przygotowane. Jak zamkniemy hodowle zwierząt futerkowych to znajdzie się jakiś następny obszar, który będzie można zwalczać” – prognozuje prof. dr hab. Marian Brzozowski z Wydziału Nauk o Zwierzętach Szkoły Główna Gospodarstwa Wiejskiego.
Zdaniem autorów „Zaćmienia” po polskim przemyśle futrzarskim do likwidacji przeznaczone będą hodowle przemysłowe kur. W jednym i drugim przypadku, na realizacji takiego planu skorzystają koncerny niemieckie.
„W tej chwili atak przypuszczany jest na chów kurcząt, brojlerów; za chwilę będzie na chów świń; za chwilę będzie na chów bydła” – dopowiada dr Tadeusz Jakubowski z Wydziału Medycyny Weterynaryjnej Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego.
Taką strategię ujawnia sam Krzysztof Czabański z PiS w wywiadzie dla „Tygodnika Powszechnego”, gdzie zaprosił go do rozmowy ten sam dziennikarz, który krytykując „Zaćmienie” rozmawiał z Czabańskim na potrzeby „Gazety Wyborczej”. Prezes Mediów Narodowych i naczelny wegetarianin polityczny chciałby, aby w perspektywie 20-30 lat wyeliminować z Polski wszelki chów przemysłowy zwierząt, których w jego ocenie najlepiej w ogóle nie zjadać tylko je… kochać.
„Zaćmienie” informuje, że na eliminację m.in. chowu klatkowego kur „Otwarte Klatki” otrzymały potężne dotacje. M.in. ponad 472 tysiące dolarów z Doliny Krzemowej. W celach zapisano, że są to pieniądze na „działania na rzecz walki o kury hodowlane i zabijane na mięso”.
We wsparte takimi środkami finansowymi kampanie włączyli się celebryci tacy jak np. Maja Ostaszewska, Magdalena Cielecka, Agata Buzek i inne rozpoznawalne w Polsce osoby, które często zachęcały do udziału w czarnych proaborcyjnych marszach, a niejednokrotnie jednocześnie przekonywały do ochrony życia norek hodowlanych czy namawiały do zakupu jajek tylko od tzw. szczęśliwych kur z wolnego wybiegu.
„Szczęśliwa kura? Nie rozumiem, co to znaczy, ale można sobie wyobrazić, że będziemy lansować jaja tylko od szczęśliwej kury, które będą kosztować 10 razy więcej niż każde inne jajo. Za to certyfikat szczęśliwości dla kury przecież nie będą wydawały organizacje kur, tylko organizacje ludzi, którzy złapią w swoje ręce system wydawania certyfikatów. I okaże się, że na wolnym wybiegu także mogą być nieszczęśliwe kury. Mogą być nieszczęśliwe krowy, które się doi, bo ściskając wymiona krowy można spowodować ból, a jak się powoduje ból to do mleka mogą się uwalniać jakieś niekorzystne substancje. Żadna biochemia nic jeszcze o tym nie wie, ale się dowie. Oczywiście stanie się tak wtedy, kiedy odpowiednie pieniądze zostaną przeznaczone na lobbowanie takiego myślenia” – mówi Witold Gadowski, ukazując mechanizm finansowy skrywający się za pozornie błahym hasłem „szczęśliwych kur”.
„W technikach stosowanych przez światowe agencje informacyjne doszło do tego, że w momencie, kiedy widzimy śmierć ludzi na wojnach; śmierć setek tysięcy ludzi ginących w męczarniach, to jesteśmy na to znieczuleni, ponieważ przeciętny człowiek ogląda w telewizji tyle zabójstw i tyle okrucieństwa, że przestaje to na nim robić wrażenie. Jednocześnie kiedy widzimy cierpienie kotka, psa, zwierzęcia… wzruszamy się” – puentuje red. Gadowski, reporter wojenny.
Sławomir Ioryw