Moda na pacyfizm to jedna z najszkodliwszych mód, która trwa zdecydowanie za długo. Wyrządza nam większą krzywdę niż zewnętrzni wrogowie. Bez agresji jesteśmy jak podani na tacy – gotowi na zostanie zjedzonym.
Zaczyna się w szkole, przedszkolu. Pierwsze bójki chłopców i pierwsze karcące spojrzenia wychowawców. Agresja jest zła, robi się komuś krzywdę, tak nie wolno, bla bla bla… Agresja była, jest i będzie. Wpędzanie we wstyd młodych chłopców z powodu agresji jest jej ignorowaniem – a to przypomina raczej dziecko uciekające pod kołderkę przed potworem niż poważne wychowawcze rozwiązania. Agresję trzeba się nauczyć kontrolować, żeby używać jej w odpowiednim momencie, a nie od niej uciekać. Ucieczka powoduje niezaznajomienie z tematem i potem rosną psychopatyczni mordercy, którzy wiedli spokojne życie zwykłego Kowalskiego.
Męska cecha
Choć gorszy jest chyba wstyd. Faceci wstydzą się być agresywni, a przecież od wieków tacy byliśmy. Agresja nas napędzała do rywalizacji, do walki o idee, do zdobywania i odkrywania. Jej kontroli uczyliśmy się w tradycyjnym modelu rodziny – w którym ojciec potrafił zlać pasem, gdy przekroczyło się granicę, i pochwalić, gdy posunęliśmy się za daleko, ale wyszło z tego coś dobrego. Taka kontrolowana agresja mogła być wykorzystana w słusznych sprawach. Choćby w obronie damy serca – czym mogliśmy zaimponować owej damie. Dzisiaj przyswoiliśmy sobie cechy kobiece, a kobiecie nie sposób zaimponować jej własnymi cechami. Dlatego nikt mężczyznom nie przypisuje już takiego znaczenia jak kiedyś. Zachwianie roli mężczyzny oznacza zachwianie roli kobiety i odwrotnie.
Agresja – podstawa walki
Brak agresji i pacyfizm nie powoduje wyłącznie zaburzenia stosunków między kobietą i mężczyzną. Doprowadza do autodestrukcji własnego społeczeństwa – co właściwie łączy się ze sobą. Zaczęliśmy się wstydzić walczyć o cokolwiek. Walka wiąże się z agresją, a tak długo wmawiano nam, iż powinniśmy się agresji wstydzić, że w to uwierzyliśmy. Podświadomie zaczęliśmy odczuwać, że cała nasza cywilizacja, która wyrosła na walce jest czymś co powinno wzbudzać w nas wstyd. Chrystianizacja, wyprawy krzyżowe, odkrycia geograficzne – wszystko to, co dotyczyła obrony Europy łacińskiej i poszerzania jej wpływów, dzisiaj uchodzi za rzecz wstydliwą, bo w każdej z nich musiała zostać użyta agresja.
Fałszywy spokój
Wreszcie brak agresji i pacyfizm powoduje nieubłagany spokój, który usypia społeczeństwo. Wpycha nas to w lenistwo i gnuśność. Ten spokój jest oczywiście fałszywy, bo przy względnym dobrobycie i poczuciu bezpieczeństwa jest wiele zagrożeń. Często uspokajamy się myślą, że będzie to dotyczyć następnych pokoleń, nie zwracając uwagę na dynamikę wydarzeń. Drzemiąca w nas agresja, gdyby była obudzona, nie pozwoliłaby na taką ignorancję.
Więc jak dzisiaj mamy bronić Europy przed zalewem islamu i obcych nam wartości naćpanych hippisów z lat 60. uprawiających seks z kim popadnie? Musimy sięgnąć po pokłady agresji, które w połączeniu z innymi czynnikami decydującymi, pchały naszych przodków do wielkich czynów. Inaczej zjedzą nas prymitywnie agresywni muzułmanie albo agresywna propaganda seksu. A może zniszczymy się sami, bo przestaniemy wierzyć w jakąkolwiek ideę (idea, o którą się nie walczy, jest nic nie warta) i będzie nam wszystko jedno kim będziemy.
Nawyk kontrolowania agresji, który nabywało się w tradycyjnym modelu rodziny, dziś zanika. Dlatego najlepsze jest poddanie agresywności duszy i umysłowi. Te dwie sfery mogą agresję kontrolować, lecz należy przestać się bać jej samej.
Czytaj także: Grzechy młodych polityków: lans i pycha