Na warszawskim Placu Zamkowym wraz z kolegami znalazł się Grzegorz Przemyk. Chłopcy świętowali maturę. Jak to młodzi ludzie, byli pełni życia i z optymizmem patrzyli w przyszłość. Jednak wkrótce miało to zostać złamane przez brutalny system i jego brutalnych strażników z milicji.
Grzesiek był synem poetki Barbary Sadowskiej. Kobieta od początku lat 80. angażowała się w antykomunistyczną działalność. Była za to prześladowana i kilkukrotnie aresztowana. Kilka dni przed aresztowaniem jej syna – które miało miejsce 12 maja 1983 r. – została pobita przez „nieznanych sprawców”, którzy napadli na lokal Prymasowskiego Komitetu Pomocy Osobom Pozbawionym Wolności i ich Rodzinom.
Przemyk i jego koledzy nie mieli przy sobie dokumentów. W związku z tym milicjanci zabrali dwóch z nich (w tym Grześka) na posterunek MO przy ul. Jezuickiej. Tam trzech sadystów wyżyło się na Przemyku i pobiło go, jak się miało potem okazać na śmierć. Do szpitala maturzysta trafił z ciężkimi objawami jamy brzusznej. To one stały się przyczyną śmierci, która nastąpiła 14 maja. W tym roku mija 32 lata od tego wydarzenia.
Czytaj także: \"Pamiętaj, abyś nie prosiła ich o łaskę!\" - generał August Emil Fieldorf \"Nil\
Msza św. żałobna została odprawiona na Żoliborzu. Przemyka pochowano na Powązkach w kwaterze 100., a na jego pogrzeb przyszły tłumy. Żałobnicy stworzyli jedną z największych manifestacji antykomunistycznych w stanie wojennym.
Dezinformacja – co złego, to nie my
Czesław Kiszczak – dzisiaj chorowity staruszek – i Jerzy Urban – słynący z debilnych wypowiedzi i filmików – rozpoczęli dezinformację rękami Służb Bezpieczeństwa. Chodziło o odwrócenie uwagi od milicjantów i zrzucenie winy na lekarzy. Tym „szczytnym” zadaniem dla PRL zajęło się Biuro Śledcze Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, któremu przewodził wtedy Hipolit Starszak. Po śledztwie doprowadzono do skazania dwóch sanitariuszy i lekarkę. Jeden ze skazanych, Michał Wysocki, twierdził, że grożono mu zabiciem rodziny, jeśli się nie przyzna. Lekarka Barbara Makowska-Witkowska przesiedziała w więzieniu 13 miesięcy. Ireneusz Kościuk i Arkadiusz Denkiewicz – dwaj milicjanci podejrzani o zabicie Przemyka – zostali uznani za niewinnych. Śledztwo prowadziła prokurator Ewa Chałupczak i milicjant Jacek Ziółkowski.
Kiszczak przyznał pracownikom MSW premię i sprawa miała już nigdy nie wypłynąć.
Po Okrągłym Stole
Po 1989 r. sprawę jednak wznowiono. W 1997 r. skazany został Denkiewicz i Kazimierz Otłowski z byłej Komendy Głównej MO, który miał zniszczyć dokumenty dotyczące tej sprawy. Kościuka uniewinniono ponownie. W 1999 r. Sąd Najwyższy uniewinnił także Otłowskiego. Milicjant Dankiewicz nigdy nie odbył kary, gdyż cały czas przeszkadzały mu w tym „problemy zdrowotne”. W 2008 r. miał miejsce piąty proces w tej sprawie. Skazano w nim Ireneusza Kościuka na 4 lata więzienia, jednak sąd uznał, że zatrzymanie było przypadkowe i milicjant nie wiedział czyim synem jest Przemyk. Rok później sąd apelacyjny w Warszawie stwierdził, że sprawa przedawniła się 1 stycznia 2005 r. i umorzył proces Kościuka.
Instytut Pamięci Narodowej prowadzi osobne śledztwo.
Czytaj także: Patriotyzm na dwóch kołach! Motocykl z motywami Żołnierzy Wyklętych [FOTO]