– Warto pamiętać, że dzięki podniesieniu najniższych wynagrodzeń, wzrośnie popyt wewnętrzny – osoby ubogie wszystkie dochody przeznaczają na konsumpcję. Dzięki temu rośnie produkcja i powstają nowe miejsca pracy.W dłuższej perspektywie nacisk na wyższe płace jest korzystny dla całej gospodarki – mówi w rozmowie z portalem wMeritum.pl Piotr Szumlewicz, kandydat Zjednoczonej Lewicy do Sejmu z okręgu nr 19.
Cezary Bronszkowski: Znany jest Pan głównie z prowadzenia programu publicystycznego „Ja Panu nie przerywałem”. Co więc zdecydowało o starcie w wyborach parlamentarnych?
Piotr Szumlewicz: Przede wszystkim jestem doradcą Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych. Ale tak jako dziennikarz, jak też jako ekspert związkowy zacząłem zauważać, jak bardzo polska debata publiczna jest zdominowana przez prawicę, jak mało jest postępowych treści. To skłoniło mnie to większego zaangażowania politycznego. Ponadto jako ekspert OPZZ do pewnego stopnia od lat działam politycznie – na przykład udało mi się wprowadzić do Sejmu ustawę o minimalnej płacy godzinowej albo przeforsować ograniczenie umów na czas określony. W parlamencie dalej chcę walczyć o świat pracy, licząc, że będę miał większe możliwości działania.
Cezary Bronszkowski: Mówi Pan o dominacji prawicy. Czy jednak ostatnie pomysły PO i PiS nie są lewicowe? Można tu wymienić chociażby minimalną kwotę godzinową na poziomie 12 zł, ustawę o uzgodnieniu płci czy 500 zł na dziecko.
Piotr Szumlewicz: Ustawa o uzgodnieniu płci została odrzucona, chociaż chodziło w niej wyłącznie o ułatwienie życia pewnej grupie Polaków i Polek. Minimalna płaca godzinowa to współtworzony przeze mnie projekt OPZZ, który trafił do Sejmu dwa lata temu, a do wyborów, ani PiS, ani PO nie chciały go przegłosować. 500 zł na każde dziecko (a nie tak jak chce – tylko na część) to dobry pomysł, ale trzeba mieć środki, aby go zrealizować. Tymczasem w wersji PiS-u mamy klasyczny koncert wyborczych życzeń – zwiększyć wydatki o 100 mld i obniżyć podatki o 100 mld. To prymitywny populizm – pamiętamy obietnicę 3 mln mieszkań, a ostatecznie wybudowano mniej niż 300 tys. Miała być Polska solidarna, a była Polska obniżek podatków dla biznesu i Zyty Gilowskiej. Głównym adresatem programu tak PiS-u, jak i PO są przedsiębiorcy, a nie świat pracy. Stąd obydwie partie mówią o mniejszej kontroli przedsiębiorców, czy obniżce CIT.
Cezary Bronszkowski: Jakie zmiany Pan by proponował? Komu podnieść podatki? Komu obniżyć?
Piotr Szumlewicz: Jestem zwolennikiem radykalnej zmiany polskiego systemu podatkowego. Obecnie biedni płacą relatywnie wysokie podatki, a bogaci bardzo niskie. Podatki dochodowe powinny być znacznie bardziej progresywne niż obecnie. Warto byłoby nieco zwiększyć wolną od podatku lub wprowadzić dodatkową stawkę od niskich dochodów, np. 10%.
Z drugiej strony należy wprowadzić dodatkowe stawki dla osób o wysokich dochodach – co najmniej 40% dla osób o dochodach przekraczających 120 tys. zł rocznie. Osobiście rozważałbym też jeszcze jedną stawkę, przynajmniej 50% dla osób, których dochody przekraczają 500 tys. Należy też znieść podatek liniowy dla przedsiębiorców (średnie dochody osób, które się rozliczają w ten sposób przekracza 15 tys. zł miesięcznie) i podwyższyć CIT do średniej unijnej, czyli ok. 23%. Uważam też, że należy znieść specjalne strefy ekonomiczne i przywrócić progresywny podatek od spadków. Inną ważną sprawą jest zmiana systemu emerytalnego – obecnie składki są odprowadzane tylko do kwoty 110 tys. zł rocznie! Najbogatsi przestają płacić składki już w lutym! System emerytalny jest więc degresywny. Kierunek moich propozycji jest więc jasny – system podatkowy powinien zmniejszać nierówności dochodowe. To skandal, że milionerzy ponoszą często mniejsze obciążenia niż osoby zarabiające płacę minimalną.
Cezary Bronszkowski: Często można spotkać się z określeniem, że „wysokie podatki to kara za przedsiębiorczość”. Nie uważa Pan, że sprawiedliwiej byłoby obarczyć wszystkich jednakowym podatkiem?
Piotr Szumlewicz: Przede wszystkim nie jest sprawiedliwe, że ciężko pracujące pielęgniarki czy nauczycielki zarabiają kilkadziesiąt razy mniej od prezesów banków albo celebrytów. Czy ich praca jest lżejsza albo mniej ważna? Wydaje się, że wręcz przeciwnie. Łatwo wyobrazić życie społeczne bez Kuby Wojewódzkiego i Magdy Gessler, a znacznie trudniej bez pielęgniarek. Tymczasem obecny system gospodarczy uprzywilejowuje menedżerów czy gwiazdy telewizyjne. Progresywne podatki dochodowe nieznacznie zmniejszają niesprawiedliwą i nieracjonalną strukturę płac. Moim zdaniem sprawiedliwiej by było, gdyby nierówności dochodowe były o wiele mniejsze niż obecnie.
Cezary Bronszkowski: Jak więc można zmienić dzisiejszą sytuację. Czy jest sposób, by tak jak Pan mówi, podnieść drastycznie pensje ludziom pracy, a zabrać celebrytom. Przecież nikt nie zabroni np. operatorowi sieci komórkowej zapłacić aktorowi 500 tysięcy złotych za udział w reklamie.
Piotr Szumlewicz: Chodzi o bardziej sprawiedliwy podział dochodu narodowego. Produkt Krajowy Brutto jest skończony i jak jedni będę mieli miliony, to mniej zostanie dla innych. Gigantyczne nierówności dochodowe nie tylko są niesprawiedliwe, ale też nieracjonalne. Wszak milioner większość dochodów nie przeznaczy na bieżącą konsumpcję, tylko na oszczędności, ewentualnie konsumpcję luksusową za granicą. Progresywne opodatkowanie to jeden z instrumentów niwelowania nierówności. Wyższa płaca minimalna to inny instrument. Warto pamiętać, że dzięki podniesieniu najniższych wynagrodzeń, wzrośnie popyt wewnętrzny – osoby ubogie wszystkie dochody przeznaczają na konsumpcję. Dzięki temu rośnie produkcja i powstają nowe miejsca pracy. W dłuższej perspektywie nacisk na wyższe płace jest korzystny dla całej gospodarki. A co do telefonii komórkowych, za wyższe gaże dla celebrytów płacą też klienci, którzy ponoszą wyższe opłaty. Pora zerwać z dogmatem, że firmy prywatne są zawieszone w próżni i mogą robić co im się żywnie podoba. Wszak nie byłoby ich bez konsumentów i pracowników – obowiązuje ich prawo pracy i wiele innych przepisów. Nie są folwarkami prywatnych właścicieli.
Cezary Bronszkowski: Odchodząc trochę od tematu zmian. Jak idzie Panu kampania wyborcza? Spotyka się Pan z ludźmi? Jak Pana odbierają? Jakie problemy głównie poruszają?
Piotr Szumlewicz: Mam wiele spotkań z różnymi grupami zawodowymi. Spotykam się z nauczycielami, pracownikami transportu, pracownikami służby zdrowia i ZUS, strażakami i przedstawicielami wielu innych branż. Mój główny elektorat to świat pracy. Główne problemy pracowników to niskie płace i niestabilne zatrudnienie. Stąd skupiam się w kampanii przede wszystkim na podwyżce płacy minimalnej, wyższych płacach w budżetówce, branżowych układach zbiorowych, ograniczeniu umów cywilnoprawnych. Jestem w mocnym tego słowa znaczeniu kandydatem związkowym. Z drugiej strony zgłasza się do mnie coraz więcej młodych ludzi, dla których istotne są też kwestie świeckiego państwa albo bardziej liberalnego prawa narkotykowego. W swojej kampanii współpracuję z bardzo wieloma środowiskami – część z nich do niedawna była mi niechętna, ale stopniowo otwiera się na lewicowe postulaty.
Cezary Bronszkowski: Przedstawia się Pan jako „prawdziwy antysystemowiec”. Jednak nie reprezentuje Pan poglądów narodowych, jak np. Ruch Narodowy czy liberalnych jak Janusz Korwin-Mikke, które to są kojarzone z antysystemowością.
Piotr Szumlewicz: Ale co jest antysystemowego w nacjonalizmie albo liberalizmie gospodarczym? Wszak od 25 lat elity władzy politycznej i medialnej wciąż powtarzają frazesy o wolnym rynku, który wszystkich zbawi, o najwyższej cnocie przedsiębiorczości, o prywatyzacji i komercjalizacji jako remedium na wszystkie bolączki. Z drugiej strony politycy PO i PiS, jak też najbardziej znani dziennikarze bezrefleksyjnie zachwycają się tanimi „propagandówkami patriotycznymi” i wybielają mroczne wymiary naszej historii. Mało kto przypomina o niezbyt chlubnych dokonaniach części żołnierzy wyklętych, o ekscesach antysemickich, o mrocznych wymiarach II RP.
Antysystemowość w Polsce to obrona praw pracowniczych, krytyka nierówności dochodowych, wsparcie dla własności publicznej, krytyka nadobecności Kościoła w życiu publicznym, wsparcie dla liberalizacji prawa aborcyjnego.
Cezary Bronszkowski: Czy Pan, w przypadku dostania się do Sejmu, będzie walczył o zaprzestanie wybielania historii? Wszak historyczna polityka w rządzie PO-PSL niemal nie istnieje.
Piotr Szumlewicz: Wręcz przeciwnie – przecież to za rządów Platformy tak popularne się stały marsze niepodległości, bezrefleksyjny kult żołnierzy wyklętych czy traktowanie powstania warszawskiego jako wzorca działania politycznego. Pod tym względem PO i PiS od wielu lat budują wspólny, ultrakonserwatywny front.
Ja jestem zwolennikiem budowy lepszej, bardziej sprawiedliwej przyszłości i krytycznej analizy tego, co było, tak aby nie powielać błędów przeszłości. W tym kontekście szczególnie bulwersujące jest zachwycanie się II RP – kraju półfeudalnego o gigantycznej skali analfabetyzmu, biedy, wykluczenia społecznego, kraju niedemokratycznego, autorytarnego, w którym rozpowszechnione były postawy antysemickie. Zamiast wybielać mroczną historię lepiej budować lepszą, bardziej egalitarną, postępową przyszłość.
Cezary Bronszkowski: Zostawiając politykę historyczną. W poniedziałek Partia KORWiN protestowała przed gmachem TVP. Janusz Korwin-Mikke nie krył oburzenia, że media faworyzują Ewę Kopacz i Beatę Szydło i poświęcają im osobną debatę. Podziela Pan jego zdanie?
Piotr Szumlewicz: Jest to jedna z nielicznych kwestii, w której Korwin-Mikke ma poglądy zbliżone do moich. Faktycznie media faworyzują PO i PiS, polaryzując scenę polityczną na te dwie partie. To skandal, że media publiczne biorą udział w tym żenującym spektaklu. Wszystkie komitety startujące w wyborach powinny być traktowane przez TVP w ten sam sposób.
Cezary Bronszkowski: Nie sposób przy okazji nie odwołać się do Pana książki „Wielkie Pranie Mózgów”. Czy w Polsce są media, które nie zapomniały czym jest dziennikarstwo i jaką rolę powinno pełnić?
Piotr Szumlewicz: Największe media w Polsce odgrywają bardzo szkodliwą rolę, wypychając poza nawias debaty publicznej wiele istotnych tematów, polaryzując scenę polityczną na PO i PiS, dowartościowując poglądy neoliberalno-konserwatywne. Tzw. misyjnych mediów jest bardzo niewiele – niestety dziennikarstwo w Polsce stoi na bardzo niskim poziomie. Do pewnego stopnia psuje też świat polityczny – czołowi dziennikarze wolą pyskówki między Niesiołowskim i Brudzińskim niż sensowną debatę o bezrobociu.
Są niewielkie media na wysokim poziomie takie jak „Bez Dogmatu”, ale dziennikarze głównego nurtu marginalizują je.
Cezary Bronszkowski: Wracając do niedzielnych wyborów. Na co poświęci Pan ostatni tydzień kampanii?
Piotr Szumlewicz: Spotkania z przedstawicielami kolejnych branż, rozpowszechnianie mojego propracowniczego, postępowego programu rozmowy z wyborcami, ulotki, plakaty, wywiady. Jestem bezpartyjnym kandydatem bez wsparcia finansowego partii. Ale kontaktuję się z wieloma środowiskami i liczę, że moje wysiłki przełożą się na dobry wynik w wyborach. Tak mój, jak też innych kandydatów związkowych.
Cezary Bronszkowski: Zakładając jednak, że nie znajdzie się Pan w Sejmie. Jak zamierza Pan walczyć o prawa pracowników poza parlamentem?
Piotr Szumlewicz: Od lat walczę o prawa pracowników i wraz z moimi współpracownikami udało mi się wprowadzić wiele ustaw do Sejmu, a część udało nam się przeforsować. To nie tylko umowy na czas określony, ale też np. klauzule społeczne w zamówieniach społecznych. Jeżeli więc nie dostałbym się do Sejmu, nadal walczyłbym o bardziej egalitarną, postępową, propracowniczą Polskę.
Cezary Bronszkowski: Dziękuję bardzo za wywiad i życzę powodzenia.