Lech Wałęsa ponownie zabrał głos w sprawie teczek TW „Bolka”. Były prezydent wydał oświadczenie, w którym stwierdza, że dokumenty zostały podrobione. – Kiszczak i ja wiedzieliśmy że to podróbki – pisze Wałęsa.
– Kolejny raz oświadczam, papiery wydalone od niby Kiszczaka przez IPN, to papiery sfałszowane, podrobione – pisze na swoim profilu społecznościowym polityk. – W roku 1970 bez mojej zgody wpisano mnie na TW, przypuszczano że się złamię, że się zgodzę, a oni brali i będą długo brać na mnie i za mnie pieniądze, pisząc niby relacje z moich spotkań, których nie było, albo pisząc za mnie przez siebie podobnym charakterem pisma – tłumaczy były prezydent. Według Wałęsy, Służba Bezpieczeństwa przy fałszowaniu dokumentów, wykorzystywała m.in. jego podpisy złożone przy okazji rewizji. – Tak się działo do 1980 roku – dodaje.
Zdaniem polityka, po wydarzeniach z sierpnia 1980 roku, „Warszawa zażądała te teczki”, jednak szybko stwierdzono, że zawierają one fałszywe dane. – Powołano wtedy Biuro studiów i skorygowano te teczki czyniąc je bardziej wiarygodnymi – relacjonuje Wałęsa. – Jednak obawa że to fachowcy odkryją, zostawiono co niektóre, ale ksero. Oryginały podróbek zastały zabrane przez Kiszczaka [pisownia oryginalna] – tłumaczy.
Czytaj także: Leszek Bubel w układzie. Materiał Fundacji LEXNOSTRA
Wałęsa odpowiada, że brak szantażu ze strony Kiszczaka, spowodowany był tym, iż teczki zostały sfałszowane. – On i ja wiedzieliśmy, że to podróbki. To miało tylko być wypuszczane dla niekorzystnego społeczne odbioru Wałęsy – zaznacza była głowa naszego państwa.
Prawda o TW „Bolku” miała być ujawniona dopiero 5 lat po śmierci Wałęsy. – Ujawnienie tych dokumentów miało być ogłoszone 5 lat po mojej śmierci, tylko dlatego by nie można było udowodnić tej prowokacji – wyjaśnia były prezydent. – Taka na skróty jest prawda. Mam nadzieję, że polski aparat albo sądy, rozpracują i udowodnią prawdę tej prowokacji, jeśli nie odwołam się do przyjaciół z zagranicy, by to uczynić – podsumowuje Wałęsa.