Często w luźnych rozmowach mówimy między sobą o tym, jak to politycy walczą o „stołki”. Rzadko chyba jednak zdarza się, by te słowa zmieniały się w czyny w sposób tak bezpośredni, jak miało to miejsce w Słubicach, gdzie potrzebna była interwencja pogotowia.
Tu Pani uraziła moją dumę Polaka. Polak nigdy nie podaje się do dymisji. Polak tkwi na posterunku do końca
– powiedział minister (w tej roli Krzysztof Globisz) do dziennikarki, gdy ta go zapytała o to, czy zamierza podać się do dymisji w związku z nieprawidłowościami, jakie wyszły na jaw. To był jednak film – Kariera Nikosia Dyzmy z 2002 roku.
Czytaj także: Powstańcy na profilowe!
Ale często właśnie tak jest – politycy, skompromitowani po wybuchu jakieś afery, potrafią dalej piastować swoje stanowiska. Zapewne kierują się różnymi intencjami – załóżmy, że „tkwią na tym posterunku do końca” – tak to przynajmniej ładnie brzmi. To w jakimś sensie ma swoje odzwierciedlenie w zajściu, które miało miejsce 1 lipca w Słubicach. Dzień po tym, jak reprezentacja Polski odpadła w ćwierćfinale po rzutach karnych z Portugalią, w budynku starostwa „wybuchły” walki.
Na początku warto wspomnieć o generalnej sytuacji powiatu słubickiego. To dopiero jest cyrk i to dosłownie. Chyba nie ma już mieszkańca powiatu, który byłby w stanie zrozumieć dokładnie co tam się wyprawia. W bardzo skróconej wersji chodzi o to, że w marcu radzie powiatu udało się odwołać ze stanowiska starosty Piotra Łuczyńskiego, który od dłuższego czasu był z nią w ostrym konflikcie. Wybrano nowego starostę – został nim Marcin Jabłoński, który chyba osiągnął wszystkie szczeble w karierze urzędnika. Był m.in. wiceburmistrzem Słubic, starostą, marszałkiem i wojewodą województwa lubuskiego, podsekretarzem w ministerstwie, dyrektorem szpitala w Słubicach, a także w kliku innych przedsiębiorstwach.
Wracając jednak do wojenki o fotel starosty – w kwietniu wojewoda lubuski – Władysław Dajczak unieważnił uchwałę rady, która powoływała Jabłońskiego na urząd starosty, co z pewnością cieszyło Łuczyńskiego, który 25 kwietnia postanowił po prostu przyjść do pracy. Pojawił się jednak problem – jego gabinet zajmował już Jabłoński, który nie zgodził się z decyzją wojewody. No i tego dnia już chyba nikt w urzędzie nie wiedział, kto jest tym starostą. I jeden i drugi poinformował naczelników poszczególnych wydziałów, że to on pełni funkcję. No i bądź tu mądry człowieku. Tutaj mogą Państwo obejrzeć filmik portalu slubice24.pl z tego zajścia.
Ale to jeszcze nic. Do prawdziwej walki doszło w pierwszy dzień lipca. Zanim to się wydarzyło, dzień wcześniej, jeszcze zanim polscy piłkarze rozpoczęli bój o półfinał Euro, Łuczyński wraz ze współpracownikami pojawili się w starostwie, by „przygotować się do pracy”. Oprócz tego, jak przyznał w rozmowie z Gazetą Lubuską, obejrzeli także mecz Polaków (nie ma to jak łączyć przyjemne z pożytecznym). Burza miała nadejść następnego dnia.
Najlepiej będzie, jak przytoczę tutaj fragment artykułu, jaki pojawił się w na łamach internetowego wydania „Gazety Lubuskiej”:
Piotr Łuczyński i powiatowa radna Krystyna Skubisz wrócili do starostwa w piątek, 1 lipca, około czwartej rano. Z relacji Piotra Łuczyńskiego wynika, że około piątej do starostwa weszli Marcin Jabłoński, Andrzej Bycka, Tomasz Pisarek i Leopold Owsiak. – Towarzyszyło im jeszcze kilka osób z napisem „OCHRONA” na czarnych bluzach. Prawdopodobnie było ich sześciu. Zastaliśmy napadnięci przez zgraję bandytów. Kopniakiem wyważyli drzwi do gabinetu starosty, w którym byłem z panią Skubisz. Zaczęli mnie szarpać, padało przy tym wiele wulgaryzmów. Otworzyli mną kilka kolejnych par drzwi i wyrzucili z budynku starostwa – mówi Piotr Łuczyński, pokazując reporterowi „GL” zaczerwienione, spuchnięte i otarte przedramię. W budynku została Krystyna Skubisz. – Nie wiem, co się z nią działo. Prawdopodobnie spadła ze schodów, gdy chciała uciec z budynku starostwa – mówi P. Łuczyński
Po panią Skubisz przyjechało pogotowie, a na miejscu pojawili się również funkcjonariusze policji, którzy wyważyli drzwi. Urzędnicy, którzy mieli rozpocząć swoją pracę dowiedzieli się od Łuczyńskiego, że to on jest starostą. Zarządził także dzień wolny dla pracowników. Ale żeby było śmiesznie, podobne zarządzenie, które zostało wywieszone na drzwiach urzędu, podpisał także Jabłoński, oczywiście, jako starosta. Tutaj mogą Państwo obejrzeć filmik (również portal slubice24.pl).
Budynek starostwa w Słubicach.
Cyrk, cyrk i jeszcze raz cyrk. Dzięki Bogu, że nie doszło do defenestracji. Choć przy takiej determinacji obu panów – kto wie co się jeszcze może tam wydarzyć, bo powtarzam po raz kolejny: Polak tkwi na posterunku do końca. Ciekawe słowa padły z ust Łuczyńskiego, który stwierdził, że władzę w starostwie sprawuje banda oszustów. Ostro.
Podsumowując – jeśli myśleliście Państwo, że politycy posuwają się tylko to intryg by walczyć o stołki, to z pewnością wydarzenia z 1 lipca pokazują, że w razie konieczności może dojść nawet do rękoczynów. Obaj Panowie moim zdaniem się skompromitowali i przynieśli wstyd dla powiatu słubickiego, którego jestem mieszkańcem. Do czego prowadzi władza … nawet ta samorządowa …
Źródło: gazetalubuska.pl/slubice24.pl
Fot. Krzysztof Mazur/wMeritum.pl