Parawany to nieodłączny element polskich plaż nad Morzem Bałtyckim. Turyści używają ich, aby oddzielić się od swoich „sąsiadów” i zyskać kawałeczek terenu wyłącznie dla siebie. Mają swoich zwolenników i przeciwników. Wśród tych drugich znajdują się władze Darłowa, które od przyszłego roku za ich rozkładanie chcą… karać mandatami.
Krytycznym okiem na parawany patrzy burmistrz Darłowa, Arkadiusz Klimowicz. Przyznaje, iż w planach ma podzielenie plaży w Darłówku Wschodnim na dwie części: z parawanami i bez. Klimowicz podkreśla, że ma to zwiększyć swobodę poruszania się po plaży. Z roku na rok przybywa turystów, a miejsca na plaży niestety nie. Parawany zastawiają plażę i grodzą przestrzeń wspólną – mówi w rozmowie z Radiem Koszalin. Burmistrz podkreśla, że parawany przestały pełnić swoją pierwotną funkcję, czyli zapewnienie ochrony przed wiatrem, a stały się swoistymi płotami do „grodzenia miejsca na plaży”.
Klimowiczowi wtóruje koordynator ratowników WOPR, Dariusz Dziuba, który podkreśla, iż parawany utrudniają rodzicom pilnowanie dzieci, a ratownikom pracę. Na plaży jest dużo małych dzieci. Parawany są wysokie i żeby je widzieć musimy stać praktycznie w wodzie. Dodatkowo ratownik biegnąc na akcje musi je przeskakiwać. Znacznie utrudniają naszą pracę – powiedział.
Burmistrz Darłowa, po wprowadzeniu wspomnianego podziału i nie przestrzeganiu przez plażowiczów nowych zasad, czyli ustawianiu parawanów w miejscach niedozwolonych, chce karać mandatami. Przyznaje, że wzoruje się w tej kwestii na hiszpańskich kurortach, gdzie rozłożenie ogrodzenia w miejscu do tego nieprzeznaczonym „kosztuje” 150 euro.
źródło: radio.koszalin.pl, rmf24.pl
Fot. Wikimedia/Jerzyjan1