Nasz kochany i dbający o dobro obywateli rząd ponownie chce wszystkich uszczęśliwić. Tym razem rolę „wszystkich” grają ekolodzy i inni zatroskani o nasze środowisko. Niestety, proponowane przez Ministerstwo Środowiska zmiany uderzą w kieszenie bardzo wielu Polaków.
Troska o środowisko to bardzo ważna rzecz. Nikt z nas nie chce pić wody z dodatkiem metali ciężkich, zbierać grzybów w lesie pośród starego sprzętu AGD i RTV czy oddychać powietrzem pełnym siarki. Lepiej nam się żyje, gdy powietrze jest czyste, a śmieci nie wychodzą z każdego kąta. Dlatego PiS ma pomysł, jak sprawić, by było jeszcze czyściej i jeszcze zdrowiej. Oczywiście, nic za darmo.
Tym razem rząd poszedł na wojnę z foliowymi siatkami. Już raz Unia Europejska zmusiła nas do wprowadzenia opłat za popularne „reklamówki”. Od tamtego czasu większość sklepów sprzedaje je w cenie kilku, kilkunastu groszy. Niestety, ci nieekologiczni Polacy nie wystraszyli się dodatkowego wydatku. Od momentu wejścia w życie nowych przepisów, liczba wydawanych toreb spadła, jednak tylko o marne 36 procent. Co to jest 1/3 toreb? Tyle co nic.
Czytaj także: Stan współczesnej oświaty. Czy czas na radykalne zmiany?
Dlatego resort środowiska wychodzi na przeciw problemowi. Statystyczny Polak obecnie w ciągu roku wykorzystuje 300 reklamówek (wcześniej 470), ale to wciąż za dużo. Mamy zużywać mniej plastikowych torebek. I to sporo mniej, bo plany ministerstwa zakładają, że każdy z nas w ciągu roku wykorzysta mniej niż 100 „reklamówek”. Ida słuszna, gdyż te torebki produkuje się z ropy naftowej, która należy do nieodnawialnych źródeł energii, oraz bardzo trudno je zutylizować.
Jednak rozwiązanie problemu jest niczym innym niż działaniem na szkodę klienta. Minister środowiska chce wprowadzić ustawą maksymalną cenę za niepozorną reklamówkę. Zgodnie z nowymi przepisami ma ona wynosić 1 zł + cena reklamówki! Nowy podatek zasili specjalny fundusz na utylizację odpadów. Dodatkowo co roku ulegać będzie on zmianie, oczywiście na wyższą, bo po co obniżać sobie wpływy.
Nowe przepisy mają wejść w życie najpóźniej do końca 2018 roku, jednak zanim to się stanie, proponuję, by wprowadzić kilka dodatkowych opłat w trosce o środowisko. Po pierwsze: trzeba nałożyć nowe podatki na olej napędowy, benzynę i gaz. Ceny są wysokie, jednak nadal Polacy korzystają z samochodów i trują powietrze. Czas z to ukrócić i przekonać ich, że PKP i PKS to zdecydowanie lepszy środek transportu. Następnie: nałożyć specjalną opłatę na węgiel. Spora rzesza Polaków wciąż ociepla swoje domy przy pomocy faszystowskiego pomiotu prosto ze Śląska. Ci ludzie nie wiedzą, że sami siebie, i swoich najbliższych, skazują na powolną śmierć. Uratować ich może tylko Kapitan Państwo i nowy podatek. Jednak na tym nie koniec. Naszemu środowisku bardzo źle służy wysokie zużycie prądu. Przecież by go wytworzyć trzeba spalać paliwa, które zanieczyszczają środowisko. PiS powinien czerpać wzorce z najlepszych, czyli z PRL. O 21 w całej Polsce powinno, oczywiście ustawowo, odcinać prąd. To nie tylko zdrowe dla środowiska, ale także spora oszczędność dla naszych portfeli. I to wszystko za pomocą ustawy.
Z pewnością kreatywny w nakładaniu nowych opłat rząd PiS, wybierze najlepsze dla siebie środowiska opcje. A z pewnością dorzuci jeszcze coś od siebie. Nie od dziś przecież wiadomo, że ustawą da się zrobić wszystko. Tylko jakoś ludzie i wolny rynek nie chcą się do tego przekonać. Środowisku również można pomóc za pomocą ustawy. Dziwnym trafem jednak wszystkie proponowane zmiany wymierzone są w zwykłych ludzi. Cóż, zwykli ludzie nie są w stanie lobbować na swoją korzyść. Korporacje zaś są.
Oczywiście łatwiej, i taniej, byłoby przekonać sklepy do całkowitego wycofania plastikowych torebek i wprowadzenie na ich miejsce papierowych. W supermarketach „Piotr i Paweł” przy kasie leży cały stos pojemnych papierowych toreb, które można brać garściami. Za darmo, bez zanieczyszczania środowiska. Full eko. Pewnie pan minister nie był nigdy w tym sklepie, bo gdyby był, to by wpadł na taki pomysł. A może po prostu chciał nałożyć nowy podatek, bo nigdy tego nie zrobił? Kto wie.