Krzysztof Ignaczak – jedna z ikon reprezentacji Polski w siatkówce zakończył sportową karierę. Libero, który w swojej karierze reprezentował barwy między innymi: Kazimierza Płomień Sosnowiec, Skry Bełchatów oraz Resovii Rzeszów założył koszulkę z orzełkiem na piersi 321 razy.
Kończy się pewna epoka w polskiej siatkówce. Po Pawle Zagumnym, który zakończył swoją reprezentacyjną przygodę wielką fetą w Katowicach i meczu gwiazd, pora przyszła na Krzysztofa Ignaczaka, który przez lata dbał o to by linia defensywna polskiej reprezentacji była jedną z najlepszych na świecie. Wiecznie pozytywny „Igła” zostawił trwały ślad w polskiej historii siatkówki.
Jeden z najlepszych libero na świecie w 1996 roku zdobył Mistrzostwo Europy juniorów w siatkówce w roku 1996 pod batutą Ireneusza Mazura. Z tej drużyny, o sile pierwszej reprezentacji przez lata stanowili zawodnicy tacy jak wyżej wspomniany Paweł Zagumny, ale także: Sebastian Świderski, Dawid Murek, Paweł Papke czy Piotr Gruszka. Kariera Ignaczaka po Mistrzostwach Europy Juniorów nabrała rumieńców. Po jego angaż sięgnął Kazimierz Płomień Sosnowiec. Już wtedy Ignaczak rozpoczął granie w seniorskim zespole kadry Polski. Po czasie spędzonym w Sosnowcu, wychowanek Chełmca Wałbrzych zasilił Galaxię Częstochowa, by następnie ruszyć na podbój Skry Bełchatów oraz Asseco Resovii Rzeszów.
Niezwykle bogatą karierę „Igły” zdobią liczne medali mistrzostw polski, trofea na arenie międzynarodowej, w tym najważniejsze: Mistrzostwo Świata z 2014 roku, gdzie w Katowicach Polska pokonała wielką Brazylię 3-1. Po tym meczu zdecydował się zakończyć karierę w reprezentacji. Po kolejnym sezonie spędzonym w Rzeszowie uznał również, że czas najwyższy zakończyć w pełni bogatą karierę sportowca.
W swoim ostatnim felietonie jako czynny sportowiec Ignaczak pisał: „Już tylko tydzień został do startu ligi mistrzów świata. Pojawia się więc pełno informacji na temat składów klubów PlusLigi, zaraz zostanie wydany Skarb Kibica, informatory… Wiele razy pytaliście mnie, gdzie pojawi się moje nazwisko, czy jeszcze się zdecyduję na grę. Cóż, to jest ostatni felieton w „PS”, który piszę jako czynny sportowiec….Sportowcem nie przestanę być nigdy, jestem nim z krwi i kości, umrę jako sportowiec. Ale już nie będzie to mój zawód. Nadszedł czas pożegnania z boiskiem i jest mi z tym ciężko. Tak jak wielu innym, o których ostatnio pisałem – choćby w naszej dyscyplinie o Sergio czy wielkim mistrzu Tomaszu Majewskim.Jak się okazało, ostatnim moim meczem przy dużej widowni było pożegnanie Pawła Zagumnego w Spodku. Naszła mnie wtedy taka refleksja, że to już nie moje miejsce. Że muszę znaleźć coś innego, że będą nowe wyzwania.Patrząc profesjonalnie, koniec nastąpił wcześniej – w ostatnim meczu Asseco Resovii. Zresztą po nim napisałem na blogu: „The End”. To faktycznie był koniec.”
Krzysztof Ignaczak jest również twórcą programu „Igłą szyte”, gdzie wielokrotnie rozbawiał do łez swoich słuchaczy, pokazując wszystkim życie kadry Polski „od kuchni”.
Od Autora:
Krzyśka Ignaczaka poznałem w Sosnowcu, pod koniec lat ’90, gdzie moi rodzice pracowali w lokalnym klubie GSK Kazimierz Płomień. Niewiele wiedziałem o siatkówce, ustawieniach, predyspozycjach poszczególnych zawodników, więc dla małego dzieciaka, który był zapatrzony w gości grających na boisku, było czymś nadzwyczajnym mieć kontakt z facetami z ekstraklasy. „Igła” rzucił się w oczy od razu, bo odstawał wzrostem od innych zawodników. Przy ówczesnym składzie z Sosnowca, przy między innymi Marku Fornalu, Rafale Marczuku, Krzysiek wyglądał jak daleki kuzyn. Co rzucało się w oczy również, to to, że wszędzie go było pełno. Na boisku przemieszczał się w błyskawicznym tempie, czym naprawdę robił ogromne wrażenie. Wraz z odejściem z Sosnowca, rozwojem jego kariery, zacząłem łapać czym jest siatkówka, kibicowałem mu i jego kolegom w kolejnych turniejach, okraszanych medalami, ale też tymi gorzkimi porażkami, gdzie trzeba było wylać łzy smutku. Krzyśka Ignaczaka zapamiętam jako postać ponadprzeciętną w tym co robiła, niespotykanie sympatyczną, zawsze uśmiechniętą. Ikonę reprezentacji Polski, jej podporę, gościa od „czarnej roboty”, który dbał o to, żeby ci faceci „od punktów” mieli łatwiej. Zapamiętam go jako wybitnego zawodnika i skromnego człowieka. Na pozasiatkarskiej drodze życzę mu wszystkiego co najlepsze, żeby powtórzył wyniki z boisk siatkarskich, a daj mu Bóg, je powielił”.