Sopot i Gdańsk przyjmą dzieci z Syrii – takie oświadczenie wydał w poniedziałek prezydent Gdańska Paweł Adamowicz. – O konkretnych liczbach będziemy mówić, gdy do sprawy odniesie się strona rządowa – dodał.
– Pragnę potwierdzić, że miasto Gdańsk wraz z Sopotem chce włączyć się do akcji czasowego przyjęcia grupy dzieci z Syrii, które wymagają leczenia i rehabilitacji – mówił Adamowicz podczas konferencji prasowej. Prezydent Gdańska dodał, że „to nasz moralny, humanitarny obowiązek”.
Póki co nie jest wiadome, ile dokładnie dzieci ma przyjechać do Gdańska. – O konkretnych liczbach będziemy mówić, gdy do sprawy odniesie się strona rządowa, ale jako, że jesteśmy większym miastem niż Sopot, pewnie będzie to grupa większa niż 10 dzieci – dodał.
Obaj włodarze chcieliby spotkać się z premier Beatą Szydło, by omówić szczegóły przedsięwzięcia. W akcję ściągnięcia do Polski syryjskich dzieci miałyby się włączyć organizacje charytatywne, m.in. Polska Akcja Humanitarna czy Caritas Polska.
Pomysł dwóch prezydentów nie spodobał się politykom PiS. – To co robią władze Sopotu i Gdańska to oczywiście polityczna akcja – uważa Kazimierz Koralewski, przewodniczący klubu PiS w Radzie Miasta Gdańska. – Gdyby mieli czyste intencje i chęć przyjęcia dzieci z Syrii były rzeczywiście „odruchem serca” to zamiast tych wszystkich apeli i listów wysłaliby konkretne pisma czy zaproszenia dla tych ludzi. To co robią prezydenci Adamowicz i Karnowski to próba wpłynięcia na politykę migracyjną rządu, ja się od takich działań odcinam – uważa Koralewski.