Wołodymyr Wiatrowycz, prezes ukraińskiego IPN, zapowiedział, że Ukraińcy nadal będą kultywować pamięć o UPA. Chce jednak pokazać również działalność organizacji, z której nie ma powodów do dumy.
Akcja edukacyjna ma związek z 75. Rocznicą utworzenia Ukraińskiej Powstańczej Armii. Według słów szefa ukraińskiego IPN, Wołodomyra Wiatrowycza, Ukraina nie ma zamiaru poprzestać na kultywowaniu pamięci o tej organizacji. Stwierdził jednak, że w czasie wystaw i konferencji uwzględnione zostaną informacje o antypolskich akcjach.
Przypomnijmy, że UPA była zbrojnym ramieniem Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów, formacji o charakterze antypolskim i antysowieckim, która przed 1939 roku organizowała zamachy zarówno na polskich, jak i sowieckich urzędników i urzędy m.in. Bolesława Pierackiego, szefa MSW w 1934 roku. Odpowiedzialna jest także za polskie ludobójstwo na Wołyniu i Małopolsce Wschodniej z lat 40. XX wieku. Od 2010 roku zarówno Bandera, jak i Roman Szuchewycz są tytułowani „Bohaterami Ukrainy”, które to tytuły nadał im prezydent Ukrainy Wiktor Juszczenko, a następnie zostały anulowane przez sąd. Nadal jednak dwaj zbrodniarze są konsekwentnie tak tytułowani u naszych wschodnich sąsiadów, gdzie po latach okupacji sowieckiej kult UPA przeżywa obecnie swój renesans. Wielokrotnie pisaliśmy o jego przejawach. Sprzeciw wobec kultu UPA wyraża zarówno Polska, jak i Rosja.
Czytaj także: Kijów: Marsz ponad 1000 osób uczcił urodziny Bandery
Sam Bandera w latach 1934-1939 przebywał w więzieniu polskim za zamach na Pierackiego. Uwolniony został w 1939 roku, a dwa lata później w czerwcu 1941 roku ogłosił „powstanie niepodległego państwa ukraińskiego”, co nigdy nie miało miejsca. Od lipca 1941 roku aresztowany przez Niemców i osadzony w KL Sachsenhausen, gdzie przebywał do 1944 roku. Po wojnie mieszkał w Monachium, oczywiście nie pod własnym nazwiskiem, ale jako Stefan Popiel. Tam zamordowany został przez agenta KGB Bohdana Staszyńskiego w październiku 1959 roku.