Zauważyliście pewną zależność? Ci ludzie, te grupy, organizacje, jednostki, które na każdym kroku prowokują stronę przeciwną,prędzej czy później zostają srogo ukarani/e. Najczęściej ta samą bronią, której używały. Można byłoby rzec: Kto od miecza wojuje, ten od miecza ginie lub jak to woli – W przyrodzie nic nie ginie.
Przejdźmy do meritum. Kilka dni temu zdarzył się pewien incydent na meczu siatkówki. A działo się to wszystko na hali w Hajnówce. Do stolicy białowieskiego Żubra zawitała liczna grupa kibiców drużyny przeciwnej. Po krótkiej chwili kibice lokalnej drużyny zaatakowali sympatyków rywali. Skutek? Jedna osoba musiała zostać hospitalizwana.
Nasuwa się pytanie. Kto jest odpowiedzialny za ten przykry incydent? Organizatorzy, czy może kibice hajnowskiego zespołu? Odpowiedź brzmi: Ani jedni ani drudzy. Pojawiły się zarzuty jakoby, to organizatorzy są winni tej przykrej sytuacji, bo nie było ochrony, policji i służb medycznych. Owszem, nie było wyżej wymienionych służb, ale to nie oznacza, że hajnowianie zaniedbali swoje obowiązki. Według ustawy o organizacji imprez masowych, jeżeli liczba uczestników nie przekracza 500 osób, nie trzeba wynajmować ochrony ani służb medycznych. Jeżeli chodzi, natomiast o policję, to mundurowi nie mają prawa wejść na obiekt bez wyraźnej zgody organizatora. Poza tym, to był incydent. Od kilku dobrych lat na meczach w tej miejscowości i tej drużyny panuje spokój, ale incydenty mają, to do siebie, że od czasu do czasu pojawiają się.
Czytaj także: Stan współczesnej oświaty. Czy czas na radykalne zmiany?
Szokujące może być stwierdzenie, że kibice z Hajnówki nie są winni. Po części są winni, bo przecież brali w tym udział, ale nie zmienia, to faktu, że nie są odpowiedzialni w takim stopniu jacy winni tych zajść są kibice przeciwnej drużyny. To właśnie oni przyjechali na mecz w barwach pewnego klubu, który de facto nie jest klubem piłki siatkowej, tylko klubem piłkarski. Mało tego – były to barwy z kategorii: „Jak płachta na byka”, gdyż herb tejże drużyny nie jest mile widziany w tamtych stronach. Przyjezdni wiedzieli doskonale, że Hajnówka to jeden z bastionów Jagiellonii, więc, tym bardziej byli świadom swoich czynów/zachowań. Nikt normalny nie przyjeżdża na mecz i nie staje bark w bark z kibicami innej drużyny! Na mecz nie było wielu widzów, więc spokojnie przyjezdni mogli zająć miejsce na drugim krańcu trybun, lecz tego nie zrobili. Pytanie brzmi dlaczego? Według mnie, to była zwykła tzw. „napinka”. Pokazanie, że się nie boimy. To musiało tak się skończyć. Poza tym, gdzie to rozum, aby „wpadać” na halę i krzyczeć „Jesteśmy u siebie”?! Według relacji świadków było można ponadto usłyszeć z ust pojedynczych wyjazdowiczów „J%$#@ Jagę” albo „Jazda z k^%$#@!” Te słowa na pewno nie służyły po to, aby wspierać swoją drużynę. Sami się prosili. To są właśnie skutki tego, gdy małolaci opiją się do tego stopnia, że nie potrafią myśleć racjonalnie i zamiast przewidywać myślą, że są w stanie przenieść góry.
Niech to zdarzenie będzie nauczką dla tych, którzy w tym incydencie zostali poszkodowani i dla tych, którzy chcieliby zrobić coś podobnego co kibice, którzy przyjechali na mecz. A chłopakowi, który wylądował w szpitalu życzę szybkiego powrotu do zdrowia.
fot. http://commons.wikimedia.org