Zakończony przed tygodniem sezon T-Mobile Ekstraklasy w końcu był taki, na jaki zasłużyli sobie kibice. Dostarczył mnóstwo emocji i to na każdym polu, był to również sezon powrotów i, niestety, pożegnań. Najważniejsza informacja jest jednak taka – mistrzem Polski po siedmiu latach przerwy została warszawska Legia. Zapraszamy na wycieczkę po ekstraklasowej Polsce 2012/13.
W poprzednim sezonie walka o mistrzostwo przypominała wyścig żółwia ze ślimakiem. W tym w końcu najlepszą okazała się drużyna, której droga na najwyższy stopień podium wiodła przez triumfy, a nie przez potknięcia innych. Legia prawie do samego końca ścigała się z Lechem Poznań, a decydujące okazało się spotkanie 27. kolejki, kiedy oba zespoły spotkały się w bezpośrednim pojedynku. Przy wypełnionym po brzegi stadionie lepsi okazali się podopieczni Jana Urbana, którzy ostatecznie wyprzedzili poznaniaków o sześć punktów.
Kto wie jednak, czy jeszcze więcej emocji nie dostarczyła walka w dole tabeli o zachowanie ekstraklasowego bytu. Po pierwszej rundzie wydawało się niemal pewne, że następnym sezon w I lidze powitają zespoły Podbeskidzia Bielsko-Biała i GKS Bełchatów, które przezimowały z dziewięciopunktową stratą do bezpiecznego miejsca. Niezwykły pościg w rundzie rewanżowej, po której zespoły zajęły odpowiednio trzecie oraz czwarte miejsce w wiosennej tabeli, sprawił, że decydująca okazała się ostatnia kolejka, w której ważyły się losy nie tylko Podbeskidzia i GKS, ale również Ruchu Chorzów. Przed spadkiem nie udało się uchronić w Bełchatowie, chociaż decydujące okazały się bezpośrednie spotkania z Niebieskimi, w których piłkarze Kamila Kieresia mieli gorszy bilans.
Czytaj także: Podsumowanie rundy jesiennej - Ekstraklasa 2013/2014
1. Legia Warszawa
Nie można powiedzieć, że piłkarze Jana Urbana zdominowali ligę, ale trudno nie oddać Legionistom tego, że byli najlepsi zarówno w pierwszej rundzie, jak i w rundzie rewanżowej, dodatkowo powiększając na koniec sezonu przewagę nad drugim Lechem do sześciu punktów. Warto dodać, że Wojskowych z tropu nie zbił nawet skandalik z udziałem Daniela Ljuboji, który po ekscesach został odsunięty od drużyny, a którego kreowano na lidera drużyny. Może to i dobrze – końcówka sezonu dobitnie pokazała, że sercem drużyny jest jednak szybkonogi Jakub Kosecki, a nie, jak to trafnie określił Mariusz Piekarski, „serbska gwiazda dla laików”, co zwiastuje dobre lata dla warszawskiego zespołu. Warto także docenić nowego mistrza za odkrycie Bartosza Bereszyńskigo, z którego nie tylko Legia, ale i kadra powinna mieć sporo pożytku oraz dwukrotne rozprawienie się z głównym kontrkandydatem do mistrzostwa.
Ogromna, bo dwudziestopunktowa, przewaga nad trzecim zespołem, tylko trzy porażki w ciągu całego sezonu, zdecydowanie najlepszy atak (59 bramek zdobytych) i najlepsza defensywa wespół z Lechem (22 bramki stracone) pozwalają sądzić, że tym razem dmuchany co roku do niemożliwych wręcz rozmiarów balonik z napisem „Liga Mistrzów” być może nie rozbije się gdzieś w okolicach Kaukazu, czy Bałkanów. Warto jednak pomyśleć na załataniem dziury w defensywie po stracie Artura Jędrzejczyka i zakupie kogoś bramkostrzelnego do ataku – statystyki zakontraktowanego ostatnio Henrika Ojamy wcale nie robią wrażenia.
Następny sezon – walka o mistrza.
2. Lech Poznań
Poznaniaków docenić należy przede wszystkim za to, że jako jedyni dotrzymywali kroku Legii. Z kolei nagana za zbyt łatwe oddawanie punktów słabeuszom – gdyby nie porażki z Jagiellonią Białystok, Podbeskidziem i Lechią Gdańsk oraz remisy z Bełchatowem i Pogonią być może koronacja odbyłaby się na poznańskim rynku, a nie w stolicy.
Lech momentami grał najpiękniej w lidze, ale zbyt często zawodził, w czym znacząco „pomogli” chimeryczni liderzy, czyli Gergo Lovrencsics, czy Aleksandyr Tonew. Bardzo zawiódł pozyskany w zimie Łukasz Teodorczyk, który kompletnie nie odnalazł się w wielkopolskiej rzeczywistości, za to zaskakiwał Bartosz Ślusarski, chociaż z dziennikarskiego obowiązku należy wytknąć mu, że spośród jedenastu bramek tylko trzy zdobył na wiosnę. Po raz kolejny (vide Stilic, Rudniew, Kriviec) Lech pokazał, że potrafi wyławiać talenty w mniej znanych ligach – zatrudnienie Kaspera Hamalainena, Kebby Cessaya i Lovrencsicsa należy ocenić na plus. Podobnie jak w Legii, w Poznaniu brakuje gwarantujących ponad dziesięć bramek w sezonie napastników, bo trudno oczekiwać, żeby Ślusarski powtórzył osiągnięcie z zeszłego sezonu lub wystrzelił Teodorczyk. Przydałoby się zadbać także o następcę obierającego angielski kierunek Tonewa.
Następny sezon – walka o mistrza.
3. Śląsk Wrocław
Schodzący z tronu wrocławianie wyróżniali się wybitnie sinusoidalną formą – potrafili przegrać w derbach Dolnego Śląska z Zagłębiem Lubin 0-4, by później niemal kolejka w kolejkę rozbijać inne drużyny po 3-0. Niemniej jednak Śląsk od początku nie był godnym rywalem dla pędzącej po tytuł Legii, a dwudziestopunktowa starta chluby na pewno nie przynosi.
W zespole brakowało klasowych zawodników i charyzmatycznego trenera. Drużynę ciągnął Sebastian Mila, momenty miewali Waldemar Sobota i Przemysław Kaźmierczak, a nawet krytykowany duet napastników Piotr Ćwielong (został już zakontraktowany przez VfL Bochum) i Łukasz Gikiewicz. Niewypałem okazał się transfer Sylwestra Patejuka, dodatkowo we frajerski sposób wypuszczono z rąk klasowych obrońców – Tomasza Jodłowca i Marcina Kowalczyka. Nie wiadomo jaka będzie sytuacja kadrowa wrocławian w nadchodzącym sezonie, ale fajerwerków nie należy się spodziewać, bo klubowa kasa świeci pustkami.
Następny sezon – walka o europejskie puchary, nic poza tym.
4. Piast Gliwice
Bez cienia przesady możemy napisać, że jest to jedna z największych zaskoczeń sezonu. Beniaminek w walce o Ligę Europy zdystansował m.in. bogate Zagłębie, czy mocnego, ale tylko jesienią, Górnika Zabrze. Ile w tym jednak słabości rywali, a ile własnej klasy trudno ocenić, ale Piast cechował się na pewno solidnością i efektywnością, mimo swojej na wskroś przeciętnej kadry.
Pokazali się Tomasz Podgórski, Damian Zbozień (chociaż ten najprawdopodobniej wróci do Legii), Dariusz Trela, czy młodzi Paweł Oleksy i Mateusz Matras. Szkoda, że wiosnę z powodu kontuzji stracił Wojciech Kędziora, bo powracający z tureckich boisk Marcin Robak nie potrafił go zastąpić. To wciąż jednak nie jest zespół na miarę górnej części tabeli i europejskich pucharów, a jedynie jednosezonowy wyskok przy wydatnej pomocy innych drużyn i trenera Marcina Brosza
Następny sezon – środek tabeli.
5. Górnik Zabrze
Ciężko powiedzieć co stało się z Górnikiem wiosną, ale pewne jest, że pretensje o to, że Liga Europy będzie za miedzą w Gliwicach, zabrzanie mogą mieć tylko do siebie.
Dziesięć porażek w rundzie rewanżowej, przy tylko jednej jesienią to katastrofa i nie ma co przeceniać straty w zimowej przerwie Arkadiusza Milika. Z Górnika uszło powietrze jak z nikogo innego w tym roku, a za rok może być jeszcze gorzej, bo Aleksander Kwiek podpisał już kontrakt z Zagłębiem, a następców Milika nie widać. Otuchy dodaje fakt, że trener Adam Nawałka zawsze coś wymyśli, dobrze jednak, żeby ten pomysł trwał dłużej niż jedną rundę.
Następny sezon – środek tabeli, z chwilową walką o puchary.
6. Polonia Warszawa
Właściwie Polonia powinna figurować na ostatnim miejscu tego zestawienia, ale oddać należy piłkarzom Czarnych Koszul to, co wywalczyli. Bankrutujący zespół podobnie jak Górnicy zanotował spory regres na wiosnę, ale i tak chwała za to, że piłkarzom chciało się dograć sezon do końca, a nawet kilka razy w końcówce utrzeć nosa innym.
Nie zmienia to jednak faktu, że Polonia spada z hukiem po tym jak za ogromne długi komisja licencyjna nie wydała zgody na jej grę w najwyższej klasie rozgrywkowej. Warto jednak, żeby w Ekstraklasie zostali tacy zawodnicy jak Miłosz Przybecki, Łukasz Piątek, czy Adam Pazio, bo oni pokazali się z jak najlepszej strony. Oczywiście także Paweł Wszołek, który zimą popełnił największy błąd życia odrzucając ofertę niemieckiego Hannoveru, decydując się tym samym na pół roku upokorzeń i braku pieniędzy.
Następny sezon – zapewne w którejś z niższych lig.
7. Wisła Kraków
Z bólem serca obserwowało się grę Wiślaków w poprzednim sezonie. Najstarsi górale nie pamiętają czasów, kiedy Biała Gwiazda była realnie zagrożona spadkiem, a jej gra zamiast typowo wiślackiej, czyli ofensywnej, przypominała bezmyślną kopaninę parodystów.
Sezon się jednak skończył, za to narodziły się nadzieje. W klubie nie ma już kilku zawodników, z których żałować można co najwyżej Kamila Kosowskiego i Sergeia Pareiki (chociaż tego dobrze w końcówce zastąpił Michał Mickiewicz), oraz trenera Tomasza Kulawka. Na jego miejsce Bogusław Cupiał najprawdopodobniej zatrudni Franciszka Smudę, który akurat pod Wawelem potwierdzał, że umie nie tylko remontować szatnie. W składzie jak nigdy wcześniej roi się od młodych zdolnych na czele z Alanem Urygą i Pawłem Stolarskim, którzy dodatkowo wspomagani przez dysponujących potencjałem Patryka Małeckiego i Emmanuela Sarkiego mogą pomóc wrócić Wiśle na odpowiednie tory.
Następny sezon – walka o Ligę Europy.
8. Lechia Gdańsk
Zespół z Trójmiasta jest dobitnym przykładem ile może zależeć od jednego piłkarza. Dopóki w składzie był Abdou Razack Traore, Lechia liczyła się w walce o Ligę Europy, ale gdy napastnik w zimie opuścił Gdańsk gra się posypała.
Podopieczni Bogusława Karczmarka, który zresztą został już zastąpiony przez Michała Probierza, obudzili się dopiero w końcówce rundy rewanżowej. Lechii zawdzięczamy również najbardziej emocjonujące spotkanie sezonu – w meczu 26. kolejki gdańszczanie do 90. minuty przegrywali na własnym obiekcie z Ruchem, by w doliczonym czasie gry zdobyć dwie bramki i doprowadzić do remisu 4-4. Mimo wszystko zespół to chyba najlepsza definicja ligowego średniaka, chociaż na wyróżnienie zasługują Ricardinho, Adam Duda oraz momentami Mateusz Machaj i Deleu.
Następny sezon – środek tabeli, nic więcej.
9. Zagłębie Lubin
Jeśli Lechię charakteryzujemy jako średniaka, to Zagłębie należy dodatkowo ocenić jako najbardziej leniwy zespół w stawce. Nie od dziś wiadomo, że w Lubinie niczego nie brakuje – są pieniądze, spokój, stadion i całkiem sporo kibiców jak na małe miasto. Zagłębie co roku znacząco się wzmacnia (na dzień dzisiejszy zakontraktowany jest Aleksander Kwiek, mówi się także o Miłoszu Przybeckim), ma także utalentowaną młodzież, ale w takcie sezonu i tak panoszy się gdzieś w środku tabeli. Mimo wszystko jednak warto odnotować, że zespół uplasowałby się na siódmej pozycji, gdyby tylko nie zaczynał sezonu z odjętymi trzema punktami.
Następny sezon – skład na Ligę Europy, ale i tak środek tabeli.
10. Jagiellonia Białystok
Zespół z Podlasia w pierwszej rundzie wyróżniał się rekordową ilością remisów na koncie (10), a w rewanżowej – serią pięciu spotkań, w których łącznie stracił 15 bramek nie strzelając żadnej. Osobliwy rekord wstrzymany został jednak w wyjątkowym momencie, czyli w ostatniej minucie spotkania z Bełchatowem w przedostatniej kolejce. Jak się później okazało, bramka Euzebiusz Smolarka spuściła zespół Kieresia z ligi.
Jagę zapamiętać trzeba też z powodu buńczucznego trenera Tomasza Hajty (którego już w Białymstoku nie ma), wciąż młodego Tomasza Frankowskiego oraz z odkrycia wnoszącego trochę polotu na ligowe boiska Daniego Quintany. Hiszpan wraz z Tomaszem Kupiszem oraz Dawidem Plizgą powinien ciągnąć ofensywę w nowym sezonie, ale wzmocnień trzeba szukać w niepewnej obronie.
Następny sezon – środek tabeli.
11. Korona Kielce
Brak umiejętności nadrabiany charakterem – tak jednym zdaniem można określić drużynę z Kielc. Mimo że w składzie Korony znajdują się przecież solidni Tomasz Lisowski, Paweł Golański, czy niezły technicznie Michał Janota jest to wciąż drużyna, która walkę o każdą piłkę przekłada nad technikę.
Ofiarą nieustępliwej gry jest Maciej Korzym, który jedno ze starć przypłacił złamaniem nogi i tym samym musiał przedwcześnie zakończyć swój najlepszy sezon w karierze. Zawodnik na pewno nie będzie gotowy na rozpoczęcie sezonu, a i z nim może być ciężej niż w sezonie 2012/13, bo nie zanosi się, żeby Korona się wzmocniła.
Następny sezon – walka o utrzymanie, ale z pozytywnym skutkiem.
12. Pogoń Szczecin
Szczecinianie sezon zaczęli mocno, od zdemolowania Zagłębia. Później było już coraz słabiej, ale rundę jesienną i tak Pogoń skończyła na wysokim w stosunku do oczekiwań miejscu ósmym. Zimowy sen trwał jednak wyjątkowo długo, bo katastrofalna forma zawodników sprawiła, że w pewnym momencie piętnastopunktowa przewagi nad strefą spadkową uzbierana jesienią stopniała do ledwie trzech. Pogoń Ekstraklasę jednak uratowała, mimo że gdyby się bardziej jej przyjrzeć, jest to jedyny zespół w stawce, który atakować chciał podstarzałym Brazylijczykiem i niedożywionym Kameruńczykiem. Trudno także kogokolwiek wyróżnić, może tylko ambitnego Wojciecha Gollę, robiącego czasami sporo wiatru Takafumiego Akahoshiego i najlepszego strzelca Adama Frączczaka. W każdym razie bez znaczących wzmocnień ani rusz.
Następny sezon – walka o utrzymanie i to ciężka.
13. Widzew Łódź
Łodzianie to ewenement – utrzymanie załatwili sobie już na samym początku sezonu, wygrywając w pierwszych czterech meczach sezonu. Do końca ligi Widzew wygrał jeszcze następne cztery mecze, ale i tak raczej mało kto wymieniał ich jako mocnych kandydatów do spadku. Za rok może jednak nie być tak kolorowo, bo klub ma nałożony zakaz transferowy, ponadto z klubem pożegnali się już Mariusz Stępiński i Thomas Phibel, a niepewna jest sytuacja Łukasza Brozia i Bartłomieja Pawłowskiego.
Następny sezon – mocny kandydat do spadku.
14. Podbeskidzie Bielsko-Biała
Górale dokonali niemożliwego, uciekając w ostatniej chwili spod wiszącego nad nimi topora. W rundzie rewanżowej zespół prowadzony najpierw przez Dariusza Kubickiego, a później przez Czesława Michniewicza zanotował siedem zwycięstw, a przegrał tylko trzy razy. Na wyżyny wzniósł się Robert Demjan, który został królem strzelców, ale brawa należą się całemu zespołowi, który udowodnił, że nie bez powodu nazywany jest mianem Górali – z twardym charakterem i nie poddających się. Docenić trzeba także, że TSP utrzymało się w pełni sprawiedliwie, bez „pomocy” Polonii.
Obecnie jednak zamiast cieszyć się z utrzymania i walczyć o kuszonego nie tylko przez możnych naszej ligi Demjana, w Bielsku mówi się o planowanej fuzji z BKS Stal, która niczego dobrego nie zwiastuje. Wciąż jest to słaby personalnie zespół, dla którego priorytetem powinno być teraz znaczące wzmocnienie składu, bo bez tego czekać bielszczan może powtórka z rozrywki.
Następny sezon – walka o utrzymanie do samego końca.
15. Ruch Chorzów
Czy ktokolwiek jeszcze pamięta, że ten zespół rok temu cieszył się z wicemistrzostwa? Teraz rzeczywistość w Chorzowie jest zgoła odmienna, zespół utrzymał się tylko dzięki lepszemu bilansowi spotkań z Bełchatowem, a prognozy nie zwiastują najlepiej. Jeśli z klubem pożegnają się Maciej Jankowski i Filip Starzyński na mecie następnego sezonu może być jeszcze gorzej. Wzmocnień wymaga każda formacja, a szczególnie najgorsza w całej lidze defensywa.
Następny sezon – walka o utrzymanie.
16. GKS Bełchatów
Po takiej pogoni ciężko się żegna bełchatowian, którym do utrzymania brakło ledwie jednego punktu. Według wielu GKS dzisiaj przygotowywałby się do następnego sezonu w najwyższej klasie rozgrywkowej, gdyby tylko przez cały sezon trenerem był Kamil Kiereś. Tak się jednak nie stało i z Ekstraklasy spadł zespół z całkiem niezłym składem – w bramce najlepszy golkiper ligi Emiljan Zubas, w obronie młodzi Seweryn Michalski, Rafał Kusznik i Maciej Wilusz, a z przodu kreatywni Mateusz Mak i Kamil Wacławczyk.
Następny sezon – marne szanse na powrót do Ekstraklasy.
W kontekście podsumowań warto jeszcze wymienić tych, którzy zakończyli po sezonie karierę. Każdy z nich to żywa legenda, znakomity zawodnik i człowiek, o którym zwykło się mówić, że „takich już nie produkują”. Liga będzie uboższa bez bramek Tomasza Frankowskiego i Piotra Reissa, bez odbiorów Michała Żewłakowa i Michaela Bembena, a kibice stracili na murawie jednego ze swych ziomków – Ivana Djurdjevicia.
Nowy sezon przyniesie nie tylko nowe emocje i dwóch solidnych beniaminków w osobach Zawiszy Bydgoszcz oraz Cracovii. Zmienia się także system gry mający gwarantować mniej meczów o pietruszkę. Start sezonu 2013/14 już 19 lipca.