Na stronie Rzecznika Praw Obywatelskich opublikowano poruszający list, którego autor 95-letni uczestnik Powstania Warszawskiego opisuje jak został potraktowany. Na mocy przepisów tzw. ustawy dezubekizacyjnej zaliczono go do grupy osób, których obejmuje obowiązujące od 1 stycznia 2017 roku prawo. Najwięcej kontrowersji wzbudza fakt, że podstawą do odebrania emerytury był krótki okres czasu w szpitalu MSW w okresie PRL.
Przepisy ustawy o dezubekizacji, mogą być krzywdzące dla niektórych osób – informowały o tym niektóre media już wcześniej. Jednak list, który opublikował na swojej stronie Rzecznik Praw Obywatelskich ukazuje sprawę z innej perspektywy – z punktu widzenia człowieka, który czuje się głęboko zraniony. Poniżej publikujemy pełną treść listu.
Mam 95 lat i jestem jednym z ostatnich powstańców warszawskich. Pod koniec życia za przelaną krew dla Polski, za pracę zawodową i społeczną zostałem nagrodzony dezubekizacją. Czuję się tak, jakbym został spoliczkowany.
Czytaj także: Niezwykły życiorys kpt. Władysława Nawrockiego
Ojciec mój był w wojskach gen. Hallera, walczył z bolszewikami i był odznaczony Krzyżem Walecznych. W 1940 r. został aresztowany przez Gestapo i zginął w obozie koncentracyjnym w Mauthausen. Ja przedostałem się do Warszawy i w 1943 r. zostałem zaprzysiężony jako żołnierz Armii Krajowej w „dywizjonie 1806″, który był oddziałem konspiracyjnym 1 pułku strzelców konnych.
W czasie Powstania Warszawskiego walczyłem w batalionie „Ruczaj”. Zostałem ciężko ranny na polu walki. Później był lazaret dla jeńców wojennych w Zeithain, długie 5 miesięczne leczenie i Stalag IV B w Muhlbergu.
Do kraju, ze względu na obawę przed aresztowaniem przez NKWD wróciłem w 1946 r. Po studiach medycznych pracowałem w szpitalu jako chirurg. Bez przesady uratowałem życie około 500 chorym. Ze względu na bardzo wyczerpującą pracę w ciągłym ostrym dyżurze, po kilkunastu latach zdecydowałem się na porzucenie oddziału chirurgicznego i zostałem kierownikiem Powiatowej Stacji Pogotowia Ratunkowego.
Wreszcie ze względu na nie najlepszy stan zdrowia przyjąłem posadę lekarza w przychodni MSW. Byłem głęboko przekonany, że każdy lekarz powinien leczyć ludzi bez względu na ich pochodzenie, czy też na ich poglądy polityczne. W przychodni tej przepracowałem 10 lat i w wieku 60. lat uzyskałem rentę. Później do 70. roku życia pracowałem na 1/2 etatu w Przychodni Chirurgicznej PKP.
Praca w Przychodni MSW nie uchroniła mojej córki, która nie mogła się dostać na studia, bo krążył za nią „wilczy bilet”. W 1989 r. zostałem jednym z założycieli Koła Żołnierzy AK w mojej miejscowości. W latach 2010-2012 byłem prezesem tego koła, a później w uznaniu mojej pracy zostałem mianowany przez wojewódzki Zarząd Okręgu AK prezesem honorowym i odznaczony Medalem za Zasługi dla Światowego Związku Żołnierzy AK.
I teraz niezgodnie dwoma zasadami prawa poddany zostałem odpowiedzialności zbiorowej i tzw. dezubekizacji. A ja nawet nie należałem do PZPR ani do żadnej pokrewnej partii. Proszę zwrócić uwagę na fakt, że ciągle jestem w Polsce wrogiem. Najpierw byłem żołnierzem AK „zaplutym karłem reakcji” i osobistym wrogiem towarzysza Bieruta i Stalina, a teraz jestem wrogiem Narodu i osobistym wrogiem, ale czyim?– zapytał autor na koniec.
Przypomnijmy, że ustawa dezubekizacyjna została podpisana przez Andrzeja Dudę pod koniec 2016 roku. Zgodnie z jej zapisami osobom, które służyły „na rzecz totalitarnego państwa” (od lipca 1944-do lipca 1990), zostały obniżone świadczenia emerytalne i rentowe. Poziomem granicznym jest wartość średniej emerytury wypłacanej przez ZUS (2053 zł brutto emerytur, 1543 zł brutto rent). Na podstawie wstępnych statystyk oszacowano, że przepisy mogą dotyczyć ok. 50 tys. osób.
Czytaj także: Nowa ustawa o szkolnictwie wyższym. Minister podzielił się wrażeniami