Mieszkaniec Warszawy pomimo zdania egzaminu prawa jazdy nie otrzymał. Zapowiada walkę w sądzie z działaniami urzędników.
-Padłem ofiarą niejednego kłamstwa, państwo pozwoliło mi przejść kurs za który oczywiście pobrało podatek i co gorsza poprzez WORD, który jest państwowym urzędem przeprowadziło egzamin, który przez inny organ administracyjny uważany był za nieważny – twierdzi Marcin Kruszewski, mieszkaniec Warszawy. Od lutego walczy z urzędnikami, którzy nie dopuścili do wydania mu prawa jazdy.
Egzamin na prawo jazdy kategorii C zaliczył 18 stycznia. Dzień później w życie weszła ustawa według której prawo jazdy na tę kategorię można uzyskać w wieku 21 lat. Marcin ma 18. Spodziewał się, że prawo jazdy otrzyma lada moment – udało mu się przecież zdać egzamin w terminie. Sprawy potoczyły się jednak inaczej. Dziesięć dni później otrzymał pismo z wszczęciem postępowania w sprawie odmowy wydania mu dokumentu. 7 lutego otrzymał pismo z decyzją Miasta Stołecznego Warszawy.
Na podstawie dokumentu Marcin odwołał się do Samorządowego Kolegium Odwoławczego. Na odpowiedź czekał niemal pięć miesięcy. Pod koniec czerwca dostał wiadomość odmowną. W uzasadnieniu napisano między innymi, że… przepisy podnoszące wymagany wiek wprowadzono ponieważ młodociani kierowcy dokonują większej ilości wypadków, co nie daje podstaw do interpretowania prawa na korzyść oskarżonego. – Czuje się oszukany. Urzędnicy wielokrotnie powołują się na to że żyjemy w państwie prawa, jednak jest to wierutne kłamstwo, jedną z fundamentalnych jego zasad jest nieretroaktywność prawa, a w moim przypadku właśnie ta zasada została złamana – twierdzi Marcin.
W sierpniu zdecydował się walczyć o swoją sprawę w sądzie. Rozprawa przed Wojewódzkim Sądem Administracyjnym
odbędzie się 28 listopada. – Oczywiście będę walczył, nawet jeśli miało by to się zakończyć w najwyższej instancji. To że uzyskam prawo jazdy nie będzie dla mnie końcem tej sprawy, będę domagał się odszkodowania – twierdzi. Dodaje, że w podobny sposób udało się odzyskać swoje prawo jazdy kilku osobom. Jeżeli się nie uda, złoży wniosek do Naczelnego Sądu Administracyjnego. – Razem z Sekcją Młodzieżową Kongresu Nowej Prawicy planujemy przeprowadzić protest przed siedzibą ministerstwa transportu, podczas którego zbierzemy ludzi pokrzywdzonych i przeciwstawimy się urzędniczej samowoli – informuje Marcin.
W tej historii czai się jeszcze jeden absurd. Za wydanie prawa jazdy urząd pobrał opłatę, pomimo że dokumentu nie wydał. Pobranie opłaty miało miejsce po wejściu w życie nowych przepisów, czyli urzędnicy zinterpretowali prawo na swoją korzyść kiedy chodziło o wpłatę pieniędzy, zaś później zinterpretowali je inaczej. – Pan Marcin poczuł na własnej skórze tzw. „racjonalność ustawodawcy”. Zmieniając ustawę można wprowadzić przepisy przejściowe, które nie krzywdziłyby osób takich jak Pan Marcin. W postępowaniu administracyjnym można przecież powołać się na art. 7 lub art. 8 k.p.a., nie łamiąc przepisów prawa i uznać nabyte prawo Pana Marcina. Szkoda, że często jest to pomijane i zapomina się o budowaniu zaufania do władzy publicznej – komentuje całą sprawę Kamil Sobkiewicz, prawnik.
Na facebooku Marcin założył fanpage. Okazało się, że takich przypadków jest więcej. Okazuje się, że wszystkim osobom, których dokumenty wpłynęły po 19 stycznia, mimo że egzamin zdali wcześniej, prawa jazdy nie wydano. O tym, czy Marcinowi się uda, dowiemy się za kilka tygodni.
Fot: sxc.hu