Kolejny Marsz Niepodległości przeszedł 11 listopada ulicami Warszawy. Pod hasłem „My chcemy Boga” zgromadzili się ludzie z różnych środowisk i jak zwykle nie zabrakło osób, które zarzuciły wydarzeniu, że ma charakter faszystowski. Szczególnie aktywne w tym zakresie okazały się zagraniczne media. Dlaczego?
Marsz Niepodległości przeszedł 11 listopada przez Warszawę już po raz kolejny. Tym razem jego trasa została nieco zmieniona po tym, jak prezydent stolicy, Hanna Gronkiewicz-Waltz, nie wyraziła zgody na przejście zgromadzenia Mostem Świętokrzyskim. Ostatecznie Marsz Niepodległości wyruszył pod hasłem „My chcemy Boga” z ronda Romana Dmowskiego i Alejami Jerozolimskimi oraz przez Most Poniatowskiego dotarł na błonia Stadionu Narodowego.
W tym roku w oczy rzucała się przede wszystkim silna aktywność zagranicznych mediów, które za wszelką cenę próbowały oczernić uczestników patriotycznego pochodu. Tekst utrzymany w takim tonie opublikował na swoich łamach m.in. amerykański „The Wall Street Journal”, który swoją tezę argumentuje hasłami: „Biała Europa” czy „Czysta krew”, które niestety pojawiły się na MN, ale od których Stowarzyszenie Marsz Niepodległości oficjalnie i zdecydowanie się odcięło. Co więcej, rzecznik MN podkreślił, że cała organizacja dołoży wszelkich starań, by tego typu określenia więcej się nie pojawiały, a ich inicjatorzy byli izolowani od reszty uczestników.
Tej reakcji zagraniczne media niestety nie odnotowały. Podobnie jak tego, że w wydarzeniu uczestniczyły dzieci, rodziny, osoby starsze. Dla wszystkich był to „marsz młodych nacjonalistów”. BBC pisze o „tysiącach nacjonalistów i faszystów”, „The Guardian” o „60 tysiącach nacjonalistów”, zaś „The Independent” o „marszu faszystów”. Zgroza.
We wspomnianych tekstach próżno szukać także pozytywnych opinii nt. tegorocznego hasła, czyli „My chcemy Boga”. Wprawdzie „Wall Street Journal” podaje, że był to oficjalny slogan MN, ale podkreśla jednocześnie, iż jest on zaczerpnięty z… przemówienia Donalda Trumpa. Ten sam dziennik pisze w swoim tekście o Obozie Narodowo-Radykalnym, odnosząc się do burzliwej przeszłości organizacji w latach 30. XX wieku. Obecnie ONR jest jedną z mnóstwa organizacji, które uczestniczą w Marszu Niepodległości, a poglądów przedstawicieli tej formacji z całą pewnością nie podziela gros osób biorących udział w wydarzeniu. To kolejne uogólnienie.
W przytoczonym wyżej tekście „TWSJ” nie zabrakło również informacji nt. starć uczestników z policją, które miały miejsce w poprzednich latach, a także „świadectw” mieszkańców stolicy, którzy twierdzili, iż w dniu, gdy ulicami Warszawy przechodzi MN, oni wolą zostać w domach. Te wypowiedzi gryzą się z obrazkami, które mogliśmy obserwować po zakończeniu pochodu. Na zdjęciach widzimy bowiem dzieci, osoby starsze, niepełnosprawne, a nawet obcokrajowców.
Na koniec warto zaznaczyć jedną rzecz. W żaden sposób nie popieram rasistowskich haseł, jakie pojawiały się na Marszu Niepodległości. Transparenty o „Białej Europie” i tym podobne nie powinny mieć miejsca. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że przy dziesiątkach tysięcy osób ciężko zapobiec każdemu tego typu transparentowi i namierzyć jego twórców. Szkoda tylko, że większość zagranicznych mediów dostrzegło jedynie tą gorszą stroną wydarzenia, nie starając się zachować nawet resztek obiektywizmu. Podwójnie boli to, iż w przypadku zgromadzeń, które organizuje tzw. „opozycja totalna”, zachodnie media rzadko dostrzegają oburzające treści, które przecież są tam na porządku dziennym.