Niemieckie media donoszą, że Martin Schulz, przewodniczący Socjaldemokratycznej Partii Niemiec (SPD), oświadczył na posiedzeniu zarządu ugrupowania, że ustąpi z piastowanego stanowiska 2 marca, wraz z zakończeniem wewnątrzpartyjnego głosowania ws. wznowienia koalicji CDU/CSU. Schulz ma objąć funkcję ministra spraw zagranicznych w niemieckim rządzie.
Następczynią Schulza ma zostać Andrei Nahles, obecna szefowa frakcji SPD w niemieckim parlamencie. Sam zainteresowany obejmie zaś funkcję ministra spraw zagranicznych w rządzie pod przewodnictwem Angeli Merkel. Decyzja ta zapadła podczas rozmów koalicyjnych pomiędzy CDU, CSU i SPD.
W nowym rządzie partia Angeli Merkel, czyli CDU, otrzyma resorty obrony, gospodarki, zdrowia i rolnictwa. CSU, nazywana bawarską siostrą CDU, objąć ma MSW oraz resort transportu i rozwoju. Politycy SPD nadzorować będą zaś prace resortu finansów, sprawiedliwości, pracy, rodziny, środowiska oraz spraw zagranicznych, który obejmie wspomniany Martin Schulz.
Z Polakami na pieńku?
Decyzja o przyznaniu resortu spraw zagranicznych Martinowi Schulzowi wywołała mnóstwo komentarzy w naszym kraju. Wszystko ze względu na kontrowersyjne wypowiedzi polityka, który nie szczędził pod adresem Polski gorzkich słów.
Schulz krytykował Polskę przede wszystkim za niechęć w przyjmowaniu uchodźców. Europa ultranacjonalistów – jeśli oni zwyciężą – to otrzymamy taką Europę, nie tylko w tej kwestii, lecz także w wielu innych. Potrzebujemy ducha europejskiej wspólnoty. I w razie konieczności, to musi być siłą narzucone. Nie może być tak, i ja należę do tych ludzi, którzy tak mówią, jesteśmy w XXI wieku, jesteśmy w XXI wieku globalizacji, aby globalne problemy rozwiązywać nacjonalizmem. W pewnym momencie trzeba walczyć i trzeba powiedzieć: w razie konieczności, także walką przeciwko innym, postawimy na swoim – mówił w 2015 roku.
Do swoich słów nawiązał dwa lata później, podczas debaty z Angelą Merkel. Wówczas jasno określił, iż największym problem w kwestii przyjmowaniu uchodźców przez kraje UE stanowią Polska i Węgry. Powodem fiaska (polityki imigracyjnej – przyp. red.) jest jednak istnienie w UE krajów – kilka z nich wymieniłem, jak Polska czy Węgry – które to kategorycznie odrzucają i mówią: „niech Niemcy i Włosi sami sobie radzą z tym problemem – powiedział.
Schulz krytykował również działania rządu PiS ws. Trybunału Konstytucyjnego czy reformy sądownictwa, a politycy tej partii nie pozostawali mu dłużni. Jego medialne wypowiedzi komentowali m.in. Beata Szydło, Mariusz Błaszczak czy Piotr Gliński, który oświadczył, że polski rząd „nie przejmuje się tym, co mówi Martin Schulz”. On ma własne problemy. Przypominam, że jego partia uzyskała najgorszy w historii wynik w wyborach. Jeżeli pan Martin Schulz próbuje rozmawiać w Europie z innymi krajami takim językiem, to chyba skazuje się na jeszcze większą marginalizację – powiedział wicepremier.
źródło: wMeritum.pl, TVN24, niezależna.pl
Fot. Pixabay.com