„Rzeczpospolita” straszy dziś informacją, że na emigracji przebywa 226 tysięcy dzieci do 15 roku życia, a prawie 11 procent osób w wieku 25-34 lata opuściło nasz kraj (wszystkie dane zostały przedstawione według GUS). Łącznie poza granicą przebywa 2 miliony naszych obywateli.
Dużo. Dla porównania – w chwili wprowadzenia stanu wojennego było to pół miliona obywateli. Wydawało się nam, że emigracja może być głównie związana z powodów politycznych, ale tak nie jest. Polacy emigrowali zarobkowo już w XIX wieku (730 tysięcy osób z zaboru Pruskiego w ciągu 20 lat), zarobkowo emigrowaliśmy też w II Rzeczpospolitej (średnio około 50 tysięcy osób rocznie). Nigdy jednak emigracja nie przybierała tak ogromnych rozmiarów, jak teraz. W samym 2010 roku zwiększyła się ona o 120tysięcy osób.
Jakie są tego przyczyny?
Czytaj także: Stan współczesnej oświaty. Czy czas na radykalne zmiany?
„Nakładane składki, ZUS-y i podatki powodują, że jest to za dużo dla przedsiębiorcy, żeby legalnie zatrudniał w Polsce pracownika, bo za sam fakt zgodnego z prawem zatrudnienia trzeba zapłacić rządowi haracz w postaci kilkudziesięciu procent wynagrodzenia pracownika. Jesteśmy karani za to, że stwarzamy miejsca pracy. W takim systemie te miejsca pracy przechodzą do szarej strefy.”
– powiedział kilka miesięcy temu w wywiadzie dla iktomaracje.pl Andrzej Sadowski, wiceprezydent centrum im. Adama Smitha. Polska znajduje się bardzo nisko w rankingach państw sprzyjających biznesowi ( i wciąż spadamy). Skoro w Polsce ciężko jest założyć własną firmę i na każdym kroku należy pilnować, by nie zjadł jej ZUS, skarbówka, czy prokuratura (taka z „Układu Zamkniętego”), to jakim cudem ma się znajdować praca dla młodych ludzi? Pod koniec ubiegłego roku napisałem list do Premiera Donalda Tuska, w którym nadmieniłem, że „Podobno po niedawnym szczycie UE premier Wielkiej Brytanii, David Cameron, powiedział Panu, że Wielka Brytania stworzyła dla Polaków więcej miejsc pracy niż Polska. Ale Polska młodzież nie chce, żeby rząd tworzył dla nas miejsca pracy. Nie chcemy ryby, ani wędki, chcemy sytuacji, w której polityka będzie tak prowadzona, aby miejsca pracy same powstawały, aby powstawały nowe uczelnie, kształcące nas na wysokim poziomie. Chcemy sytuacji, w której nie trzeba będzie wyjeżdżać na wakacje do Niemiec, czy Anglii żeby zarobić pieniądze i żeby najzdolniejsi z naszej młodzieży nie musieli wyjeżdżać do Stanów Zjednoczonych, Szwajcarii, czy Anglii żeby tam zdobyć wykształcenie, a później pozostać w tych krajach. Nie potrzebujemy specjalnych programów, warsztatów, czy pieniędzy z Unii, bo jest to zabranie pieniędzy innej grupie społecznej, którą trzeba będzie opodatkować.” W odpowiedzi usłyszałem:
Tymczasem UE chce stworzyć gwarancje zatrudnienia dla młodych. Sadowski skomentował to krótko:
„Jak pokazuje przykład Związku Radzieckiego, można było zawrócić bieg rzek, co doprowadziło do katastrof naturalnych i niewyobrażalnych zniszczeń. Rząd może wszystko, tylko czy może dać pracę, skoro stworzył warunki, które tej pracy nie pozwalają dać?”
Problem zatrudnienia dla młodych, to temat-rzeka. Warto się zastanowić nad tym, dlaczego Polska zaczyna „krwawić” ludźmi. Właściwe rozwiązania są, teraz należy czekać na tych, którzy te rozwiązania wprowadzą.