Czy wywieszenie transparentu, który jest niepoprawny politycznie albo zajmowanie na stadionie miejsca, którego nie ma się na bilecie, jest wystarczającym powodem do tego, aby zostać wywleczonym o 6 rano z domu przez policję, zakutym w kajdanki, potraktowanym jak przestępca i przewiezionym na komendę? Takie sytuacje niestety się u nas zdarzają…
Polska to kraj, w którym bardzo łatwo każdy z nas może zostać przestępcą. Nie trzeba się zbytnio wysilać, by być potępianym przez reżimowe media, znaleźć się na ustach wielu polityków, ministrów i premiera Rządu, czy być krytykowanym przez polskie „gwiazdy” czy „autorytety”. Tak naprawdę, by to wszystko osiągnąć wystarczy dziś wejść na płot podczas meczu piłkarskiego, ubrać kominiarkę i odpalić racę. Jeżeli jeszcze temu wszystkiemu towarzyszy jakiś transparent zawierający jakieś niepoprawne politycznie hasło, to możemy być pewni afery na całą Polskę i oburzeń ze strony dziennikarzy czy polityków. Szczerze, to większe szanse na nazwanie kogoś przestępcą ma kibol, odpalający pirotechnikę na stadionie, niż kierowca, który spowoduje wypadek na drodze. Wiem co mówię, bo sam jestem kibolem i obracam się w towarzystwie tych „stadionowych bandytów” już od kilku lat.
Przejechałem za swoją drużyną nie tylko całą Polskę, ale także część Europy. Mogę się pochwalić wizytą na stadionie Juventusu w Turynie, ale równie miło wspominam wyjazd do malutkiej Niecieczy na stadion znajdujący się w polu kukurydzy. Wydaje mi się, a raczej nie wydaje, tylko jestem pewien, że mogę na temat kiboli powiedzieć zdecydowanie więcej, niż ci wszyscy „znawcy” typu M. Olejnik, A. Gozdyra, T. Lis czy K. Szczuka. Niestety, dzisiejszy przekaz medialny tworzy obraz „kibola-bandyty”, którego trzeba potępić na każdym kroku, nie dając w ogóle możliwości wypowiedzenia się osobom, których problem dotyczy, czyli kibolom.
Na pewno nie jesteśmy środowiskiem nieskazitelnym i bez wad, jednak, gdy dochodzi do jakichś incydentów, z góry zakłada się, że za wszystko odpowiedzialni są kibole, którzy swoim agresywnym zachowaniem doprowadzili np. do zamieszek. Z doświadczenia, które posiadam, a którego na pewno nie posiadają wszyscy „znawcy od kibolstwa” zasiadający przed kamerami, wiem, że to nie zawsze wygląda tak jak jest opisywane i przekazywane przez media.
Zauważmy, że gdy dochodzi do jakiegokolwiek incydentu na polskich stadionach (odpalenie racy, zrobienie nieodpowiedniej oprawy) i gdy jest przygotowywany materiał, w którym dyskutuje się o „problemie ze stadionowymi chuliganami” prawie zawsze pokazuje się zdjęcia z pamiętnego finału Pucharu Polski z 2011 r. pomiędzy Legią Warszawa a Lechem Poznań. Podobno doszło tam do masakry. Byłem na tym meczu, masakry nie widziałem. No chyba, że ktoś nazwie „masakrą” wybiegnięcie na murawę kilkuset kibiców, wyrwanie kilku płotów czy kopnięcie w plecy dziennikarki, czego oczywiście w żadnym wypadku nie pochwalam, ale jeżeli to jest masakra, to proszę sobie wpisać w wyszukiwarce na YouTube hasło: „ Birmingham vs Aston Villa 01/12/2010 – Trouble” a następnie porównać to z filmami z zamieszek w Bydgoszczy. Pytanie jest oczywiste, jeżeli podczas finału PP w 2011r. doszło do „masakry” to jak nazwać to co się wydarzyło 6 miesięcy wcześniej w Anglii, w której przecież „poradzono sobie z kibolstwem”.
Podobnych sytuacji w Europie jest znacznie więcej, ale wmawia się nam, że tylko na polskich stadionach jest niebezpiecznie. Polskie stadiony wbrew temu co mówią w telewizji są odwiedzane przez rodziny z dziećmi, osoby starsze, niepełnosprawne czy kobiety w ciąży. Wystarczy wybrać się na mecz i samemu się przekonać, ja chodzę regularnie i wiem jak jest.
Dziś zamyka się stadiony tylko dlatego, bo kibice odpalają race. Fakt używanie pirotechniki jest niezgodne z prawem, ale czy za to należy zamykać stadiony? Czy ludzie, którzy podejmują takie decyzje respektują zawsze i wszędzie prawo? Czy Wojewodowie, którzy tak chętnie wydają wnioski o zamknięcie stadionów przestrzegają za każdym razem np. przepisów w ruchu drogowym? Czy na pewno każdy Wojewoda, czy policjant na ograniczeniu prędkości do 50 km/h, nie przekracza tej prędkości? Czy na pewno każdy z nas przechodzi zawsze na zielonym świetle i w dozwolonym miejscu przez ulicę? Odpowiedź jest prosta – Nie! Łamiemy to prawo tak czy tak, ale nikt nie wnioskuje o zamykanie ulic, gdy jakiś kierowca przekroczy prędkość, bo byłoby to absurdem. Tak samo jak absurdem jest zamykanie stadionu za odpaloną racę, oprawę czy nawet wtedy, gdy dojdzie do przepychanek kibiców z ochroną. Niezaprzeczalnym faktem jest, że podczas jednego weekendu na polskich drogach zostaje rannych więcej ludzi, niż podczas rozgrywek piłkarskich w ciągu całego sezonu. To dlaczego zatem, Wojewoda jeden z drugim, który tak respektuje prawo i nie może znieść, że na jakimś stadionie odpala się race (bo to przecież niebezpieczne i nielegalne) nie usiądzie przed miejskim monitoringiem i nie wyłapuje kierowców jadących z nadmierną prędkością? Przecież to też jest niebezpieczne i nielegalne i ludzie przekraczający przepisy w ruchu drogowym stwarzają większe zagrożenie, niż kibol odpalający racę… No ale to tego drugiego, nazywa się przestępcą, chuliganem i osobą, którą trzeba potępić.
Więc jeżeli ktoś mi powie, że na polskich stadionach jest niebezpiecznie to przyznam mu rację, ale nie przez kibola, tylko przez obecną władzę, policję, służby porządkowe oraz media, które są wstanie zrobić przestępcę z człowieka, który przywiązuje kawałek materiału do barierki.
Foto: Op/commons.wikimedia.org