Marszałek, czy marszałkini? Początek wczorajszego wystąpienia Krzysztofa Mieszkowskiego doprowadził do sporu o żeńską końcówkę z wicemarszałek Małgorzatą Gosiewską. Kto miał rację?
W czwartek w Sejmie dyskutowano m.in. nad sprawozdaniem komisji z projektu przewidującego zmiany w ustawie o Solidarnościowym Funduszu Wsparcia Osób Niepełnosprawnych. Głos w debacie postanowił zabrać Krzysztof Mieszkowski z Koalicji Obywatelskiej.
Zaczęło się zaskakująco, bowiem poseł zwrócił się do „marszałkini” Małgorzaty Gosiewskiej. Niemal natychmiast doczekał się odpowiedzi. – Pani „marszałek” – poprawiła go Gosiewska. Polityk nie zamierzał jednak odpuszczać i trzymał się twardo swojej wersji.
– Pani marszałkini… – odparł.
– Pani marszałek. Trzymajmy się konstytucji i zapisów ustawy o wykonywaniu mandatu posła – odpowiedziała Gosiewska. Kiedy polityk KO po raz kolejny powtórzył, usłyszał wyraźny sprzeciw. – Ja sobie nie życzę panie pośle – zaprotestowała Gosiewska.
Mieszkowski nie zamierzał jednak odpuścić i jeszcze raz nazwał swoją koleżankę z ław sejmowych „marszałkinią”. – Proszę mi nie przerywać. Pani marszałkini, wysoka izbo. Panie – nie podnoście głosu. Spokoju trochę! – podkreślił poseł. Następnie przeszedł do zadawania właściwego pytania.
Pani marszałek czy marszałkini? Internauci komentują spór
Spór pomiędzy Gosiewską a Mieszkowski był jednak szeroko komentowany w mediach społecznościowych. Do sprawy odniosła się m.in. Agnieszka Gozdyra, która zwróciła uwagę, że polityk powinien uszanować wolę Małgorzaty Gosiewskiej i tytułować ją w sposób przez nią wskazany.
„No i to jest słabe (…) Bo tak, jak są panie, które sobie życzą feminatywów, tak należy uszanować te, które chcą być panią poseł, panią marszałek czy panią redaktor (jak np. pisząca te słowa). Języka nie zmienia się na siłę i wbrew komuś” – wyjaśniła dziennikarka.
Na ten aspekt zwróciła uwagę również Paulina Matysiak z Lewicy Razem. „Poseł @K_Mieszkowski, który wita kilkukrotnie panią marszałek @MMGosiewska słowami 'pani marszałkini’, mimo że ta sobie tego nie życzy. Powiedziała to jasno. I żeby było jasne, jestem zwolenniczka żeńskich końcówek, ale uważam, że to zachowanie nie ma nic wspólnego z kulturą” – podkreśliła.
Z kolei Artur Dziambor z Konfederacji nazwał zachowanie Gosiewskiej „obroną języka polskiego”.
Źródło: Sejm, Twitter